Wcześniejsze odcinki serialu Potwór, kanadyjskiej produkcji opowiadającej prawdziwą historię aktorki Ingrid Falaise, przyzwyczaiły widzów do niespecjalnie wysokiego poziomu. Po ostatnie dwa epizody tej serii sięgałam więc bez większych oczekiwań, ale z ciekawością, jak dalej potoczyła się historia głównej bohaterki. I choć sama seria, jeśli chodzi o realizację, większych zaskoczeń nie przynosi, to jednak to, do czego dalej posuwał się M. w związku z Sophie, szokuje i przeraża. Na odcinki piąty i szósty przypadła bowiem kulminacja najbardziej dramatycznych wydarzeń i najgorszych postępków arabskiego męża. Chyba nikt do końca nie spodziewał się, że naprawdę dojdzie do zbiorowego gwałtu na jego żonie – gwałtu, do którego sam podżegał swych pobratymców. Zatrzymaniem akcji w tym momencie skończył się bowiem czwarty epizod. Najgorszy scenariusz okazał się jednak prawdą, a my, widzowie, mieliśmy okazję zobaczyć, do jakiego stopnia Sophie jest omamiona – kobieta nie zgłosiła nawet gwałtu na policję, a po traumatycznym wydarzeniu wciąż utrzymywała z mężem kontakt. Dwa ostatnie odcinki przybliżyły wszystkie okropieństwa, których doszło w życiu Sophie, czego kulminacją było po pierwsze skłonienie Sophie przez M. do samobójstwa (mężczyzna dostarczył przecież nawet tabletki), a po drugie sytuacja, z której bohaterka cudem uszła z życiem – Arab przecież niemalże udusił swą żonę. W dwóch ostatnich odcinkach serii dzieją się rzeczy niesłychane i trudno sobie wyobrazić, że po tym wszystkim dziewczyna wciąż liczyła, że „miłość jej życia” może się zmienić. Choć wydarzenia, które się rozegrały, były iście dramatyczne, i przeraża to, co stało się z bohaterką, oraz to, jak bardzo nieracjonalnie postępują omotane ofiary przemocy, to jednak dwa ostatnie odcinki nie zaskakują – wciąż nie udaje im się wywołać emocji, które powinny wypływać z tego typu przedstawianych wydarzeń. Serial konsekwentnie przez cały sezon ma więc te same problemy, ale prawdę mówiąc, do tego dość powierzchownego sposobu opowiadania można się po czterech odcinkach przyzwyczaić, zaakceptować go i śledzić serię tylko po to, by dowiedzieć się, jakie były dalsze losy Sophie, a właściwie Ingrid Falaise.
fot. materiały prasowe
Pozytywnym zaskoczeniem dwóch ostatnich odcinków było większe skupienie się na rodzicach (i ogólnie rodzinie) głównej bohaterki. Tego brakowało trochę we wcześniejszych epizodach. Dla rodziców przecież obserwacja tego, co dzieje się z córką, która odrzuca ich pomoc,  jest prawdziwą tragedią. Można dostrzec, że gdyby nie oni, to Sophie pewnie nie przeżyłaby tego małżeństwa. Oczywiście może dziwić ich reakcja na próbę samobójczą córki – zamiast zawieźć ją do szpitala i do psychiatry, oni siadają z nią przy ognisku i śpiewają piosenki. W tym serialu od czasu do czasu musimy jednak przymykać oko na tego typu nieprawdopodobne postępowania bohaterów. O ile kwestia rodziców została należycie rozwinięta, to niestety dalsze poprowadzenie wątku M. i doprecyzowanie, co właściwie się z nim stało, jakie były jego dalsze losy, pozostawia sporo do życzenia. Nie wiemy, czy Sophie musiała wstąpić na drogę prawną, czy wystąpiła o zakaz zbliżania, czy M. został deportowany za nielegalne przebywanie w Kanadzie, czy też po jakimś (właśnie, po jakim?) czasie sam dał spokój swej ofierze. Jego dalsze losy i to, czy poniósł jakąkolwiek karę za bycie oprawcą, to nurtujące kwestie, które niestety nie doczekały się w serialu rozwinięcia. Szkoda, bo twórcy i sama Ingrid Falaise, która wypowiada się z offu już po zakończonym ostatnim odcinku, mogliby nadmienić o losach M., chociażby przed napisami końcowymi. Tymczasem jeszcze na samym zamknięciu serii czujemy istotny brak ważnych informacji, a tym samym kolejne, finałowe już rozczarowanie. Pomimo tego, że serial w reżyserii Patrice Sauvé nie należy do najlepszych i poległ na dość wielu płaszczyznach (przede wszystkim emocjonalnej oraz w kwestii zgłębienia się w syndrom sztokholmski,  byśmy w pełni mogli zrozumieć ofiarę), to jednak Potwór może spełniać istotną funkcję – ostrzeżenia. Po seansie tej serii chyba wszyscy widzowie będą bowiem wyczuleni na to, by pod żadnym pozorem nie lekceważyć pierwszych sygnałów przemocowych zachowań – Potwór pokazał bardzo wyraźnie, że mają one swój dalszy ciąg, a oprawca nigdy się nie zmieni i nie można liczyć na to, że kiedyś zrozumie swoje błędy. Serial zachęca, by nigdy nie zapominać o swojej godności, godności jako człowieka, i wyczula, by nie pozwolić, aby miłość uczyniła nas ślepymi. Jeśli więc ta produkcja pomoże choć jednej osobie – będąc przestrogą lub dodając odwagi do odejścia ze związku, w którym obecna jest przemoc – to jej powstanie miało sens. Za sprawą dwóch ostatnich odcinków Potwór dowiódł swego przeciętnego, lecz równego poziomu. Patrząc na całą serię, można żałować, że historia o tak ogromnym potencjale emocjonalnym nie doczekała się lepszej realizacji. Zapowiedzi serialu pozwalały sądzić, że czeka na nas poruszająca produkcja. Tymczasem, już na początku serii, konieczne było dość mocne obniżenie oczekiwań. I tak już zostało do końca.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj