Na platformie CANAL+ online pojawiły się kolejne odcinki kanadyjskiego miniserialu Potwór, opowiadającego prawdziwą historię aktorki Ingrid Falaise. Dwa najnowsze epizody prezentują rozwój przemocowego związku głównej bohaterki, w serialu noszącej imię Sophie, i Araba, którego pokochała. Kolejne części produkcji ukazują, jak, pomimo sprzeciwu rodziców, dziewczyna angażuje się w związek z „mężczyzną swego życia”. Względem najbliższych dopuszcza się haniebnych czynów – oszukuje, kradnie pieniądze. Zmieniają się jej priorytety - studia przestają być dla niej czymś, co się liczy. Tymczasem w relacji ze swoim M.  godzi się na coraz więcej zachowań ograniczających jej wolność i godzących w jej godność jako człowieka. I choć nie można mieć zastrzeżeń co do tego, że serial ukazuje rozwój przemocowej relacji w sposób prawdopodobny, to niestety, wciąż obecne są w nim wszystkie problemy pierwszych epizodów. Kanadyjskiej produkcji wciąż nie udaje się wzbudzać większych emocji, pomimo poruszenia tematu i przybliżenia opowieści mających ogromny ładunek emocjonalny. Jak udowadniają odcinki trzeci i czwarty, wciąż odpowiedzialna jest za to przeciętna realizacja oraz scenariusz. Został on napisany tak, iż nie wydaje się być stworzony na podstawie prawdziwej historii prawdziwej osoby, lecz naprędce, tendencyjnie sfabrykowany przez człowieka, który równie dobrze mógł w życiu nie doświadczyć przemocy domowej, a przy pisaniu korzystał jedynie ze swoich wyobrażeń na temat tego, jak wyglądać może relacja ofiary z oprawcą. Podczas seansu kolejnych epizodów wciąż ma się wrażenie, że to historia pozbawiona indywidualnego rysu, pozbawiona głębi.
fot. materiały prasowe
Rozczarowuje szczególnie to, że kolejne odcinki nie zostały wykorzystane, by choć trochę psychologicznie pogłębić bohaterkę. Wtedy łatwiej byłoby zrozumieć nam jej zachowanie, wejść w jej skórę. Tymczasem na ekranie oglądamy dziewczynę z idealnej, pozbawionej najmniejszej dysfunkcji rodziny, i ta nastolatka wchodzi w związek, który już od początku nie wydaje się być zdrowy. Ciekawi, dlaczego ta osoba nie wykształciła w sobie ani krzty asertywności. Oczywiście zakochanie do szaleństwa jest w stanie wiele wytłumaczyć – ponoć miłość jest ślepa - ale nie ulega wątpliwości, że o Sophie powiedziano nam zdecydowanie za mało. Serial nie wiele robi więc w kierunku, by pozwolić widzom zrozumieć syndrom sztokholmski i psychologię ofiary. Za brak wyczulenia Sophie na pewne niepokojące sygnały odpowiedzialny może być jej całkowity brak życiowego doświadczenia – jak dowiadujemy się w tych odcinkach, bohaterka ma dopiero 18 lat. Ale tu pojawia się kolejny problem – główną postać gra aktorka, która nie wygląda już na nastolatkę. Przez to często infantylne zachowania i skrajna naiwność Sophie działają w oczach widzów na jej niekorzyść. Chociaż za całe zło odpowiedzialny jest jej mąż i to jego chcemy winić (nie ulega przecież wątpliwości, że za przemoc odpowiedzialny jest wyłącznie jej sprawca, a nie „prowokująca go” ofiara), to jednak nie manipulacje M., a naiwność, pasywność i uległość Sophie wysuwają się na pierwszy plan w produkcji Potwór. Twórcy źle więc to rozegrali. Oczywiście przyczyn takiego stanu rzeczy upatrywać należy nie tylko w samym scenariuszu, ale i w aktorstwie Mehdiego Meskara. Jak dowodzą odcinki trzeci i czwarty, jego obsadzenie w roli męża-kata i manipulanta było pomyłką. Ciekawe byłoby oczywiście, gdyby aktor o tak przyjaznej powierzchowności ukazał, jak bardzo zwodniczy może być wygląd i odpowiednio zaprezentował przerażające, mroczne oblicze granej przez siebie postaci. Tutaj to się niestety nie udało. M. jako oprawca nie budzi niemalże żadnego lęku i przez to trudno odnieść wrażenie, jakoby bohaterka znajdowała się w potrzasku. Zamiast tego wydaje się, że tak naprawdę może odejść w każdej chwili, a jej mąż nie stanowi poważnego zagrożenia.
fot. materiały prasowe
Mimo wszystkim mankamentów, serialu Potwór nie ogląda się źle i po czterech odcinkach liczącej sześć epizodów serii szkoda już zrezygnować z oglądania. Choć produkcja nie zachwyca realizacją, to tę historię chce się poznać do końca - szczególnie zważywszy na to, że wszystko wydarzyło się naprawdę. Plusem serialu wciąż bezsprzecznie jest też to, iż  może on pełnić funkcję uświadamiającą, funkcję serialu-ostrzeżenia. Na przykładzie Sophie ukazuje, że jeśli przymknie się oko na pierwsze przemocowe zachowania w związku, to później może być już za późno. Oprawca posuwać będzie się za każdym razem dalej, a zapewnienia o zmianie to jedynie czcze obietnice. Produkcja Potwór, choć pozytywnie nie zaskoczyła, nie obniżyła też swojego przeciętnego poziomu. Można oczywiście żałować, że historia Ingrid Falaise nie doczekała się lepszej realizacji, by mogła mocniej oddziaływać na widzów, lecz po mocnym cliffhangerze z czwartego odcinka z ciekawości sięgnę po dwa ostatnie epizody serii.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj