Tucker i Dale to dwójka prostych chłopaków ze wsi, którzy za oszczędności swojego życia kupili właśnie "wspaniały" domek letniskowy, gdzie zamierzają spędzić swoje wymarzone wakacje, oddając się przy tym tak wyszukanym rozrywkom jak wędkowanie i spożywanie browarów w ilościach hurtowych. Sielankę przerywa pojawienie się grupki bogatej miastowej młodzieży, studentów, którzy wieśniaków uważają za gorszy od siebie gatunek. Pech chce, że nasi dwaj, niezbyt rozgarnięci bohaterowie zostają wzięci przez nich za parę zwyrodniałych psychopatów, znajdujących uciechę w mordowaniu oraz wcześniejszym znęcaniu się nad kolejnymi ofiarami. Rozpoczyna się polowanie. Tylko kto tu tak naprawdę jest łowcą, a kto zwierzyną?

[image-browser playlist="607010" suggest=""]© 2011 Magnet Releasing. All Rights Reserved.

Połączenie horroru z komedią udaje się nad wyraz rzadko i na palcach jednej ręki można zliczyć produkcje, które w oparciu o kino grozy potrafią rozśmieszyć widza do łez. Czasami pojawi się zabawny pastisz wyśmiewający daną konwencję, innym razem parodia ukazująca w krzywym zwierciadle najgłośniejsze straszaki ostatnich lat, przeważnie jednak tego typu filmy nie sprawdzają się ani jako horrory, ani tym bardziej jako komedie. Tylko nielicznym udaje się na tyle umiejętnie wymieszać ze sobą elementy obydwu gatunków, by w rezultacie otrzymać dzieło świeże, oryginalne, niesamowicie zabawne, a przy tym będące swoistym hołdem dla klasyki kina grozy. Eli Craig, reżyser "Porąbanych", na szczęście zalicza się do tego grona nielicznych.

"Tucker & Dale Vs Evil" można określić jako czarną komedię pomyłek. Seria wypadków, która staje się udziałem studentów wynika z odgórnie przyjętych stereotypów i błędów w komunikacji międzyludzkiej. Pomimo całej swej wesołości jest w tym filmie jakiś gorzki morał, pokazujący, że współczesne społeczeństwo ma poważne problemy z porozumiewaniem się, co często jest wynikiem przynależności dwóch osób do zupełnie różnych warstw społecznych. W każdym razie, "Porąbani" to przede wszystkim komedia i dobra zabawa, więc chyba nie ma sensu uciekanie w nadinterpretacje. Dla widza najważniejsze bowiem będą wspomniane pomyłki, które każdemu powinny zapewnić solidną dawkę śmiechu. Scena ze studentem skaczącym szczupakiem do rębaka, samobójcza teoria Tuckera, czy wreszcie genialna ucieczka przed pszczołami z piłą mechaniczną w rękach, stanowiąca zarazem wspaniałe nawiązanie do klasyka gatunku z Leatherfacem w roli głównej, to istne mistrzostwo.

[image-browser playlist="607011" suggest=""]© 2011 Magnet Releasing. All Rights Reserved.

A skoro już o nawiązaniach mowa to tych w filmie znalazło się naprawdę sporo. Już na wstępie twórcy mrugają okiem w stronę fanów "Blair Witch Project", by za chwilę, w scenie jazdy samochodem, zwrócić uwagę wszystkich miłośników rewelacyjnego "Martwego zła". Zresztą nawet chatka głównych bohaterów przypomina jak żywcem wyjętą z wyżej wspomnianego. Oczywiście takich większych lub mniejszych ołtarzyków wzniesionych ku chwale klasyki, znalazło się w filmie naprawdę sporo i tylko od nas zależy, czy zdołamy je wszystkie wyłapać. Sama produkcja natomiast stanowi swego rodzaju pastisz backwoods slasherów i survivalów, w których to przeważnie mieszkańcy wiejskich okolic terroryzowali i mordowali przyjezdnych, z tą tylko różnicą, że tym razem wieśniacy okazują się Bogu ducha winni, a ofiary zabijają się same. Co bardziej obeznani widzowie z pewnością dostrzegą tu inspiracje takimi obrazami jak "Deliverance", "Wzgórza mają oczy", czy wspomniana już "Teksańska masakra piłą mechaniczną", których akcja rozgrywa się gdzieś na pustkowiach, z dala od wielkich skupisk miejskich.

Niewątpliwą zaletą obrazu Eli Craiga jest to, że spodoba się on zarówno miłośnikom kina grozy, jak również osobom, które po prostu zechcą obejrzeć dobrą komedię. Humor stoi tu bowiem na naprawdę wysokim poziomie, a kilka scen będzie stanie rozśmieszyć nawet największego ponuraka. Ogromna w tym zasługa pary głównych bohaterów odegranych kolejno przez Alana Tudyka i Tylera Labine'a. W swoje postacie wcielili się bezbłędnie i czuć pomiędzy nimi ekranową chemię. Są zabawni, niezwykle sympatyczni i nie sposób ich nie lubić. Nie gorzej wypadła Katrina Bowden w roli Allison, dziewczyny uratowanej przez Tuckera i Dale'a i jednocześnie będącej przyczyną ich koszmaru. Aktorka to niezwykle urodziwa, którą ogląda się z niekłamaną przyjemnością. Dużo słabiej natomiast wypada reszta obsady, o której w większości przypadków można powiedzieć tylko tyle, że jest. Jednak nieszczególnie to razi biorąc pod uwagę fakt, że aktorzy drugoplanowi służą wyłącznie za mięso armatnie, któremu twórcy nie poświęcają zbyt wiele czasu.

[image-browser playlist="607012" suggest=""]© 2011 Magnet Releasing. All Rights Reserved.

Do gustu przypadły mi niezwykle klimatyczne zdjęcia, które nasuwają skojarzenia z rasowym horrorem. Dzięki nim powstaje interesujący kontrast w postaci radosnych wygłupów dwójki głównych bohaterów na tle budzących grozę kadrów. Podobną rolę pełni tutaj muzyka, przechodząca z wesołego country w ponure brzmienia podkreślające tylko absurdalność danej sytuacji. Gdyby nie te dwa elementy, niektóre sceny bez wątpienia nie byłyby tak zabawne jak są.

Zastrzeżenia mam natomiast do ostatnich 30 minut, w których tempo filmu wyraźnie spada, podobnie jak ilość śmiesznych momentów. Nie wiem, czy twórcom zabrakło wystarczającej ilości pomysłów, by przez cały seans skutecznie rozweselać widzów, czy też jest tego jakaś inna przyczyna, ale końcowa część filmu w widoczny sposób odbiega od tego, co serwowano nam przez pierwszą godzinę. Oczywiście nie jest to jakiś poważny zarzut, gdyż produkcję nadal ogląda się z niekłamaną przyjemnością, ale po niekontrolowanych wybuchach śmiechu towarzyszących nam wcześniej, po prostu chciałoby się więcej.

[image-browser playlist="607013" suggest=""]© 2011 Magnet Releasing. All Rights Reserved.

„Porąbanych” polecam dosłownie każdemu, a przede wszystkim tym, którzy mają ochotę solidnie się rozerwać oglądając sympatyczne niezobowiązujące kino. Bez wątpienia jest to jedna z lepszych komedii, jakie nakręcono w ostatnich latach, a już na pewno ścisła czołówka, jeśli chodzi o gatunek jakim są horrory komediowe. Jeżeli Shaun z „Wysypu żywych trupów” śmieszył was do łez, Elvis z „Bubba Ho-Tep” sprawiał, że turlaliście się po podłodze radośnie chichocząc, a wesoła ekipa z „Doghouse” przyprawiała was o żabi rechot, to z historią Tuckera i Dale'a po prostu musicie się zapoznać. Innej opcji nie przewiduję.

Ocena: 8/10

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj