Tylko pomyślcie – grupa dobrych znajomych, wypożyczony kamper, trzy tygodnie wolnego i miejsca, które dobrze znacie z książek czy filmów. Jak to brzmi? Domyślam się, że niewiarygodnie dobrze. A teraz wyobraźcie sobie, że ktoś ten szalony pomysł naprawdę zrealizował. Kuba Ćwiek, wraz z kilkorgiem przyjaciół, postanowili sprawdzić czy odnajdą dom, w którym urodził się antychryst, czy spotkają Stephena Kinga w jego domu albo czy usłyszą zawodzenie kobiet spalonych w Salem. Zazdrośni? Na szczęście w tę podróż zabrali także nas!
Organizacja takiej wyprawy, śladem ważnych miejsc dla popkultury, to pewnie marzenie wielu. Nie każdy ma jednak odwagę, środki i pomysł, by ją zrealizować. Dla Kuby Ćwieka to także nie było łatwe, ale jego determinacja była zbyt duża, by cokolwiek było w stanie mu przeszkodzić. Całe szczęście, bo dzięki temu my teraz możemy czytać książkę dokumentującą tę wyprawę i choć przez moment poczuć, jakbyśmy też tam byli i tego wszystkiego doświadczali.
Tak właśnie Kuba napisał Przez stany POPświadomości. Reportażowy, lekki, swobodny styl najeżony potocznymi wyrażeniami, a czasem nawet wulgaryzmami, sprawia, że czytanie tej książki to czysta przyjemność. Nie ma żadnego problemu, by wyobrazić sobie przygody przeżywane przez jej bohaterów: wystarczy zamknąć oczy i można zobaczyć ich przekomarzających się w ciasnym kamperze. Czytelnik jest częścią tej ekipy, którą natychmiast traktuje jak starych znajomych.
Jeśli zaś coś jest zbyt trudne dla wyobraźni, to z pewnością pomogą zdjęcia, które zostały zamieszczone w książce. Oglądanie ich to prawdziwa uczta popkulturalna. W sercu natychmiast tli się myśl, żeby kiedyś to wszystko zobaczyć na własne oczy. Kuba spisał całą przygodę po fakcie, ale w książce znajdziemy też wpisy, które na żywo, w trakcie trwania wyprawy, w Internecie umieszczał Radek Teklak. To dodatkowa, jakże cenna perspektywa na popkulturę.
Książka pełna jest dygresji – znajdziemy w niej wspomnienia Kuby, a także trochę poleceń filmowo-książkowych, od niego oraz od Bartka Czartoryskiego. Trudniejsze zagadnienia zostały wytłumaczone, nie trzeba być tak obeznanym z popkulturą, jak autorzy, by dobrze się czuć czytając Przez Stany POPŚwiadomości. Promieniuje z niej bowiem przede wszystkim pasja i miłość. I jeszcze więcej pasji. Nie ma wątpliwości, że dla Kuby i jego ekipy to była jedna z najważniejszych podróży w życiu.
Przez Stany POPŚwiadomości polecam każdemu pasjonatowi popkultury, wszystkim fanom lekkiego, swobodnego reporterskiego stylu oraz wielbicielom zabawnych anegdot i ciekawostek. Mimo że książka ma ponad czterysta stron, czyta się ja jednym tchem i nie radzę zaczynać jej późnym wieczorem. Bo może się okazać, że następne zderzenie z rzeczywistością zaliczycie dopiero rano. I nich to będzie najlepsza rekomendacja.