Siedemnasty odcinek szybko rzuca bohaterów w wir akcji, gdy bardzo aktualna ustawa o muzułmanach jest forsowana w amerykańskim kongresie. Rejestrowanie całej religii i dyskryminacja jej przez działania terrorystów to temat mądry i bardzo na czasie. Pokazuje hipotetyczną sytuację, która o dziwo, jest bardziej prawdopodobna, niż moglibyśmy sądzić. Powiązanie tego z konspiracją tej części sezonu daje opowieść bardzo wciągającą i ciekawą. Cieszy fakt, że Quantico zmienił format na tyle, by skupiać się na fabule, bez retrospekcji czy wybijania z rytmu telenowelowatym romansem. A kulminacja w postaci kolejnej porażki bohaterów jest przyjemnym zaskoczeniem, dającym poczucie, że to wszystko nabiera większego wyrazu, niż ten serial miał kiedykolwiek. Zamiana Rainy z Nimą to była formalność. Oczekiwana, potrzebna i konieczna. Wprowadza to odpowiedni rozwój w relację sióstr oraz ich związek z grupą bohaterów. Poświęcenie Nimy jest ważne w kontekście fabularnym, bo jest dodatkową motywacją do walki, która w momencie porażki jest wręcz kluczowa. Widać szczególnie w 3 odcinku, że morale wyraźnie spadają. Dobrze wypada Clay, który po klęskę z 17 odcinka wyraźnie załamał się i podjął kilka impulsywnych, ale całkiem wiarygodnych decyzji. Jego spotkanie z Calebem wypada całkiem nieźle, gdyż dwaj bracia to dosłownie całkowite przeciwieństwo. Trudno na razie rozwikłać, jaką rolę odegra Caleb, ale obiecująco wygląda jego rozmowa z Shelby. Ta groźba to kolejny ważny dowód na to, że na razie romanse nie są w głowie twórcom serialu. Przez półtora sezonu można było wymiotować tym, jak to prezentowali, dlatego na razie duży plus za przemyślenie i zmianę konwencji. Zaś Clay dobrze się spisał w ostatecznym zwycięstwie jego matki. Pokonanie grupy konspiratorów w ich własnej grze zdecydowanie dobrze wygląda w 18 odcinku. Karolina Wydra to aktorka bardzo sympatyczna. Zawsze wnosi do roli sporo uroku i nie inaczej jest teraz. Jej wątek jest zarazem jedynym czysto romansowym, który ma niezły szpiegowski posmak. Tak naprawdę do końca nie wiadomo, czy ona manipuluje Boothem, czy rzeczywiście coś do niego czuje. Jest wiele sprzecznych informacji, które dobrze budują ciekawość. Finał jest w tym wszystkim zaskakujący. Jej samochód wybucha po rzekomym odpaleniu silnika. Niby wszystkie znaki na ziemi i na niebie wskazują, że została zabita za węszenie tam, gdzie nie trzeba, ale... nie widzieliśmy momentu, gdy wchodzi do auta. Wszystko oglądamy z perspektywy Bootha, który idzie do auta i nie patrzy, co robi jego nowa miłość. Spodziewam się upozorowania. To wszystko jest zbyt proste. Dziwna jest w tym wszystkim rola Sebastiana. Jego napad na siedzibę bohaterów jest niespodzianką, Na szczęście Owen pokazuje klasę i rozprawia się z nim całkiem znośnie. Trochę wciśnięcie Sebastiana jako kogoś obok tego wszystkiego wydaje się wymuszone i niepotrzebne. Niby jednocześnie bohaterowie dostają od niego użyteczne informacje, więc cel wprowadzenia postaci jest zrozumiały. Tylko czuć niedosyt. Chyba lepiej sprawdziłoby się to, gdyby Sebastian zabił Harry'ego i był tym złym. Przez półtora sezonu Quantico był co najwyżej przeciętnym guilty pleasure, który naprawdę przyjemnie się oglądało. Po zmianie konwencji, jest jednak lepiej, ciekawiej i z pomysłem. Ten serial powinien tak działać od początku.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj