Proven Innocent to nowy serial prawniczy, który porusza dość aktualny temat, nie tylko w Stanach Zjednoczonych. Często czytamy doniesienia o tym, że ktoś po latach wychodzi z więzienia, w którym przesiedział za niewinność. Serial opowiada o grupie prawników, którzy walczą o oczyszczenie z zarzutów osób, którzy na to zasługują. Wbrew pozorom nie jest to typowy procedural, ponieważ choć każdy odcinek ma osobną, zamkniętą sprawę kryminalną, mamy też wątek przygotowany na cały sezon. Jest on związany z główną bohaterką (w tej roli Rachelle Lefevre), która sama przesiedziała 10 lat w więzieniu razem z bratem za domniemane morderstwo koleżanki ze szkoły, a potem została uniewinniona. Takim sposobem twórcy po pierwsze budują tajemnicę przeszłości wokół zbrodni, która ukształtowała życie bohaterki. Mamy stopniowo dowiadywać się, co tak naprawdę miało miejsce. Na razie jest to dość przeciętnie kształtowane i mało porywające, bo zbyt mocno skupiające na bracie z problemami, który jest po prostu nudną kliszą gatunkową. Jego uzależnienie i ostracyzm społeczny nie dają ani emocji, ani pozwalają widzowi poznać tej postaci. Dlatego też z jednej strony zepchnięto go trochę w tło i to plus, ale z drugiej strony odkrywanie sekretów w tych odcinkach oscyluje wokół niego, więc nie za bardzo jest to atrakcyjne i interesujące. Sprawia, że ta część kluczowej historii na razie jest co najwyżej przeciętna. Po drugie - na polu teraźniejszym mamy konflikt z prokuratorem, który ją skazał, a który teraz rozpoczyna kampanię polityczną, by zostać gubernatorem. I to jest naprawdę dobry wątek z potencjałem. Zwłaszcza że poświęcony jest czas, by pokazać obie perspektywy. W rolę prokuratora wciela się znakomity Kelsey Grammer, który choć w pierwszych odcinkach nie ma zbyt wiele do zagrania, to i tak staje się mocnym punktem programu. Dzięki temu nie mamy historii czarno-białej, bo po obu stronach rywalizacji stoją ludzie z określonymi motywacjami. Nie jest on zły i skorumpowany, bo tak. Jeśli narracja będzie nadal budowana w takim stylu, może okazać się to autem nadającym całej historii głębsze znaczenie. Nie wiemy, czy on z premedytacją popełniał występki, aby wsadzać określone osoby do więzienia z głośnych spraw i zyskiwać aprobatę, czy jest to jednak coś więcej. A taka perspektywa brzmi atrakcyjnie. Plusem są też pojedyncze sprawy, czyli niewinni, którymi zajmują się bohaterowie. Oba wątki są sprawnie zrealizowane i w miarę przemyślane, ale czasem raczą widza zbyt mocnym banałem i przewidywalnością. Problemem tego serialu stają się obrane sprawy, bo prawnicy z organizacji pomagającej ludziom nigdy się nie mylą. Nie ma tu moralnego dylematu, czy na pewno mają do czynienia z osobą niewinnie skazaną. Po prostu ku pokrzepieniu serc dostajemy sprawy, które bohaterowie muszą wygrać w sposób szybki i jak się okazuje - nie tak wymagający, jak trzeba. Po dwóch odcinkach to wszystko staje się zbyt oczywiste i trochę banalne, ponieważ nie czuć, by te sprawy były naprawdę mocnym wyzwaniem. Jednocześnie jednak ich mocną zaletą jest całkowite powiązanie z głównym wątkiem sezonu, bo one stanowią środek do walki z prokuratorem, który naturalnie stara się utrudniać. To stanowi o potencjale Proven Innocent, który musi być lepiej wykorzystywany, bo w tych odcinkach zbyt mocno i często twórcy idą po linii najmniejszego oporu, wpadając w sidła schematyczności i nie pozwalając wybrzmieć temu, co w tym powinno rezonować z widzami. Nie mówiąc już o skrótowości, bo dzielni prawnicy walczą jedynie o wolność, ale ani słowa nie ma o zadośćuczynieniu od rządu za wiele lat przebywania w więzieniu za niewinność, co wydaje się w pełni powiązane z tematem, a tutaj całkowicie zlekceważone. Pierwsze odcinki pokazują, że choć intencje, pomysły i potencjał są w tej ekipie, często realizacyjnie całość psuje wrażenie. Poziom nie jest tak dobry, jakbyśmy chcieli przy serialu poruszającym tak atrakcyjny fabularnie temat. Dużo czasu poświęcono głównej bohaterce, ale inne postacie są tłem. Nie poznajmy ich za bardzo i nie wiemy, co ich napędza do działania. Dlaczego Easy poświęca się pracy z taką pasją, że zaniedbuje rodzinę? Kim jest śledczy w ich firmie? Po co pani nagrywa podcast nasycony górnolotnymi i przesłodzonymi banałami? Pytań jest wiele, a dostajemy jedynie ogólniki i powierzchowność, przez którą trudno polubić kogokolwiek po tych odcinkach. Poza główną bohaterką, która ma charakter i wzbudza sympatię oraz prokuratorem, który charyzmą kradnie nie jedną scenę. A reszta? Jednostki, o których wiemy za mało, by w jakikolwiek nasza ciekawość została poruszona. Wiem, że to dopiero 2 odcinki, ale często dobre seriale wiedzą, jak od razu pokazywać postaci, abyśmy mogli ich polubić, a tu tego brakuje. Proven Innocent to taki serial prawniczy, jakich wiele. Ma potencjał, ale na razie nie wychodzi poziomem ponad przeciętność. Scenariuszowo często jest zbyt banalnie, górnolotnie i idealistycznie, gdy trzeba kształtować historię i bohaterów, aby całość miała sens. Być może jest w tym nadzieja na guilty pleasure, bo pomimo wszelkich wad, ogląda się to dobrze i z zainteresowaniem, ale twórcy muszą wyjść ponad swoje podejście do tematu i zacząć snuć swoją opowieść, która stanie się ważna dla widza, a nie tylko mówić, jak ważna powinna być.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj