Scenariusz, bazujący na wyraźnym motywie przewodnim, uwypuklającym losy trzech sierot ze szpitala w Sarajewie podczas wojny w Bośni. To zaledwie zaproszenie do dynamicznej podróży w odległych rejonach Ziemi oraz... Marsa. W Tetralogii potwora rezonowały aktualności ze świata. Pierwszy tom serii powstał na przełomie wieków, jeszcze przed atakami 11 września 2001 r., choć po wcześniejszych akcjach Al-Ka’idy (‏‎Al-Qāʿida) czy saudyjskich wahabitów w Bośni. Autor zdawał się przestrzegać przed religijnym radykalizmem i fundamentalizmem. W komiksie jej ucieleśnieniem była zakonspirowana organizacja Obscurantis Order (OO). Atak na WTC wzbudził taką trwogę w Bilalu, że w kolejnych tomach przeskoczył on z akcją na kolejne wcielenia jednego z mózgów OO. Całkiem nową narrację dociekliwi mogą uznać za błąd w sztuce, ale Bilal jest znany z niespodziewanych zwrotów akcji. Stąd pojawienie się nowego bohatera wyrosłego na unicestwionym klonie to koncept arcybilalowski. Podobnie jak uzupełnianie przez Bilala wykreowanego świata wyimaginowane doniesienia prasowe gazet przyszłości, fikcyjne dokumenty. Pomocnym miało być zamieszczenie słownika pojęć używanych w Potworze. Bilalowska Tetralogia potwora przywołuje traumatyczne doświadczenia z wojny w Bośni i Hercegowinie, toczącej się w latach 1992-1995. Autor początkowo wychowany w jugosłowiańskim Belgradzie, a od 1960 r. żył na emigracji w Paryżu. Z początkiem lat 90. XX w. zderzył się z intensywnością etnicznego i religijnego konfliktu w dawnej ojczyźnie - co odznaczało przypominaniem retrospektywnego „szpitalnego lejtmotywu” w Potworze. Dochodziła do tego autorska nieufność wobec systemów i struktur totalitarnych. Opresyjna rzeczywistość przyszłości oddziałuje na bioklony, szaraków, jak i możnych tego świata, podobnie jak przeciwstawne bieguny ideologiczne. Stąd czytelnik zorientowany w kwestiach historycznych i politologicznych o wiele świadomiej i pewniej będzie czuć się w dystopijnej fabule tetralogii.
Źródło: Egmont
Przekonujące i wiarygodne światy przyszłości tworzy Enki Bilal, ale w Tetralogii potwora pokazał pełnię maestrii. Tym razem wybór na bohatera, którym jest cudem ocalone dziecko ze szpitala sarajewskiego, obdarzone fenomenalną pamięcią od pierwszych chwil swego istnienia. To zarazem narrator opowieści, Nike Hatzfeld, nazwany na miejscu od nazwy obuwia sportowego, a nazwiska przekazanego mu przez francuskiego reportera wojennego Jeana Hatzfelda – choć nic nie wynika, aby zaopiekował się Nikem. Pobrzmiewają reminiscencje socjalistycznej Jugosławii, gdzie oficjalnie nie grało znaczenia, kim się było? Pytania o bycie „Serbem? Chorwatem? Muzułmaninem?”.
Główny adwersarzem Nike'a Hatzfelda jest ambiwalentny Optus Warhole, przeistaczający w kolejnych klonowych wcieleniach, jak i przeobrażeniach światopoglądów. Dodatkowo ów konstrukt imaginacji Bilala pojawia się w świadomości kilkunastodniowego Nike'a, leżącego na szpitalnym łóżku, widzącego gwiazdy przez „dziurę wojenną” („war–hole”) w suficie przebitym przez pocisk moździerza lub armaty czołgowej. Leżąca obok Nike'a druga sierota, to Leyla Mirkovic, która będzie miała szczęście zostać przybraną córką Zohary. Swoje życiowe powołanie odnajdzie w gwiazdach, stając się astrofizyczką. Najgorzej trafi Amir, choć jego umiejętności nabyte w szpitalu, ocalą go przed zainfekowaniem przez Muchę OO, które sporo namieszają w kolejnych tomach - dzięki przednim pomysłom Bilala, potrafiącego złowieszczo pokierować jedną zabójczą muchą „Bożą Robotnicą”, jak i całymi mechanicznymi rojami podobnie zabójczych owadów jako biotechnologicznym akcesorium Warhole’owskiego sprawowania nadzoru nad wykreowanym neoświatem. Nośny symbolem dla Bilala stał się syn słowackich emigrantów – Andy Warhol (faktycznie Andrew Warhola), że przetworzył ego w Optusa Warhole'a. Legenda pop-artu musiała dać do myślenia Bośniako-Czechowi. Zbieżność nazwisk Warhol – Warhole doprowadzi autora do realizowania przez ową kreaturę iście diabolicznych pomysłów, jak usunięcie pamięci ludzi i świata w celu zapanowanie wszechświatowego pokoju (skąd my to znamy?). Fanatyk religijny przeistacza się nonszalanckiego artystę i demiurga niszczącego i powołującego życie, posługując się zjawiskiem Kompresji Odbitej Śmierci. Warhole'owski akt wypowiedzenia wojny i jej prowadzenia staje się nowatorskim w jego rozumieniu środkiem wyrazu artystycznego, będącym kolejnym etapem rozwoju ludzkości. Ów anty-bohater kreuje serię spektakularnych aktów artystycznych majstersztyków w imię sztuki, czego przykładem morderczy happening, ze znamiennym zbryzganiem sterylnie białych ścian. Po slalomie nowych wątków do zasadniczego wyjaśnienia losów trójki sarajewskich sierot dochodzi w ostatnim tomie, pragnącym zamknąć zasadnicze wątki narracyjne. W części wypadków portrety bohaterów z uzupełnieniem ich historii, aby wybrzmiały w zadowalający sposób w głównej opowieści.
Źródło: Egmont
Styl Potwora jest uzależniający osobliwie niezwykłymi ilustracjami wizji przyszłości. Wyczuwalne zafrapowanie autora Blade Runnerem oraz Piątym elementem wcale nie jest zarzutem, gdyż w wielu miejscach i pomysłach Bilal zdumiewał niezmiennie. Charakterystyczne portretowanie fizjonomii bohaterów, do którego nas przyzwyczaił Bilal, zachwyca nadal. Pełne detali „niedokończone” rysy postaci pozostawały wycieniowane, istotnie wpływając na interakcje między bohaterami, emanując ilustratorskim kunsztem autora. Efektownie, wręcz olśniewająco Bilal zaprezentował wizję niedalekiej przyszłości. Przekonywające pokazana zabudowa przyszłości w chaotycznych i stechnicyzowanych molochach-miastach, oplecionych przewodami i z wyeksponowanymi neonami. W swym autorskim komiksie nie unikał pracy kolorysty, bezbłędnie posługując się pastelami, nie unikając szarości, czerni, czy bieli wspomnianych wnętrz i śnieżnych pejzaży. Ten styl dzieł sztuki pokochały najbardziej prestiżowe galerie i kolekcjonerzy, co widać w pięcio- i sześciocyfrowych cenach za akrylowe wersje obrazów jego kadrów i okładek z Tetralogii potwora. Tetralogia w jednotomowym woluminie, czyli Potwór to komiks w pełni zasługiwał na znalezienie się w serii Mistrzowie Komiksu. Bilala pokochało się za niedokończony w niedoskonałościach styl rysowania - przypominający to, co tworzył Franciszek Starowieyski. Niezapomniana kreska uzależnia od kolejnych dzieł, a że nie ma ich - to należy dziękować za możliwość przypomnienia klasyka europejskiego komiksu s-f, mając nadzieję, że któryś producentów z Netfiksa czy inszego kanału natknie się ten narysowany majstrsztyk.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj