Pierwszy tom cyklu Kass Morgan to była przyjemna lektura (czytaj więcej), która pozwalała lepiej poznać bohaterów znanych z serialu, choć sama fabuła szybko idzie w zupełnie inną stronę. To też było czuć w drugim tomie (czytaj więcej), który niestety za bardzo skupiał się na słabo prowadzonych wątkach romantycznych, kosztem ciekawej walki o przeżycie w postapokaliptycznym świecie. Trzeci tom na szczęście nadrabia i znów jest dobrą lekturą na przyjemny wieczór. Przede wszystkim wszelkie porównania z serialem The 100 na tym etapie są już pozbawione sensu. Nadal mamy kilku znanych bohaterów, ale cała historia jest kompletnie inna. I tak naprawdę wszystkie jej aspekty są oparte na zupełnie innych fabularnych motywach, niespodziankach, a interakcje bohaterów są również inaczej prowadzone. Ba, nawet niektórzy bohaterowie są zupełnie innymi ludźmi (jak Octavia, siostra Bellamy'ego), co jedynie pokazuje wkład twórców serialu, którzy interesująco rozwinęli własną historię osadzoną w świecie Kass Morgan. Nie powiedziałbym, że książkowa wersja jest w jakiś sposób gorsza. Jest niezła, ciekawa, potrafi zainteresować i czyta się ją naprawdę przyjemnie, ale po prostu jest inna. W trzecim tomie, jak i w poprzednich, nie znajdziemy fabularnych zalet serialu, ale dostaniemy rozmaite interesujące aspekty dające frajdę. Powieść nadal utrzymuje formą znaną z poprzednich tomów, czyli każdy rozdział jest opowiadany z perspektywy jednego bohatera. Dzięki temu, że mieszkańcy stacji wylądowali na Ziemi, wszystko jest tym razem ściśle ze sobą powiązane. To pozwala poprawić najsłabszy wątek całej fabuły, czyli historię Glass i jej chłopaka, Luke'a. Przez znaczną część książki Morgan wychodzi z ustalonych przez siebie ram nastoletniego, banalnego romansu, pokazując tę parę z nowej perspektywy. Udaje się poprawić, zaciekawić i przestać nudzić. Szkoda tylko, że potem wątek Glass wraca do punktu wyjścia. Znów całość mocno weszła na rejony kiczowatego romansu, bez krzty wiarygodności, emocji czy chemii pomiędzy postaciami. Jest lepiej, ale nadal jest to najsłabszy element całej historii.
Źródło: Bukowy Las
Poza tym The 100. Homecoming jest tym, czego można oczekiwać po całym koncepcie: historią osadzoną w postapokaliptycznym świecie, gdzie niebezpieczeństwo czai się za każdym rogiem, wewnętrzne konflikty napędzają rozwój fabuły, a walka o przeżycie jest chlebem powszednim. Autorce udaje się w końcu wejść mocniej w ten temat i opowiedzieć go tak, by odbiorca się zaangażował i wciągnął. Można śmiało identyfikować się z postaciami i emocjonować się ich zmaganiami, które mają nie tylko zapewnić im bezpieczeństwo, ale i dać pokój na Ziemi wszystkim mieszkańcom. Niby brzmi banalnie, ale wychodzi całkiem wiarygodnie. Nie powiem, jestem pozytywnie zaskoczony jak sprawnie rozwija się historia. Pozwala czerpać tyle frajdy, ile oczekiwałbym po niej. Morgan napisała trzeci tom w podobnym stylu, ale bardziej skupia się na polityce, wątku przeżycia i rozwoju bohaterów, niż na romansach, które były zmorą poprzedniego. Nie jest to bynajmniej dzieło wybitne, ani jakoś szczególnie oryginalne, ale napisane tak, że czytelnik szukający lekkiej i przyjemnej lektury, może spędzić mile czas. I to właśnie jest największy plus tej książki. Jest po prostu niezłą rozrywką wartą zachodu, kiedy chcemy poczytać coś niezobowiązującego, ale nadal na przyzwoitym poziomie.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj