Przed Gosią nie lada wyzwanie. Nie dość, że czeka ją rozmowa z ukochanym na temat ciąży, to cały świat słowiańskich bogów próbuje jej się zrzucić na głowę. Niestety,  zbliżają się dziady, a swarny bóg nadal nie wyjawił Gosławie, kogo musi zabić… Ciężko jest napisać taki finał, aby zadowolił wszystkich fanów i domknął wszystkie wątki. Jednak to drugie Katarzyna Berenika Miszczuk się udało. Jeśli autorka kiedykolwiek będzie chciała wrócić do tych postaci, ma otwartą drogę, ale zakończenie powieści jest zupełnie wystarczające. Niektóre wątki zaskakują (jak ojciec Gosi), inne dla niektórych mogły być oczywiste, ale widać, że autorka jest świadoma, jakimi krętymi drogami może iść umysł czytelnika i stara się go ciągle zadziwiać. Przedstawienie świata słowiańskiego było następną rzeczą, którą autorka dopieściła – nowymi legendami czy specjałami szeptuchy. I tak jak od początku, jest to zawsze najmocniejsza część. Widać, że autorka zrobiła ogromny research i świetnie wplotła elementy pogańskie do fabuły. I to, nawet przy najnudniejszych fragmentach, zawsze ratowało resztę powieści. Niestety, autorka zdecydowała się głównie skupić na miłosnych uniesieniach Mieszka i Gosi, przez co często miałam wrażenie, że jest to typowy zapychacz przed grand finale i jakimś ciekawym zwrotem akcji. Te sceny rzadko coś wnosiły, często też były nudne – prócz początkowego wątku, gdy Mieszko nie dowierzał w swoje ojcostwo, reszta miała nam na celu pokazać jedynie, jak bardzo się kochają albo jak to Gosia czeka na zaręczyny. Może dla fanek tej pary były to fragmenty, przy którym piekły je policzki, ale mnie zwyczajnie nudziły. Jedyne co je ratowało, to humor, zwłaszcza od strony głównej bohaterki, która nie dawała się nikomu pomiatać i dosyć sceptycznie podchodziła do nowych przygód.
Źródło: W.A.B.
Jak już o bohaterach mowa – jak zwykle najciekawsi byli bogowie, zwłaszcza Weles i Swarożyc, którzy działali często wbrew (ludzkiej) logice, co tylko potęgowało ich poczucie inności. Dzielna Gosia i charakterna Baba Jaga niczym im nie ustępowały, jeśli chodzi o bycie ciekawymi bohaterami, choć szkoda, że rola tej ostatniej została dosyć zmarginalizowana. Baba Jaga to cudowna, nie do końca wykorzystana postać i szkoda, że pisarka miała dla niej przygotowane głównie sceny komediowe. Niestety, najgorzej przy nich wszystkich wyglądał Mieszko, który był i pozostał dosyć papierową postacią. Jedyne, co go ratowało, to wspomniane wcześniej humorystyczne sceny z starszą szeptunką.
Katarzyna Berenika Miszczuk nie byłaby sobą, gdyby w swoją powieść nie wplotła elementów humorystycznych. Może nie jest to humor na miarę niedocenionego Gwiezdnego Wojownika, przy którym zaśmiewałam się do łez, ale nie raz uśmiechałam się, zwłaszcza przy docinkach Gosi. I tak jak humor działał, to szkoda, że często autorka uciekała od momentów dramatycznych. Oczekiwana przeze mnie długo rozmowa Gosi z matką została wspomniana tylko do jednego akapitu, w którym pisarka opisała, jak musiały się chować, by nie usłyszał ich swarny bóg. Szkoda, że ten wątek został potraktowany tak po macoszemu, bo zasługiwał na więcej. Przesilenie to dobre zakończenie serii i nierówna książka. Myślę, że wielbiciele będą zadowoleni z rozwiązań przedstawionych przez autorkę. Duch powieści został zachowany, choć szkoda, że nie wszystkie elementy działały tak, jak powinny.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj