Dochodzi do ostatecznego pojedynku grupy zbuntowanych agentów z Prezydentem Roarke'iem. Czy był to odcinek godny finału sezonu? Sprawdźmy.
Alex i spółka po przegranej potyczce z kolaborantami na czele i Prezydentem USA postanawiają dokonać zamachu stanu co wiążę się z oskarżeniem o zdradę. Kluczem do ich planu wydaje się potentat technologiczny Peter Theo i jego dane, które mogą zdemaskować prezydenta. Agenci muszą działać szybko, ponieważ do konwencji , na której ma zostać przegłosowana poprawka Roarke'a pozostało niewiele czasu. Z pomocą naszej grupie rebeliantów przychodzą starzy znajomi jeszcze z czasów szkolenia w FBI. Zaczyna się ostateczna rozgrywka.
Przede wszystkim wydaje mi się, że twórcy za szybko poprowadzili intrygę sensacyjną, która doprowadziła do pokonania Roarke'a. Zamiast odpowiednio zbudować napięcie, aby trzymać widza na skraju fotela do samego końca, po prostu poprowadzili, miejscami trochę niezgrabnie fabułę do końcowej sceny, w której wszystko dzieje się tak szybko, że nie mamy czasu się nad tym zastanowić. W tym wypadku jest to minus. Dostajemy Alex, która demaskuje działania Prezydenta i właściwie tyle, tak się kończy ten wielki pojedynek pomiędzy zbuntowanymi agentami a Prezydentem USA. Chociaż późniejsza akcja z pozorowaniem śmierci Alex była nawet ciekawa, to nie da się uniknąć wrażenia, że otrzymaliśmy cos gotowego na tacy i to nawet nie główne danie, na które tydzień czekaliśmy, a przystawkę, jakiś wstęp do czegoś większego. Czuje przez to lekki niedosyt.
Za to bardzo podobało mi się ukazanie postaci na dwóch przeciwnych biegunach opowieści, czyli Alex i Prezydenta Roarke'a. Ten drugi zostaje w tym odcinku pokazany tak naprawdę jako pewien rodzaj antybohatera, a nie klasycznego czarnego charakteru. Bardzo dobrze ukazane zostało to wewnętrzne rozdarcie tej postaci. Roarke został pokazany jako człowiek bezwzględny, po trupach dążący do celu, ale także jako ktoś kto z całego serca kocha swój kraj i zrobi wszystko, aby go ochronić, przez to w pewnym momencie nawet możemy zacząć mu kibicować. Samobójstwo Roarke'a także było interesującym, a także bardzo zaskakującym punktem zwrotnym w opowieści. Alex ma w sobie podobne rozterki, przez co tworzy się między nią a Roarke'iem pewna dziwna zależność. Agentka wie, że aby ocalić swój kraj, będzie musiała poświęcić siebie, co ostatecznie robi i jest zmuszona uciekać z ojczyzny. Twórcy w tym finałowym odcinku zadają tak naprawdę pytanie o to, ile można poświęcić dla ojczyzny, gdzie leży ta granica. I te dwie postacie są doskonałym zobrazowaniem tego problemu.
Spodziewałem się także, że twórcy zakończą sezon jakimś cliffahangerem, do których mają nosa. Jednak w tym wypadku koniec odcinka jest stonowany i działający na emocje widza, co wcale nie jest według mnie minusem. Scena,gdy Alex opuszcza kraj sama w samolocie, w którym w pewnym momencie pojawia się Ryan, jest takim zgrabnym zatoczeniem koła pomiędzy dwoma seriami i nawiązaniem do pierwszego spotkania tych postaci. Dobrze, że zespół uzupełnili także bohaterowie znani z poprzednie serii, tacy jak Iris Chang. Nieźle ponownie oglądało się cały zespół podczas współpracy. Każda z postaci wnosi coś od siebie i uzupełnia pozostałe. Wszyscy członkowie zespołu mieli w tym odcinku swoje pięć minut, które w pełni wykorzystali. Trochę przeszkadzało mi to konspiracyjne działanie a la James Bond z przeróżnymi gadżetami i barem przerobionym na kryjówkę, gdzie nawet za tarczami do darta kryły się przyrządy szpiegowskie. Było to niepotrzebne w tej historii, jednak stało się takim niegroźnym dodatkiem.
Finałowy epizod
Quantico może nie był odcinkiem, po którego obejrzeniu zbierałbym szczękę z podłogi, jednak nie mam mu wiele do zarzucenia. Serial został przedłużony na 3 sezon i w sumie chętnie zobaczę dalsze przygody tej grupy agentów.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h