Trzeba zaakceptować konwencję Queen of the South, by czerpać z tego serialu rozrywkę. Czasem jest zbyt dużo momentów podkreślających doskonałość głównej bohaterki, a to wpływa negatywnie na całokształt.
Wiem, że
Queen of the South jest adaptacją telenoweli oraz książki, ale kiedy twórcy opierają odcinek na motywach miłosnych, jest po prostu słabo. Wszelkie momenty relacji Camili z Epifanio są strasznie idealistyczne, przesłodzone i mdłe. To samo można powiedzieć o jej romansie z adwokatem oraz o związku Teresy z Guero. Wszystkie te motywy zaniżają poziom serialu, bo nie ma w nich za grosz uczucia, pomysłu, ani prawdy. Są to po prostu sztuczne sceny udające coś, co powinno wzbudzić emocje, a tak się nie dzieje.
Poprawnie rozegrano kwestię nawiązania współpracy z Devonem Finchem. Niby wszystkie elementy układanki są na swoim miejscu, a efekt zostaje osiągnięty. Czasem jednak można odnieść wrażenie, że bohaterowie zachowują się jak amatorzy. Dają się bez problemu zaskakiwać, co buduje kolejne problemy do rozwiązania. Jasne, dzięki takim zabiegom można się nie nudzić, ale trochę to razi, gdy w tak łatwy sposób osoby mające być profesjonalistami w swojej robocie, są atakowane przez przeciwników. Tego typu dziwnych absurdów jest sporo w obu odcinkach. Choćby w fakcie, że wielka szefowa budowanego kartelu, Camila, porusza się w mieście z jedną ochroniarką. To jest totalnie nieporozumienie, gdy weźmiemy pod uwagę fakt, że chwilę wcześniej był zamach na jej życie i prowadzi wojnę z rywalami. W takim momencie trudno ten serial traktować poważnie.
I tak najsłabszym wątkiem jest historia Isabelli, czyli córki Epifanio i Camili. Jej nagły bunt i rzucenie się w odmęty narkotykowego upojenia jest po prostu nie przekonujący. Całość została potraktowana bardzo powierzchownie, w stylu telenoweli, więc trudno traktować to serio i w jakiś sposób emocjonować się wątkiem. W takich momentach ten serial bardzo traci. Zresztą to samo można powiedzieć o nagłym zawale Epifanio, ale tu przynajmniej jest jakiś efekt fabularny w postaci chęci zrezygnowania z narkotykowego interesu.
Nie przeczę, że końcowe momenty odcinka 9 mają potencjał, np. kwestia pościgu za Camilą i ostateczne jej aresztowanie za coś, co wyraźnie zostało podłożone. Tylko to oznacza, że teraz Teresa będzie przejmować stery. Dobrze też, że w końcu popełnia błąd w rozmowie z Devonem Finchem, co pozytywnie wpływa na kształtowanie się postaci. Zresztą ratunek Jamesa z odcinka 8 też można zaliczyć do udanych, bo scena wzbudzała emocje. Problem jednak był w komicznym zachowaniu agenta FBI, który ot tak pozwolił torturować, a jego reakcje były co najmniej naciągane.
Pomimo wyraźnych niedociągnięć i wad serial nadal ogląda się przyjemnie. Jest to lekka, niezobowiązująca rozrywka, ale czuć, że czasem temat przerasta twórców. Można zrobić z tego coś więcej i oby wyciągali wnioski z błędów, bo część w sezonie 2 i tak została wyeliminowana.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h