Chiwetel Ejiofor, Casey Affleck, Woody Harrelson, Aaron Paul, Gal Gadot, Norman Reedus, Anthony Mackie i wreszcie Kate Winslet - tyle talentów zebranych w jednym filmie, na jednym planie. Nic więc dziwnego, że na usta ciśnie się pytanie: jak to mogło się nie udać?! Odpowiedź jest bardzo prosta: twórcy popełnili szkolny błąd, wprowadzając do dwugodzinnego filmu zbyt wielu bohaterów, a w rezultacie nie mieli czasu, by poświęcić im wystarczająco dużo uwagi i każdemu dać przekonującą osobowość czy emocje. Tak, by mogli funkcjonować jako pełnoprawne postacie, a nie jedynie jako figury, których potrzebuje się, by odhaczyć wszystkie obowiązkowe schematy. To jest największa bolączka Triple 9. Widz zostaje wrzucony do świata przedstawionego, który jest na tyle rozbudowany, że łatwo się zgubić. W rezultacie film ogląda się z pewnym dyskomfortem i uczuciem, że zaczął się od środka. Z łatwością uwierzyłabym, że to rozbudowany odcinek albo finał sezonu jakiegoś serialu. Zresztą sam pomysł fabularny (skorumpowani gliniarze, którzy z różnych powodów zaczęli wykonywać zlecenia dla rosyjskiej mafii) to świetny koncept wyjściowy do telewizyjnej produkcji. Gdyby zabrał się za niego Netflix czy HBO, mogłoby wyjść pięknie. No url Matt Cook podrzucił Johnowi Hillcoatowi chaotyczny, nie do końca przemyślany scenariusz, co skończyło się tym, że w Psach mafii jest sporo taniej dramy, niewytłumaczalnych zachowań bohaterów i luk czasowych. Trzeba poświęcić chwilę skupienia na uporządkowanie fabuły i kolejnych wydarzeń. Sceny akcji nie mają odpowiedniej dynamiki i napięcia, przede wszystkim przez kiepski montaż, który wybija z rytmu. To wszystko składa się na wrażenie, że film został niedopracowany, jest niedorobiony. Nie można powiedzieć, że Hillcoat zrobił film słaby, ale na pewno rozczarował. Oczekiwania były dużo większe – miał być gęsty, mroczny, brudny klimat i skupienie się na relacjach bohaterów zamiast bezsensownego biegania z bronią w ręku. Udało się to tylko połowicznie. Czasem atmosfera faktycznie mocno gęstnieje, ale ostatecznie brakuje dojrzałości – dużo tu wrzasku i gniewu, choć koniec końców nic z nich nie wynika. Z kolei skomplikowane relacje wymagają świetnie napisanych bohaterów, a na tym polu scenarzysta poległ całkowicie. Psy mafii to film bez serca. Nie wzbudza emocji, nie sprawia, że angażujemy się w losy bohaterów. Momentami jest w stanie bardziej zainteresować, wciągnąć do swojego świata, więc tym bardziej żal niewykorzystanego potencjału. Gdyby jego twórcom zależało na nim bardziej, mogliby wiele rzeczy zrobić dużo lepiej. Trudno jest przede wszystkim wybaczyć Hillcoatowi tę zmarnowaną obsadę. Takich rzeczy się nie robi.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj