Podstawą dla serialu "Powers" produkcji PlayStation jest seria komiksowa o tym samym tytule ze scenariuszem Briana Michaela Bendisa (dla Marvela napisał m.in. głośne House of M czy Secret Invasion) i rysunkami Michaela Avona Oeminga. To policyjny procedural, którego bohaterami są detektywi Christian Walker i Deena Pilgrim. Należą oni do specjalnego oddziału, który zajmuje się sprawami związanymi z działalnością superbohaterów, tytułowych Powers (czyli Mocy). Serial dosyć swobodnie traktuje materiał źródłowy, zmieniając główne wątki (na przykład w komiksie wszystko zaczyna się od zabójstwa Retro Girl, a w serialu - od śmierci herosa imieniem Olympia), a także życiorysy samych bohaterów (na chwilę obecną nie wspomina się choćby o ich długowieczności). Podobnie jak kinowe ekranizacje historii obrazkowych, "Powers" czerpie z oryginału, tak zmieniając jednak szczegóły, że otrzymujemy pod wieloma względami inną historię. [video-browser playlist="676027" suggest=""] Historię, u której podstaw stoi Walker, niegdyś znany Diamond, czyli jeden z potężniejszych superbohaterów, który stracił jednak swoje moce. My poznajemy go jako zwykłego człowieka, który żyje w cieniu swojej wielkiej przeszłości, nieustannie pragnąc powrotu niezwykłych zdolności. Fabuła toczy się więc dwutorowo: na pierwszym planie jest współczesne śledztwo, powrót do miasta pewnego – uznawanego za martwego – groźnego człowieka, a także Wolfe, czyli trzymany w celi morderca, który pożerał setki, a może i tysiące ludzi; z drugiej strony nieustannie powracają wątki z poprzedniego życia Walkera, czy to w formie wspomnień, czy przebłysków scen, bo raz, że sam bohater nie jest w stanie zapomnieć o dawnej potędze, a dwa – nowa sprawa ściśle wiąże się z nim samym i jego starymi „znajomymi”. W Walkera wciela się Sharlto Copley, który na dużym ekranie najpierw dał się poznać jako główny bohater "District 9", później w "The A-Team", a potem powracał jako „ten zły” w "Maleficent" i "Elysium", by w ostatnich miesiącach urzekać jako tytułowy robot "Chappie". Obsadzenie go w roli niejednoznacznego policjanta, wiecznie patrzącego za siebie, drażliwego, nieufnego i mającego obsesję na punkcie mocy było błyskiem geniuszu – Copley jak mało kto potrafi równie wiarygodnie wcielać się zarówno w herosa, jak i w złoczyńcę, co doskonale robi w "Powers". Jego Walker to postać, która raz budzi w nas sympatię (gdy opowiada Pilgrim o swojej chwale i kontraktach marketingowych), kiedy indziej zaś strach (odcinek Paint It Black). To bohater, który niespodziewanie może stać się złoczyńcą – obserwowanie, jak Walker balansuje na tej granicy, jest fascynujące. [video-browser playlist="676029" suggest=""] Kluczy do sukcesu "Powers" było jednak więcej. Po pierwsze, inaczej niż choćby The Flash, serial PlayStation kierowany jest do starszego widza, dużo w nim krwi, samo podejście do tematu posiadania mocy jest o wiele dojrzalsze, ukazuje wiele stron takiej sytuacji, nie skupiając się wyłącznie na „fajności”, ale również podkreślając wady (wzruszająca Retro Girl, jedna z najpotężniejszych osób na planecie, płacząca nad tymi, których nie jest w stanie ocalić), a nawet pokazując marketingową stronę tego wszystkiego, to, jaki wpływ obecność superherosów może mieć na dzieciaki, jak oddziałuje na popkulturę. Po drugie zaś (i najważniejsze), serial doskonale korzysta ze zbudowanej w komiksie mitologii "Powers", z tego, że do tego świata wkraczamy nie w czasie pojawienia się mocy, ale gdy osoby takie obecne są wśród ludzi od lat, że nasi bohaterowie mają przeszłość – przez to i oni, i uniwersum zyskuje na głębi, może odwoływać się do samego siebie, sięgać do swojej historii, oferować ciekawe refleksje. Zobacz również: „Humans” – teaser nowego serialu AMC Dlatego "Powers" w dużej mierze stanowi świetną przeciwwagę dla młodzieżowego i bardziej rozrywkowego "The Flash" czy dla "Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D.", gdzie zdecydowanie bardziej stawia się choćby na efektowność (w "Powers" mało jest wielkich pojedynków, samo starcie Walkera z Wolfem rozegrano bardzo oryginalnie). To serial dla widza, który chce – choć brzmi to paradoksalnie – bardziej realistycznego podejścia do superbohaterów. Czy jest to podejście lepsze? Sprawa indywidualna. Cieszyć się należy z faktu, że widz wreszcie ma wybór.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj