Seria Przeklęty wykorzystuje elementy biblijne i zestawia ją z brutalnością i okrucieństwem. Efektem jest mocny komiks.
Scenarzysta
Jason Aaron i rysownik
R. M. Guera są współtwórcami mocnej, bezkompromisowej serii
Scalped Vol. 1: Indian Country. W
Goddamned #1-5 jeszcze raz łączą siły i serwują czytelnikom brutalną opowieść osadzoną w dalekiej przeszłości, wykorzystując przy tym elementy biblijne.
Tytułowy Przeklęty to Kain, skazany na nieśmiertelność za zabicie brata. Ten „dar” jest dla niego przekleństwem i szuka wszelkich sposobów, by zginąć. Czy to mityczne potwory, czy bandy łupieżców – każdy przeciwnik jest dobry, by Kain poszukał śmierci… ale nawet jeśli przegra walkę, to po pewnym czasie się odradza i znów musi wieść znienawidzony żywot.
Aaron korzysta z motywów biblijnych (nasuwa się także skojarzenie z serią
Kane Karla E. Wagnera), łącząc losy Kaina z historią przygotowań do Potopu i misją Noego. Tylko, że scenarzysta – jak już do tego przyzwyczaił – pokazuje to w krzywym zwierciadle. Ziemia zamieszkana jest przez zdegenerowaną ludzkość: okrutną, brutalną i bezwzględną. Życie nie ma znaczenia, więzi społeczne się rozpadają, kanibalizm jest na porządku dziennym, wody zanieczyszczone, a lasy zniszczone. Czy zatem Noe jest tu wiarygodną zapowiedzią oczyszczenia? Nie, niczym nie różni się od innych, poza przekonaniem o własnej misji.
Na tym tle Kain nie jawi się wcale jako najgorszy zbrodniarz – to postać pozbawiona głębszych uczuć, zgorzkniała i mająca mierne mniemanie o innych. A jednak tylko on jest skłonny do szczątkowego altruizmu. Mocne jest szczególnie zakończenie, w którym zamiast spodziewanego katharsis otrzymujemy kolejną gorzką pigułkę.
R.M. Guera nadaje całej opowieści odpowiedniego klimatu swoimi ilustracjami. Świetnie oddaje na planszach obraz zniszczonego świata i zdegenerowanej ludzkości – aż chce się stwierdzić, że Potop to właściwie rozwiązanie, by wymazać tę wizję i zastąpić ją czymś nowym. Jednocześnie, choć w komiksie sporo jest scen walki i akcji, to jego grafiki są dość statyczne, raczej skupiające się na konkretnych wydarzeniach (ciosach), niż dynamice. Dużo dobrego robi także kolorystyka nałożona na szkice przez Giulię Brusco.
Aaron nie jest w tym komiksie odkrywczy, raczej podąża już wcześniej znaną w popkulturze drogą, ale okrasza wydarzenia sporą dawką brutalności i okrucieństwa, a także odrobiną refleksji, która wynika raczej z naszych przemyśleń niż jest pokazana w komiksie. To niezła propozycja przede wszystkim dla dorosłego czytelnika, mającego słabość do krwawych opowieści, postapokaliptycznych wizji (co brzmi paradoksalnie biorąc pod uwagę "realia czasowe" fabuły) i gry z mitami.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h