Drugi sezon zaczyna się od rozprawy mordercy Dariusza Tyńca, który inspiracje dotyczące okaleczenia swojej ofiary zaczerpnął z książki Bestia autorstwa Olgi Sawickiej (Agata Kulesza). Pisarka jest wzywana w roli świadka. Twórcy nie za bardzo wyjaśniają, przynajmniej w pierwszym odcinku, czemu autorka książki ma zeznawać w sprawie, która jej bezpośrednio nie dotyczy. Niby ma być jakiś ciąg przyczynowo-skutkowy łączący mordercę z Sawicką, która jako dziecko była świadkiem podobnego przestępstwa, jednak oskarżony jest za młody, by być tą samą osobą, którą pisarka poznała wiele lat temu. Niemniej ten wątek od początku widza intryguje. Chcemy poznać szerzej zaprezentowaną historię. Słabiej wypadają wątki poboczne, jak choćby to, co działo się z komisarzem Czarnym (Leszek Lichota) po osadzeniu go w więzieniu czy sprawa Ewy Maj (Marianna Kowalewska), która postanawia iść za tropem tajemniczej kobiety, która twierdzi, że zna biologiczną matkę Sawickiej. Jak mniemam wszystkie wątki są ze sobą powiązane i w finale pokażą nam pełen obraz sprawy. Na razie jednak nie wzbudzają większego zainteresowania. Scenarzyści kompletnie nie mają pomysłu na postać Czarnego, który po wydarzeniach z pierwszego sezonu siedzi w więzieniu. Co chwila ktoś chce go pobić i obrywa od byłego policjanta, ale nic z tego nie wynika. Ani służby więzienne się tym nie przejmują, ani sam zainteresowany nic sobie z tego nie robi. W sumie można odnieść wrażenie, że w polskich więzieniach każdy może każdego pobić i służbie więziennej to nie przeszkadza.  Nie ukrywam, że mam problem z tym, jak zakończył się pierwszy sezon Pułapki i nie chodzi mi o banalne ujawnienie, kto stoi za zamachem na rodziców Ewy. Odcinek kończy się cliffhangerem - Maj dostaje dziwnego SMS-a na cmentarzu. Wpada w panikę i… i nic. Drugi sezon startuje rok po tych wydarzeniach, a twórcy nawet do nich nie nawiązują . Wszyscy prowadzą szczęśliwe życie, a przynajmniej tak się wydaje. Scenarzyści nie wracają do tego, co się wydarzyło w ostatniej scenie finałowego odcinka. Jakby nie mieli pomysłu na poprowadzenie wątku, który zaczęli, więc go postanowili przemilczeć, licząc na to, że widownia zapomni. No więc ten jeden widz nie zapomniał. Do obsady dołączyło kilku bardzo dobrych aktorów, jak choćby Jan Frycz, Eryk Lubos czy Jerzy Radziwiłowicz. W pierwszym odcinku ich role są niewielkie, ale nie po to angażuje się takie nazwiska do serialu, by pojawiały się one na drugim planie. Liczę na to, że wraz z rozwojem sytuacji ich znaczenie dla fabuły będzie rosnąć. Jeśli nie to, będzie to bardzo duże rozczarowanie i zmarnowanie potencjału świetnych aktorów. Scenarzyści Pułapki wyciągnęli wnioski z błędów popełnionych w pierwszym sezonie i serwują nam dużo ciekawiej zapowiadającą się intrygę kryminalną. Nie próbują nas zaskoczyć od pierwszej minuty, tylko spokojnie prezentują nowych bohaterów i stopniowo podkręcają atmosferę tajemniczości. Wciąż jednak robią to nieumiejętnie, sygnalizując widzom, że za chwilę wydarzy się coś istotnego, co w wielu momentach irytuje. Niedoskonałości fabularne ratują kreacje aktorskie. Agata Kulesza świetnie odnajduje się w roli wścibskiej i zarozumiałej pisarki. Partnerująca jej Marianna Kowalewska wypada dużo lepiej niż w poprzednim sezonie. Może dlatego, że scenarzyści nie wymagają od niej ciągłego krzyczenia na wszystkich, co aktorce wychodziło bardzo nienaturalnie. Teraz jej bohaterka jest dużo spokojniejsza, bardziej naturalna. Mnie osobiście najbardziej zaintrygował czarny charakter czyli Dariusz Tyniec. Jego wątek zapowiada się bardzo obiecująco. Pytanie tylko, czy na ciekawym początku się nie skończy. Poprzedni sezon też zaczął się obietnicą dobrej opowieści, po czym przeciągnął nas przez serię bzdurnych rozwiązań, by na koniec zaserwować rozczarowujący finał.
fot. TVN/Hubert Komerski
+16 więcej
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj