David Hewson słynie z umieszczanie swoich kryminałów w wybranym przez siebie mieście Europy, by móc poświęcić owemu miastu należytą uwagę. Trylogię "Dochodzenie" posadowił w Kopenhadze, "Cmentarz tajemnic" w Wenecji, a "Domek dla lalek" w Amsterdamie. "Pora na śmierć" rozpoczyna cykl historii rozgrywających się w Rzymie i rzeczywiście – Wieczne Miasto (oraz Watykan) odgrywa w opowieści ważną rolę, pozwalając „posmakować” włoskiego klimatu, jedzenia, życia codziennego i… intryg.
Powieść "A Season for the Dead" jest połączeniem kryminału, thrillera politycznego i przewodnika po Rzymie. Morderstwa, które wstrząsają Wiecznym Miastem, układają się w pewną całość nie tylko dlatego, że każdemu z nich towarzyszy upozowanie na śmierć jednego z męczenników (Bartłomieja, Klemensa, Cecylii i Wawrzyńca), ale dlatego, że morderca kieruje się swoistym poczuciem sprawiedliwości. Nie, nie jest to nawiązanie do „Siedem” Davida Finchera; motywacja kierująca mordercą jest znacznie prostsza i można by rzec – fundamentalna.
Główny bohater powieści - młody, dobrze zapowiadający się policjant Nico Costa - jest oryginalny: nie popija, nie popada w melancholię i nie miewa ataków nieuzasadnionego gniewu. Wprost przeciwnie - jest wegetarianinem, preferującym wino nad proletariackie piwo, biega dla sportu, zbyt młodo wygląda, jest spokojny i wyważony, pochodzi z rodziny z politycznymi koneksjami (lewicowymi), a do tego jest znawcą malarstwa Caravaggia. Towarzyszący mu partner znacznie bardziej odpowiada stereotypom policyjnego wygi – o wiele starszy, mrukliwy, zgorzkniały i zmęczony. Śledztwo poprowadzi obu przez kręte uliczki, szerokie place, chłodne kościoły i tajemnicze zaułki Rzymu. Nie jest to zwyczajne śledztwo, bowiem za kulisami czai się nie tylko seryjny morderca o spaczonej psychice, ale i knowania Watykanu, banki piorące brudne pieniądze mafii oraz kardynał w niełasce i jego skomplikowane powiązania rodzinne.
Okrasę stanowią pełnokrwiste postacie drugoplanowe, począwszy od umierającego ojca głównego bohatera (ujmującego starszego pana o wybitnie lewicowych poglądach) czy ekscentrycznej pani patolog, zwanej za plecami „szaloną Teresą”, aż po ofiary mordercy - nie anonimowe, a posiadające własną osobowość i historię. Jedyne zastrzeżenie można mieć do Sary Farnese, wokół której obraca się cała opowieść, której jest ona bezpośrednią uczestniczką, a być może ofiarą. Mówiąc wprost: jest zbyt piękna – o klasycznych rysach, wielkich, zielonych oczach, ponętnym ciele, nazbyt inteligentna i nadmiernie spokojna. Aż się prosi, by główny bohater popadł w zauroczenie i stracił dla niej głowę, co w istocie następuje. Mam wrażenie, że pisarze chętnie opisują bohaterki w typie femme fatale, obowiązkowo przepiękne, by móc później użalać się nad przewrotnością kobiecej natury. Gdyby były brzydsze, zapewne nic by się nie wydarzyło.
Oprócz pasji poznawania nowych miast (w których spędza po kilka miesięcy, by lepiej „wchłonąć” ich atmosferę) David Hewson ma również słabość do sztuki i malarstwa. Przez „Domek dla lalek” przewijał się „Domek dla lalek Petroneli Oortman” z amsterdamskiego Rijksmuseum, w weneckim „Cmentarzu tajemnic” – arcydzieło koncertowe Vivaldiego, a w „Porze na śmierć” pojawiają się obrazy Michelangelo da Caravaggia, XVI-wiecznego malarza rozrabiaki, który malował ludzi takimi, jakimi są, bez upiększeń, czym wielce narażał się Kościołowi, uważającemu jego dzieła za zbyt „wulgarne” i „brudne”. Ich miłośnikiem jest prowadzący dochodzenie Nico Costa, który wie „wszystko o wszystkich obrazach Caravaggia w Rzymie”.
Wydania powieści Davida Hewsona w Polsce podjęło się Wydawnictwo Marginesy. Prezentuje dobre przekłady (w tym wypadku autorstwa Karoliny Iwaszkiewcz), dobrze opracowany skład i interesujące okładki „ze skrzydełkami” z cytatami z pochlebnych recenzji powieści plus krótką biografią autora, a na wewnętrznej stronie - z mapą miasta, w którym rozgrywa się historia. Okładki często nawiązują do obrazów przewijających się przez opowieść, dlatego na okładce „Pory na śmierć” widzimy „Męczeństwo św. Mateusza” z Kościoła św. Ludwika Króla Francji w Rzymie.
Dawid Hewson zdążył wyrobić sobie własną markę – pisarza podkreślającego specyfikę miast, w których osadza opowieści, tworzącego nietuzinkowych bohaterów, często nawiązującego do sztuki i nieobawiającego się niezwykłych rozwiązań. Czy to Kopenhaga, czy Amsterdam, czy Wenecja, czy Rzym - warto zagłębić się w kreowany przez niego świat, a w międzyczasie spróbować rozwiązać zagadkę kryminalną na własną rękę. Jeśli nam się nie uda, to i tak będziemy usatysfakcjonowani wszystkim, co działo się po drodze.