Działania w Hongkongu to kolejny pokaz niewiarygodnej amatorki. Ponownie obserwując działania, nie jestem w stanie uwierzyć, że oglądam zawodowych szpiegów z doświadczeniem. Bardziej to przypomina bandę nierozgarniętych dzieciaków, które bawią się w szpiegowanie i nie mają zielonego pojęcia, co tak naprawdę robią. Weźmy za przykład śledzenie Henry'ego przez Annie - mam uwierzyć, że tak wprawny agent nie rozgląda się na wszystkie strony, sprawdzając, czy ktoś go nie obserwuje? Takie rzeczy wchodzą w nawyk, bo w końcu na tym polega życie szpiega. Do tego Annie idzie zaledwie parę kroków za nim, tak blisko, że w każdej chwili Wilcox może ją zobaczyć. To samo widać w scenie na górze, gdzie Calder stoi na widoku - to, że Wilcox go nie zauważa, mogę przypisać jedynie czarom albo supertajnej technologii maskującej, bo w innym przypadku jest to niemożliwe, zwłaszcza że Wilcox wie o jego obecności. To jest po prostu niedorzeczne.
Efektem tego jest kilka dramatycznie słabych scen akcji na czele z bójką Auggiego z nieprzyjacielem. Nie uwierzę, że niewidomy człowiek z wojskowym przeszkoleniem miałby jakiekolwiek szanse zareagować w taki sposób, jak tutaj to zaprezentowano. Mogłoby mnie przekonać wieloletnie szkolenie w technikach kung fu, ale nie to, co prezentuje nam Auggie od początku serialu. Do tego dumnie zapowiadany pościg po ulicach Hongkongu okazuje się słabym chwytem promocyjnym, bo trwa zaledwie kilka sekund...
[video-browser playlist="633856" suggest=""]
W jednej ze scen Annie mówi, że wie, jak śledzi się podejrzanego, bo w innym wypadku dawno by nie żyła. Jest to tak kuriozalny ruch ze strony twórców, że trudno go opisać. Panna Walker żyje tylko dlatego, że grupa scenarzystów 4. sezonu nie ma zielonego pojęcia o tym, jak powinien wyglądać serial szpiegowski. Finalnym dowodem na to jest końcówka, gdzie Annie poddaje się Wilcoxowi. To nam zapowiada niesamowicie słaby finał.
Na plus zaliczyć należy działania Joan, bo po raz kolejny pokazuje, jak jest niezwykle twarda. Jej pozbycie się zabójcy może się podobać - pokazuje bezwzględność i potrafi przekonać, że jest doświadczonym szpiegiem. Zaletą jest także sam Hongkong. Widać, że w istocie zdjęcia kręcono w tym mieście. Jednocześnie mamy absurdalną scenę w stajni z Arthurem. Widzi mordercę, który sięga po broń, ale reaguje dopiero 3-4 sekundy później, gdy wróg już z wymierzonym pistoletem podchodzi kilka kroków bliżej. To tylko świadczy o poziomie tego serialu.
Covert Affairs sięga w czwartym sezonie dna pod każdym względem. To nie jest ten serial, który podbił serca widzów w pierwszych dwóch seriach i który tak bardzo imponował w trzeciej. Brak pomysłu, sensownego podejścia i kreatywności.