Czy gdy dostajemy od losu drugą szansę, by przeżyć nasze życie w bardziej intensywny sposób, to jesteśmy w stanie to wykorzystać? Na to pytanie starają się odpowiedzieć twórcy nowego serialu Canal+. Sprawdzamy, jak im wyszło.
Jan (
Bartłomiej Topa) prowadzi nudne, wyprane z emocji życie. Ogranicza się ono w sumie do kursowania między domem a biurem. Jego egzystencja nie ma dla nikogo większego znaczenia. Po zawale serca w pracy zostaje znaleziony dopiero na drugi dzień, bo nikt się nie interesował, czemu nie wrócił do domu. Na pogrzebie pojawia się tylko żona (
Magdalena Walach), córka (Zuza Mikołajczyk) i przyjaciel (
Wojciech Mecwaldowski) z partnerką (
Maria Dębska). Jakby świat nie zarejestrował jego istnienia na tyle mocno, by komuś go zabrakło. Na szczęście los postanawia dać Janowi drugą szansę, choć w dość makabryczny sposób. Dochodzi bowiem do zmartwychwstania. Nasz bohater budzi się w trumnie złożonej w grobie. Gdy już się z niej wydostaje, orientuje się, że nawet rodzina szybko o nim zapomniała i wyrzuciła cały jego dobytek do kontenera na śmieci. Nie ma po co wracać, więc postanawia zacząć wszystko od nowa, ale już bez popełniania dotychczasowych błędów. Jan zawsze marzył, by być kimś innym.
Scenarzysta
Krzysztof Rak, który napisał świetnych
Bogów i
Sztukę kochania. Historii Michaliny Wisłockiej, postanowił zgłębić tajniki wiary i tego, czym w różnych wierzeniach jest zmartwychwstanie, łącząc to z opowieścią o hrabim Monte Christo. Jan jest człowiekiem, który wraca do świata żywych i jak cień śledzi swoją dawną rodzinę, próbując jednocześnie stworzyć nową personę, która będzie szczęśliwsza. Sama koncepcja jest bardzo ciekawa. Mamy bowiem człowieka, który chce zmienić swoje życie, ale nie może oderwać się od poprzedniego. Trzyma się go kurczowo, jakby się bał, że odpuszczając kompletnie, straci tożsamość. I nie ma znaczenia, że obserwowanie nowych seksualnych podbojów żony sprawia mu ból. Odbiera to chyba jako wymiar jakiejś pokuty za to, że może wszystko zacząć od nowa. Jedyną osobą, która wie o jego powrocie, jest przyjaciel Kostek - on także chciałaby zmienić swoje życie, ale nie wie, jak to zrobić. Wykorzystuje więc Jana jako pewnego rodzaju króliczka doświadczalnego. Chce z jego pomocą zrozumieć sens życia.
Rak świetnie nakreślił postaci, dając aktorom bardzo dużo materiału do pracy, co najlepiej widać po Topie i Mecwaldowskim. Rozmowy są błyskotliwie napisane i aż chce się ich słuchać. Jest pomiędzy nimi kumpelska więź, którą widz wyczuwa. Przerzucają się czasami niewinnymi złośliwościami, które po prostu bawią. Podobno aktorzy mieli też dużą swobodę w improwizacji, by dialogi były naturalne, a nie ograniczone sztywno przez scenariusz. I trzeba przyznać, że ta wolność wyszła im na dobre. Panowie świetnie się dopełniają.
Niestety, tego samego nie można powiedzieć o duecie Walach/Dębska. Ich rozmowy są bez polotu. Brakuje w nich nie tyle naturalności, co jakiejś iskry przyjaźni. Miejscami można odnieść wrażenie, że te ich spotkania są wymuszone. Jakby Rak czuł większą przyjemność przy pisaniu dialogów między facetami, ale chciał zrównoważyć scenariusz, pokazując to, jak bohaterki przeżywają całą sytuację i z jakimi problemami się borykają. I była to bardzo dobra decyzja, tylko mogłaby być bardziej dopracowana na poziomie scenariusza.
Reżyser
Adrian Panek, twórca
Wilkołaka i
Daas, zabiera nas też w podróż po Warszawie, w której mieszają się różne kultury. Jest to słodko-gorzki obrazek ludzi, którzy ze sobą pracują, dzielą wspólne marzenia i niosą podobny krzyż, ale się nie lubią. Każdy szuka szczęścia i chce je osiągnąć na swój sposób. Niektórzy wiedzą, czego chcą, ale boją się po to sięgnąć. Inni tkwią w sytuacji, która im nie odpowiada, ale obawiają się zmian lub samotności. I tym
Powrót wyróżnia się na tle innych rodzimych produkcji. To nie jest dramat pokazujący nam, jak życie jest dołujące. Jest to raczej czarna komedia, która skłoni widza do zastanawiania się nad swoim życiem i być może będzie bodźcem do drobnych zmian. Nie ma tutaj tonu moralizatorskiego, są za to dobre emocje, które mogą na nas rezonować.
Powrót ma ciekawą historię, która niestety jest trochę sztucznie rozwleczona licznymi utworami muzycznymi. Znane hity radiowe niczym teledyski są wplatane w epizody i wydłużają ich czas. Ta produkcja dużo by zyskała, gdyby odcinki trwały 30 minut i były bardziej skondensowane. Warto jednak po nią sięgnąć, bo czas z nią raczej do straconego należeć nie będzie.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h