Proceder to film nie tylko dla fanów hip-hopu. Kino biograficzne, podobnie jak słynne Jesteś Bogiem opiera się na ciekawej historii, która jest warta opowiedzenia. Można nie być fanem jego muzyki, w ogóle można nie lubić rapu, ale trudno przy tym nie docenić atrakcyjnego sposobu snucia opowieści. Jest wyczucie i przede wszystkim oparcie na muzyce, bo nie raz to właśnie rymy samego Chady stają się fundamentem budowanej narracji. To jest sztuka zrobić film, który ma jakąś artystyczną wizję, wartość, a na dodatek jest skierowany do widza, który go zrozumie. Uniwersalność przekazu jest jednym z mocniejszych punktów Procederu. Nie jest to jednak historia lekka i szczęśliwa. Jeśli ktokolwiek słyszał o Chadzie, wie, że nie miał on życia usłanego różami. Bracia Węgrzyn przedstawiają widzom postać dość niejednoznaczną. Nie jest to po prostu jakiś bandyta i raper mający pstro w głowie. Otrzymujemy analizę charakteru człowieka i jego problemów emocjonalnych, życiowych, a także społecznych. Obserwujemy próby wyrwania się z przestępczego życia, które są niweczone przez samego rapera. Chada był człowiekiem trapionym różnymi demonami, co Proceder doskonale podkreśla. Pozwala widzom zrozumieć, że bycie raperem (bez względu, czy mówimy o przedstawicielu nurtu rapu ulicznego, czy innego), to coś więcej niż wizerunek pewnego siebie człowieka z kasą i kobietami u boku. Dlatego też Proceder to przede wszystkim historia diabelnie trudnego życia - człowieka z problemami i z pasją sercu. A to daje głębsze spojrzenie na określone aspekty tworzenia postaci i jej drogi.  W filmach opowiadających o przedstawicielach kultury hip-hopowej ważna jest autentyczność. Jej brak może w oka mgnieniu zabić cały wydźwięk historii lub ją przytłoczyć. Dlatego też scenariusz Procederu jest tak zaskakujący. Wszystko brzmi tak dziwnie prawdziwie. Tak jak w filmach Patryka Vegi możecie mieć wrażenie, że dialogi są zbyt komediowe, czasem sztuczne, tak tutaj zaskakują autentycznością. Czuć, że dialogi są dosłownie z życia wzięte i, o dziwo, nie brak w nich czarnego humoru. Ostatnią rzeczą, którą spodziewałbym się po Procederze, to sceny, w których można się zaśmiać, a tych nie brakowało. Reżyserzy wykazali się jednak doskonałym wręcz wyczuciem czasu, bo puenty trafiały w punkt i cała sala się śmiała. W filmie nie brak też żartów z prawdziwymi raperami. Szczególnie zadziałał gag z udziałem Vienia. Jednak wtedy, gdy jest poważnie, nie ma miejsca na humor czy lekkość, a nie brak w Procederze momentów mocnych i emocjonalnych. Stanowią one dobrą równowagę pomiędzy wątkami i dają w odpowiednim momencie oddech. Piotr Witkowski to aktor, o którym pewnie mało kto słyszał. Wciela się on w Chadę w sposób, w jaki po takich filmach każdy widz oczekuje - zapominamy, że patrzymy na aktora. Witkowski jest najjaśniejszym punktem, który staje się sercem tego filmu. To duża zasługa jego osoby, że ekranowy Chada jest tak ciekawą, niejednoznaczną i złożoną jednostką. Czasem dobry chłopak, czasem bandyta, który z łatwością może poderwać każdą dziewczynę. A czasem postać tragiczna, która jednocześnie potrafi wzbudzić sympatię i antypatię. Pozostawia po sobie naprawdę dobre wrażenie. Szkoda trochę epizodu Krzysztofa Kowalewskiego, którego naprawdę świetnie się ogląda na ekranie, ale jego rola wydaje się zbyteczna. Zaskoczeniem natomiast może okazać się gangsterka Łysa, grana przez Małgorzatę Kożuchowską. Postać staje się ciekawą metaforą trudnego życia, które w jakimś stopniu przyczyniło się do śmierci Chady . Jej rola to coś, co warto poddać analizie podczas seansu, bo choć na pierwszy rzut oka to stereotypowa przestępczyni, jej znaczenie dla opowiadanej historii wydaje się większe i ciekawsze. Nie da się jednak ukryć, że z takiej postaci można było wyciągnąć więcej. Całość natomiast kręcona jest na długich ujęciach, więc wymaga od aktorów dłuższego bycia w roli i wchodzenia w swoje postacie. W przypadku Witkowskiego sprawdza się to całkiem nieźle. Proceder to pozytywne zaskoczenie, bo choć osobiście nie przepadałem za muzyką Chady, historia wciągnęła mnie i trzymała w napięciu do końca - mimo że znałem jego tragiczne losy. Być może film jest odrobinę za długi (w trzecim akcie to czuć), ale to tylko drobiazg, na który można przymknąć oko. Wciąga, bawi, porusza i przede wszystkim intryguje prawdą na ekranie. To dzięki temu film zostaje na długo w pamięci.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj