Przejażdżka życia. Czego nauczyłem się jako CEO The Walt Disney Company, autobiografia Roberta Igera, trafia na polski rynek. Mało mamy książek, które jednocześnie skierowane są do korporacyjnych magnatów i fanów popkultury - ta jednak z pewnością do nich należy.
To z całą pewnością będzie jedna z najbardziej intrygujących książek, które – mam nadzieję – przeczytacie w tym roku. Sęk w tym, że
Przejażdżka życia. Czego nauczyłem się jako CEO The Walt Disney Company to także pozycja, której odbiór zależy od przyjętej perspektywy. Autobiografia
Roberta Igera łączy bowiem w sobie dwie płaszczyzny: z jednej strony jest doskonałym poradnikiem biznesowym stworzonym z myślą o wszystkich dyrektorach zarządzających i innych pracownikach wielkich korporacji, z drugiej zaś siłą rzeczy zabiera nas na popkulturowe łono, pokazując, w jaki sposób Disney wchłaniał takie potęgi jak Pixar, Marvel, Lucasfilm czy Fox. Śpieszę donieść, że autor rozlicza się ze swoją karierą z pełną pokorą dla pełnionej przez siebie funkcji i osób, które przyszło mu spotkać w życiu. Nie uświadczymy tu megalomanii czy prób zawodowego oświecenia; nawet jeśli CEO jednej z najważniejszych firm branży medialnej dzieli się swoimi radami i przemyśleniami, to robi to także z troską o drugiego człowieka i zasady mające jego zdaniem kierować biznesem. Inspirująca jest nie tylko historia samego Igera, ale i jego kapitalne panowanie nad wywodem. Nawet jeśli dziś twórcę w pierwszej kolejności postrzegamy jako rekina finansjery, to z kart książki wyłania się obraz człowieka zupełnie podobnego do nas. Chłopaka dorastającego w Oceanside, który miał odwagę sięgnąć po własne marzenia.
Już sam wstęp do tej książki prezentuje się frapująco. Iger wspomina czerwiec 2016 roku, gdy w trakcie wizyty w Szanghaju i dopinania ostatnich spraw związanych z wybudowaniem tam Disneylandu, doszły do niego informacje o strzelaninie w Orlando, która zupełnie zmieniła codzienne funkcjonowanie firmy. Autor ustawia ramy pod dalszy tok wywodu; nie liczcie na sygnowaną przez Myszkę Miki opowieść rozpisaną na baśniową modłę. Życie Igera to raczej seria, w której wzloty przeważyły nad upadkami – seria podszyta niewyobrażalnym stresem i koniecznością podejmowania natychmiastowych, bardzo trudnych decyzji. Zanim więc główny bohater opowieści dotrze na biznesowy Olimp, najpierw odsłoni przed nami kulisy swojej pracy na samym dole hierarchii stacji ABC. To nieustanna harówka i pogoń za niemożliwym, spełnianie arcytrudnych wymagań dawnych szefów i stawianie na cierpliwy, a przy tym konsekwentny samorozwój. Uderza przede wszystkim sposób, w jaki Iger był w stanie odnajdywać się w ciągle zmieniających się warunkach drogi zawodowej. Widać to najlepiej na przykładzie wątku poświęconego ABC Sports, w której to stacji autorowi przyszło odpowiadać za transmisje z XV Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Calgary w 1988 roku. Jak relacjonować wydarzenie, gdy brak śniegu i wysoka temperatura zupełnie zmieniły jego harmonogram, a twój przełożony jest suszącym ci głowę detalistą? Dzisiejszy CEO Disneya stara się raz po raz akcentować te swoje cechy, które pozwoliły mu awansować z szeregowego pracownika aż na sam szczyt hierarchii ABC. Wiecie, co jest najlepsze? To, że Iger w żadnym stopniu nie chce ukrywać faktu, iż istotny, o ile nie najistotniejszy wpływ na jego karierę miał łut szczęścia.
Jedną z największych zalet tej książki jest to, że Igerowi w pierwszej kolejności wcale nie idzie o odsłonięcie przed czytelnikami kulisów funkcjonowania korporacyjnego tygla – ważniejsze są dla niego postaci, od których mógł się uczyć. Przewija się tu ich całe spektrum; autor odnosi się z szacunkiem do wszystkich, nie zwracając specjalnie uwagi na waśnie i resentymenty. Jeszcze lepiej, że przeważającą większość z nich stara się najzwyczajniej w świecie zrozumieć. Najpełniej uwidacznia się to w przypadku jego poprzednika na stanowisku dyrektora zarządzającego Disneya,
Michaela Eisnera. Iger nieustannie próbuje opisać jego skomplikowane położenie, równie często podkreślając olbrzymie zasługi dla firmy. Jestem przekonany, że fani popkultury będą mogli z kolei zatracić się w sposobie, w jaki twórca przedstawia osoby
George'a Lucasa czy prezesa Marvel Entertainment, Ike'a Perlmuttera. Dość powiedzieć, że pierwszy z nich po sprzedaży Lucasfilmu i tym samym franczyzy
Gwiezdnych Wojen Disneyowi pozwolił sobie na przeszarżowaną krytykę – ta musiała Igera zaboleć, ale i tak przyjął ją z godnością, chcąc wybudzić w sobie empatię dla pomysłodawcy świata
Star Wars. Absolutnie ujmujący jest też wątek poświęcony przejęciu Pixara i spotkaniu
Steve'a Jobsa. Pomiędzy nim a Igerem nawiązała się najpierw niespodziewana zażyłość, później zaś przyjaźń pełną gębą. Twórca książki systematycznie do niej wraca, podkreślając na każdym kroku swoją fascynację zmarłym już współzałożycielem Apple'a. To właśnie ta oś opowieści sprawia, że cała książka staje się czymś więcej niż triumfalną historią dochodzącego do emerytury magnata. To głównie kronika osadzonych w biznesie, ale wciąż zupełnie ludzkich postaw i zachowań.
Odrobinę rozczarowani mogą poczuć się ci, którzy liczyli, że Iger odsłoni przed nami tajemnice obecnej działalności Marvela i Lucasfilmu. Twórca skupia się bowiem na procesie ich przejęcia, akcentując przede wszystkim biznesową rozgrywkę. To wcale nie oznacza, że ta nie była pasjonująca; bądźcie cierpliwi, a dowiecie się choćby, dlaczego dla Disneya tak ważne stały się
Czarna Pantera,
Kapitan Marvel czy emocjonalne podejście do nowej trylogii
Gwiezdnych Wojen. W rozdziałach poświęconych zakupowi popkulturowych gigantów Iger pozwala sobie na liczne dygresje, które najlepiej świadczą o tym, że taki z niego magnat biznesu, jak i pierwszorzędny gawędziarz. Owszem, w tej bądź co bądź autobiografii jest zaskakująco mało otwartości – odnajdziemy ją dopiero, gdy zdamy sobie sprawę ze sposobu myślenia autora. Zaczynając pracę nad książką szykował się do emerytury, kończąc ją zaś wiedział, że będzie musiał odłożyć ten moment w czasie. Dzięki temu w finałowych rozdziałach twórca odnosi się do wielu palących problemów obecnej doby: fali oskarżeń pracowników o molestowanie seksualne, konieczności rozwoju platformy Disney+, skomplikowanemu procesowi połączenia zasobów Disneya i Foxa czy nawet kwestii prezydentury, którą Iger 4 lata temu na pewno rozważał. Przyglądanie się jego okiem na nagłe i często zupełnie niespodziewane zmiany w świecie biznesu czy społeczno-politycznym jest tak fascynujące przez przeogromne doświadczenie, którym twórca chce się z nami podzielić. W tym podejściu na pewno nie odmówimy mu szczerości.
Przejażdżka życia. Czego nauczyłem się jako CEO The Walt Disney Company to książka, która z jednej strony pokaże Wam, na czym polega geniusz
Davida Lyncha (tak, jest coś satysfakcjonującego w fakcie, że Iger przyznaje się po latach do błędu w kwestii pomysłu na
Miasteczko Twin Peaks – w trakcie emisji dwóch pierwszych sezonów to on był ostatnią instancją), z drugiej zaś nauczy Was, jak odnaleźć się w świecie korporacyjnych machinacji i szukania własnej drogi zawodowej. Zbiór przemyśleń, które autor powtarza na końcu tomu, tylko na pierwszy rzut oka wygląda jak seria banalnych porad od człowieka, któremu w życiu wyszło więcej niż mniej. Jeśli podejdziecie do tej listy ze spokojem i zrozumieniem, możecie ją wykorzystać na wielu płaszczyznach. Pochodzi ona w końcu od człowieka, który na każdym z zajmowanych stanowisk i w swojej autobiografii odnalazł inspirującą równowagę pomiędzy tym, co zawodowe, a tym, co prywatne. Co więcej, ta książka to także doskonała okazja, aby pojąć, że Disney nie zawsze był królem branży - czasami bliżej było mu do, nomen omen, Kopciuszka. Kiedyś był nim i Robert Iger. Choć po lekturze nie będziecie mogli się powstrzymać przed stwierdzeniem, że dziś to po prostu... Bob.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h