Nie, to tylko Rozpruwacz z Monterrey. Motyw dość wyświechtany, bo gdy zaczyna robić się smutno i nudno, z zakurzonej skrzyni wyciągany jest wątek niechlubnych poczynań Stefana – śnieżnobiałego baranka. Tym razem przeszłość wtrąca się w sesję nauki jego i Eleny. Nie ma to jak wypłakiwać się w ramię swojego byłego, po tym jak jego brat, obecny były, dał dziewczęciu kosza i pogardził orderem przyjaciela rodziny Gilbertów. W poprzednim odcinku subtelnie poruszono historię Enzo i jego miłości życia, Maggie, która, jak się okazuje, należała do Augustine i przeprowadzała z nim wiele rozmów, podczas gdy był więziony. W roku 1960 została znaleziona martwa, z głową oderwaną od korpusu. Zarówno przedział czasowy, jak i miejsce prowadzi do podejrzanego – Stefana S. Na drugim planie widać kłótnię Bonnie i czarownicy o blond włosach, a także przenosimy się na podziemny parking, gdzie Podróżnicy próbują odzyskać swe człowieczeństwo i cofnąć piętno magii. Świadkiem temu Tyler z pasażerem na gapę.

Za zasługą Enzo (czy też nie) akcja naprawdę nabrała tempa. Nowa persona zawsze wprowadza jakieś zamieszanie i próbuje prać brudy z przeszłości. Rozpruwacz idealnie pasował do roli winnego śmierci Maggie. Przyznam, że zaskoczenie towarzyszące odkryciu prawdziwego mordercy było autentyczne, jednak zdziwienie dotyczyło nie tyle samej osoby, co faktu, że Pamiętniki Wampirów były choć odrobinę nieprzewidywalne.

Duży plus za powrócenie do tradycyjnego Damona – zgorzkniałego, sarkastycznego, bezczelnego i niezaprzeczalnie męskiego (lub raczej wampirzego). Do szewskiej pasji doprowadza Elena Gilbert i granie poszkodowanej istoty w "fazie zaprzeczenia". Doprawdy, tak bardzo ubolewa, że aż uczy się z fiszek ze Stefanem. Jej akcje nigdy nie były do końca uzasadnione, ale teraz całość jest doprawiana mimiką, gestami. W gruncie rzeczy jest ona gorsza niż Katherine – nie jest ani biała, ani czarna. Nie potrafi stanąć po jednej ze stron, ciągle się waha, usprawiedliwia się innymi, a własne problemy zamiata pod dywan. Odnosi się wrażenie, że przestała zwracać uwagę na kogokolwiek poza sobą i braćmi Salvatore, zaabsorbowana skakaniem z kwiatka na kwiatek. Brakuje tylko tego, żeby zaczęła publikować selfies.

[video-browser playlist="634531" suggest=""]

Gdyby odcinek skończył się pięć minut przed czasem, puenta byłaby idealna – z ręką na sercu. Stało się inaczej, a reżyseria pozwoliła sobie na grzeszek Stefana. Co gorsza, zamiast wyspowiadać się z niego i żyć o czystym sumieniu, Rozpruwacz prosi wszystkich o krycie go. Co więcej, wysłuchuje i pociesza brata po stracie. Takiej hipokryzji Pamiętniki Wampirów jeszcze nie widziały. Po pięciu sezonach dochodzi się do wniosku, że przysłowie "nie wszystko złoto, co się świeci" nie tak bardzo odbiega od prawdy. Postacie pokroju Damona, Kola i Katherine były nienawidzone, lecz każdy wiedział, z kim ma do czynienia i czego może się spodziewać. Oni sami nie mydlili oczu i nie wmawiali, że jedzą tylko wiewiórki, nocą wybierając się na polowanie na ludzi. Z kolei Stefan, Elena, Bonnie – im nie można nic zarzucić. Wiecznie prawi, działający w dobrych intencjach, a w konsekwencji krzywdzący więcej osób niż ta poprzednia grupa razem wzięta.

Chciałoby się móc żałować odejścia Enzo, jednak na pełną żałobę nie można sobie jeszcze pozwolić. Twórcy wciąż nie nauczyli się, że raz wypieczonego ciasta nie wkłada się do piekarnika po raz drugi. Duchy są w porządku, ale nie ma potrzeby egzaltowania się każdym aktorem pod ich postacią… Szczególnie kiedy trzeba ratować sytuację, bo widzowie mają ochotę zapłakać nad "Pamiętnikami..." – i już wcale nie dlatego, że do kolejnego odcinka tak daleko.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj