W końcówce 5. serii pożegnaliśmy postacie w nadzwyczaj dramatycznych okolicznościach - śmierć jednego z głównych bohaterów miała wpływ na losy wszystkich pozostałych. Każdy z nich postanowił zacząć układać sobie dalsze życie na swój sposób i właśnie to jest motywem przewodnim premierowego epizodu 6. sezonu. Twórcy zaznajamiają nas z wydarzeniami dotyczącymi wszystkich głównych postaci i delikatnie zawiązują intrygę fabularną, którą będziemy śledzić w kolejnych odcinkach.
Władek wciąż nie pogodził się z końcem wojny i kontynuuje swoją walkę w partyzantce, zmagając się z coraz to większymi problemami, z których największym jest tęsknota za Rudą pozostałą w Warszawie. Młodszy z braci Konarskich razem z Celiną mieszka i pracuje w Monachium. W przeciwieństwie do ukochanej nie potrafi zapomnieć o Polsce i wojnie, dlatego wykorzystuje pierwszą nadarzającą się okazję, by powrócić. Celina z kolei marzy o zwykłym, spokojnym życiu. W jej postawie można odnaleźć uczucia wszystkich młodych dziewczyn, które w pierwszych latach powojennych chciały przede wszystkim żyć.
Bronek z Wandą mieszkają w Londynie i też mają zupełnie inny pogląd na dalsze życie. Ona chce spokoju, on sprawiedliwości. Wydaje się, że będziemy świadkami poważnych tarć w idealnej parze, co na pewno wyjdzie im na dobre, bo Wanda to najsłabiej napisana bohaterka Czasu honoru, a jej związek z Bronkiem wiele razy bywał patetyczny i wydumany. Doskonale w nowej polskiej rzeczywistości odnalazła się z kolei Lena, która studiuje, pracuje i wychowuje synka, wciąż pamiętając o zmarłym mężu. Scena, w której odwiedza ona grób Janka, jest najbardziej wzruszającą w tym odcinku.
[image-browser playlist="590138" suggest=""]©2012 TVP2 / fot. Monika Zielska
Epizod "Wezwanie" wprowadza do serialu kilku nowych bohaterów, ale na razie nie wydają się być oni szczególnie intrygujący. Ich losy z pewnością rozwiną się dopiero w dalszej części sezonu. Warto zwrócić uwagę jedynie na nowego współpracownika Ady Lewińskiej, który zdaje się mieć swój potencjał, zwłaszcza że zastępuje postać pułkownika Wasilewskiego, niezbyt fascynującego bohatera z piątej serii. Sama Lewińska to także postać, która może w tym sezonie pokazać coś więcej, bo mam wrażenie, że w poprzednim trochę zawiodła. To bohaterka, którą zdecydowanie stać na więcej.
Dużą zaletą premierowego odcinka była oczywiście wspaniała muzyka Bartosza Chajdeckiego, który odpowiadał za oprawę także w poprzednich sezonach. Ścieżki dźwiękowe wspaniale budują klimat i śrubują napięcie. Pochwała należy się także za dbałość o detale w warstwie wizualnej i scenograficznej. Zadymiony, londyński pub świetnie wpasowuje się w estetykę odcinka, a charakteryzacja bohaterów jak zwykle nie budzi żadnych zastrzeżeń. Czas honoru zawsze dbał o jak najbardziej wierne oddanie realiów czasów i nadal stanowi to o jego sile.
"Wezwanie" utrzymane jest raczej w nostalgicznym i sentymentalnym klimacie. Akcja jest dopiero zawiązywana, a poszczególne wątki zostały jedynie muśnięcie i przedstawione widzom. Spokojne, klimatyczne otwarcie nowego sezonu może wypaść całkiem nieźle, jeśli już w kolejnych odcinkach akcja przyśpieszy i fabuła zacznie się intensywnie rozwijać. Póki co Czas honoru przywitał nas z dawno niewidzianymi bohaterami i teraz nie pozostaje nic innego, jak tylko czekać na dalsze ich losy.