Kolejną pacjentką była siostra Sama, której perypetie dotychczas ujemnie wpływały na fabułę, a w tym odcinku przybrały naprawdę dramatyczny kierunek. Grająca Corinne aktorka świetnie wcieliła się w kobietę z dwubiegunowością. Dzięki czemu bardzo wiarygodnie wypadły jej wywody na temat konstelacji i koncepcja odkrycia nowej galaktyki, a także napady szału.
[image-browser playlist="604843" suggest=""]
© ABC 2012
Co do pierwszoplanowych postaci, to Cooper i Charlotte choć nie pojawiali się zbyt dużo, po raz kolejny posłużyli za przykład modelowego małżeństwa. Cieszy fakt, że scenarzyści nie wykorzystali furtki na kolejne kłótnie i rozterki, które i tak zakończyłyby się pojednaniem. Podobnych „ekscesów” wystarczy już w wykonaniu Pete’a i Violet.
Za największe zaskoczenie odcinka bez wątpienia należy uznać ciążę Amelii. Ten wątek może rozwinąć się na wiele ciekawych sposobów. Miło, że pojawiło się pytanie, które potrafi zainteresować. Jednak najlepsza scena epizodu bez wątpienia stała się udziałem głównej bohaterki serialu. Rozmowa Addison i Jake’a w windzie pozwoliła poczuć chemię rodzącą się między nimi. Kate Walsh twarzą wyraziła idealnie emocje granej przez siebie postaci. Wyznanie Reilly’ego po prostu zwaliło ją z nóg.
Można śmiało stwierdzić, że w połowie sezonu Prywatna Praktyka powróciła do formy. Oby tak dalej.
Ocena: 8/10
Autor: Piotr Odziomek