"Quantico" ogląda się dobrze, bo tajemnica i nowe tropy ładnie napędzają tę opowieść. Niestety wątki obyczajowe nadal nie działają.
"
Quantico" może się podobać, kiedy obserwujemy nowe zadania bohaterów podczas szkolenia w akademii. Są tutaj fajne pomysł na pokazanie nauki pracy agenta i różne elementy rozwijające poszczególne postacie. Tym razem skupiono się na pracy pod przykrywką podczas korporacyjnej imprezy. Cóż, na pewno jest to pokazane lekko i zabawnie, ale nie do końca przekonująco. Momenty prób wkupienia się w łaski korporacyjnych dyrektorów działają, ale po prostu okazjonalnie bohaterowie są w tym tak bardzo nieprzekonujący, że ich przykrywka już dawno powinna zostać zdemaskowana. Trochę naciągane. Plus za działania Nimah i jej siostrę - zaczyna to w końcu ciekawie działać.
Największy problem mam z tym, jak twórcy "
Quantico" wykorzystali tę fajną misję do poruszenia niepotrzebnych wątków obyczajowych. Naprawdę czasem można odnieść wrażenie, że obserwujemy nastolatków w liceum, bo bohaterowie często zachowują się niepoważnie i w sposób za bardzo młodzieżowy. Z jednej strony mamy wymuszoną, ale niestety konieczną rozbudową intymnej relacji Alex z Liamem. Musieli to pokazać, by bardziej usprawiedliwić jego chęć pomocy w teraźniejszości. Szkoda tylko, że zrealizowano to w sposób tak zwyczajny i bez pomysłu. Z drugiej strony mamy dziwne zachowanie Caleba względem Shelby, które doprowadza do oczywistego rozwiązania. I jak w takich momentach nie widzieć tutaj skojarzeń z liceum? Ja rozumiem, że nawiązują się relacje, kiedy grupa ludzi żyje ze sobą na co dzień, ale jest to jakieś takie sztuczne, mało dojrzałe i wymuszone. Czegoś tutaj brakuje.
[video-browser playlist="756661" suggest=""]
W teraźniejszości jest ciekawiej niż ostatnio. Cały wątek z nadaniem wiadomości przez Alex do Amerykanów jest sprawnie zrealizowany i mówi nam wiele o bohaterce. W końcu dostajemy trochę konkretnych informacji o tym, co robiła podczas podróży po islamistycznych krajach, a jej wytłumaczenie jest proste i klarowne. Mamy zatem wprowadzenie tutaj motywu wpływowych aktywistów, którzy mogą być sojusznikami Alex i zmorą FBI. To raczej jest dopiero początek czegoś, co może się w kolejnych odcinkach fajnie rozwinąć. Znakomicie wypada motyw z ukryciem się w meczecie - trudno było tego oczekiwać.
Nadal zainteresowanie wzbudza Asher w Quantico, który jest tajemniczy, dziwny i momentami przerażający. Widzimy, że próbuje utrzymać swoją fasadę, przez którą Harper widzi wiele prawdy. Mamy jednak scenę, w której niby Asher się otwiera i wyjawia o sobie coś więcej. Odnoszę jednak wrażenie, że to też jest gra i w tej postaci kryje się coś więcej. Nie sądzę też, by to on odpowiadał za zamach, bo nie miałby raczej interesu w pomaganiu Alex.
Jeśli ktoś przyzwyczaił się do konwencji „
Quantico”, może bawić się przy tym serialu naprawdę nieźle. Problem mam z niektórych wątkami obyczajowymi, które są niedojrzałe i niedopracowane. No i główna bohaterka czasem nie przekonuje swoim zachowaniem, ale nadal wzbudza sympatię. Potrzebny jest tutaj jakiś ciekawszy rozwój Alex, by całość nabrała wiatru w żagle.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h