Pierwszy raz od dawna dostajemy odcinek, w którym nawet na chwilę nie pojawia się Marek. Jest to swego rodzaju nowość, ponieważ przez to mamy praktycznie tylko jeden wątek oraz epizod Bartka, którego sądowe perypetie nie wnoszą niczego ciekawego poza kilkoma - mającymi być śmiesznymi - scenami.

Proces Gawrona jest nawet interesujący, ale przewidywalny. Wiemy dokładnie, kto to zrobił, ale twórcy stopniowo ten motyw rozwijają, w trakcie racząc nas banałami o przyjaźni oraz uczuciach. Lepiej wypadają sceny w sądzie, gdy błyszczy Agata. Wówczas jest interesująco - jak podczas samego śledztwa. Zdanie sobie sprawy przez Wojtka, że przyjaciel go zdradził, jest zbyt oczywiste i nie ma większego wpływu na fabułę. Myślałem, że dostaniemy grubszą intrygę na resztę 4. sezonu, a zamiast tego zaoferowano nam wątek na zaledwie kilka odcinków. Szkoda, że historia podpalenia jest tylko przyzwoita, ale do tego oklepana.

Ważnym aspektem są relacje Agaty z młodą Tośką. Dziewczyny coraz bardziej się lubią - co do tego nie mam wątpliwości - ale nastolatka znajduje sobie dziwne pory na to, by spędzać czas z naszą bohaterką. Udaje się to poprowadzić poprawnie, a nawet sympatycznie. Co prawda wiadomo, do czego to wszystko doprowadzi, ale na brak rozrywki w związku z wątkiem narzekać nie mogę.

Prawo Agaty oferuje nam rozczarowujące i przewidywalne rozwiązane sprawy Gawrona, które nie gwarantuje tylu emocji i wrażeń, ilu można by oczekiwać.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj