Po dwugodzinnych historiach Effy i Cassie przyszła kolej na wyczekiwanego Cooka. Wyzute z atmosfery imprez, alkoholu i innych używek poprzednie odcinki bowiem zupełnie nie przypominały dawnych Kumpli. Cook, bohater ostatnich dwóch epizodów, mógł stanowić prawdziwe odkupienie. Jego charakter chyba najlepiej korespondował z tym, czym produkcja E4 była na początku - ostrym, kontrowersyjnym dramatem o brytyjskiej młodzieży.

W przeciwieństwie do nowych historii o Effy i Cassie, życie 20-letniego Cooka zbytnio się nie zmieniło. Zadziorny buntownik nie trafił do świata korporacji, nie dorobił się też tajemniczego fotografującego go właściciela. Zamiast tego Cook wciąż tkwi w mrocznym świecie narkotyków i drobnych przestępców. Być może nie jest już tak lekkomyślny i porywczy, jak wcześniej, ale w końcu nie jest już nastolatkiem.

O ile jednak odcinki poświęcone Cookowi najbardziej ze wszystkich przypominają Kumpli z chociażby poprzedniej serii, tak wciąż powielają one błędy finałowego sezonu. Znów stanowią odrębną historię, brak w niej jakichkolwiek znanych twarzy, a nowe zbyt szybko znikają z ekranu, by można było je poznać lub – co ważniejsze – polubić.

W strukturze ostatniej serii dominuje przypadkowość. Zostajemy rzuceni w wir wydarzeń i obserwujemy dalszy (bardzo krótki) rozwój wypadków, będący ledwie małym epizodem z życia bohatera. Wyjątkowo dziwi też brak jakiegokolwiek odwołania do tego, co działo się wcześniej, do postaci, których nie mieliśmy szansy ujrzeć. Dodatkowa siódma seria mogłaby być wspaniałym hołdem dla serialu, tymczasem oglądamy pisane na kolanie scenariusze, do których zaangażowano aktorów, którzy akurat w czasie przeznaczonym na zdjęcia byli dostępni.

Zwieńczenie części "Skins Rise" po całkiem niezłym wprowadzeniu w odcinku piątym niestety zawodzi. Fantastyczny dramatyzm, jaki wywołała muzyka, a także montaż w ostatnich chwilach poprzedniego epizodu nie tylko zostaje szybko rozwiany, ale też ani na chwilę nie powraca. Większość finałowej godziny Kumpli to bieganie po lesie i szukanie rodziców Emmy, a następnie jej samej.

Groźny czarny charakter wzbudza tyle strachu, co kujon z pierwszej ławki. Może postać Louiego świetnie spisałaby się jako szkolny łobuz, ale na pewno nie jako bezlitosny morderca. Zresztą fakt, że powiesił ukochaną Cooka, nawet na samym zainteresowanym nie zrobił wielkiego wrażenia. Zobaczył, przeszedł obok i zaczął wygłaszać moralizatorski monolog będący echem tego z prologu. Przez chwilę można było poczuć, że wróciła do nas Pogoda na miłość.

Jeśli miałbym wskazywać stacje telewizyjne, które przedłużyły serial wyłącznie dla pieniędzy, prawdopodobnie wymieniłbym wszystkie amerykańskie kanały ogólnodostępne i kablowe, zanim dotarłbym do programów brytyjskich. Niestety E4 skutecznie zrujnowało reputację niegdyś fantastycznego serialu. Ostatnia seria przypomina filmowy sequel realizowany przez reżysera, który wszystko, co miał do powiedzenia, umieścił w pierwszej części.

Siódmy sezon był zupełnie inny od wcześniejszych. Podczas gdy pierwsze sześć znakomicie ilustrowało degenerację świata młodych ludzi i studiowały najważniejsze rodzinne problemy, w ostatnich sześciu odcinkach nie da się znaleźć nic, co usprawiedliwiało ich istnienie. Wbrew początkowemu entuzjazmowi, teraz należy uznać, że ostatecznie były zupełnie niepotrzebne.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj