Zaczyna się od dobrej historii doktora Webbera. Stary wyga nadal leży i nawet nie bardzo chce mu się specjalnie ruszać, choć - jak podkreślają inni lekarze - powinien. Mówi on o "prawie dwóch", które polega na tym, że jeśli na sali dwóch chirurgów się kłóci, to muszą przekonać trzeciego, który poprze jednego z nich i w ten sposób zadecyduje o rozwiązaniu sporu. Patrząc na to, co się dzieje w szpitalu, śmiało można to nazwać "prawem silniejszego" - nie zawsze zwycięży ten, kto ma rację.
Motyw ten będzie przejawiał się już do końca i ustali ton całej historii. Szczególnie w kwestii sporu na linii Grey-Yang oraz Karev-Grey. Do tego dojdzie jeszcze problem Mirandy, ale po kolei...
Mąż Bailey wrócił, poświęcając dla niej karierę. Wolał być bliżej rodziny. Nie rozumiem, dlaczego Bailey tego nie akceptuje, ale już od dawna wiadomo, że twórcy lubią z Mirandy robić wspaniałego lekarza i okropnego towarzysza życia. Właściwie to popularna lekarka jest jedną z najgorszych pracoholiczek i najbardziej antypatycznych osób wśród bohaterów. Na głowę bije ją tylko Cristina, która jest najmniej sympatyczną osobą, jaką świat Chirurgów poznał.
Tym razem chodzi jednak o coś więcej, bo jak sugerują różne wizje, a także sugestywne zakończenie odcinka, Miranda ma problemy z własnymi demonami. Nie wiadomo, czy spowodowanymi jakąś chorobą, czy po prostu przemęczeniem. W każdym razie będzie to niezwykle istotny motyw w dalszej części sezonu i warto na ten wątek zwracać uwagę.
[video-browser playlist="634059" suggest=""]
Kolejna ważna sytuacja to sprawa drukarki. Jak wiemy, Meredith dostała dofinansowanie i może prowadzić swoje badania z wykorzystaniem zaawansowanej drukarki 3D. Pierwszym przedmiotem, który wychodzi spod jej rąk, jest... widelec. Oczywiście to zaledwie preludium, bo już kolejny to odpowiedni narząd, który w przyszłości ma przysłużyć się nauce. I tutaj będzie niezłe spięcie z udziałem Yang, która dzięki swojemu "rekinkowi" odkryła, że drukarka może pozwolić uratować życie jej pacjentowi. Tyle że Meredith i Cristina nie za bardzo za sobą przepadają po ostatnich gorzkich słowach. Nie śmiem wnikać, kto w tym sporze ma rację, bo wina leży po obu stronach, ale gdyby Yang trochę mniej myślała o swojej karierze, mogłaby więcej zdziałać.
O spięciach Kareva z Yang podczas operacji czy pouczeniu przez Dereka młodego Avery'ego nie ma nawet co pisać, bo to wypełniacze budujące świat szpitala. O wiele ciekawej wypada wątek "rozmowy kwalifikacyjnej" z Torres i nową miłością Hunta. Cieszy fakt, że Owen szuka swojego szczęścia po przejściach z Yang.
Ósmy odcinek dowodzi, że Chirurdzy mają się bardzo dobrze. Mnogość wątków zaskakuje, ale twórcy z Shondą Rhimes na czele znani są z tego, że bardzo dobrze łączą poszczególne wydarzenia i postacie w spójną całość. Mimo dziesiątego sezonu na karku wciąż trzymany jest wysoki poziom.