Kto w Wilkowyjach tudzież wśród widzów Rancza nie zna Haliny Kozioł? Żona Wójta/Senatora od zawsze była co prawda postacią drugoplanową, ale za to bardzo charakterystyczną. Pomimo współdzielenia łoża z Koziołem - który ideałem męża, ojca i kochanka nie jest - nie stała się kobietą, która pozwala sobą całkowicie rządzić. Zawsze miała swoje do powiedzenia, ale czasem z tego nie korzystała, kierując się dobrem rodziny (choć potem zwykle potrafiła sobie użyć na Koziole). Mieszkańcy Wilkowyj mogli ją poznać też z innej, bardziej niebezpiecznej strony - a było to podczas pamiętnego robienia przez nią prawa jazdy. Krótko mówiąc - przy Wójtowej nie można się nudzić. I tak też było tym razem.
[image-browser playlist="592412" suggest=""]©2013 TVP1 / fot. K. Wellman
Wszystko przez plan pozbycia się Łukasza z życia Klaudii. Rodzice dobrze sobie wszystko wymyślili i wręcz wzorcowo w życie wprowadzali. Ale tak prosto nie było - Klaudia wdała się w nich i umiejętnie przejrzała gierki żywicieli. Jednak mówić, że plan się posypał, to za mało - plan zmienił się w mini apokalipsę, jakże typową dla Wilkowyj. Najpierw senatorowa za dużo nasłuchała się Łukasza, potem pokłóciła z córką, w końcu z mężem. I jak tu nie iść do farmaceuty, no jak? On zawsze znajdzie coś na uspokojenie. I to z idealnym skutkiem. Tak dla senatorowej, jak i dla widza (tu bardziej jednak na pobudzenie coś). Perypetie Koziołów były w tym odcinku jedną wielką beczką najlepszego śmiechu ("bogini" i "truteń do odstrzału"), którego eksplozja ze świetnym skutkiem rozlała się po całym epizodzie. O, tak jak choćby w przypadku Pietrkowej plotki i jego "kumbinatoryki" - proste, ale za to jak kapitalne!
Zamieszanie u Koziołów doprowadziło do finałowego spotkania bliźniaków, jednak ksiądz i bez swojego brata miał wiele, wiele na głowie. Tydzień temu skrytykowałem wydarzenia na plebanii, teraz chwalę pod niebiosa. Tylko w Wilkowyjach opatrzność jest w stanie przegrać ze sprzątającą/gotującą/zamartwiającą/narzekającą/itd. Michałową. Głos Boga może i ważny, ale obiad też! Nawet gdzieś w lesie, gdzie pełno komarów i mrówek. Na podsumowanie tego wątku naszła mnie jedna refleksja: jeżeli gdzieś na jakiejś plebanii w Polsce istnieje gospodyni podobna do Michałowej, to księża tam mieszkający mają gorzej niż w małżeństwie - albowiem w jednej osobie skupiają się cechy nadopiekuńczej żony i wiecznie narzekającej teściowej.
[image-browser playlist="592413" suggest=""]
©2013 TVP1 / fot. K. Wellman
Był i dworek, a jakże. Naga sesja malowania w pełni, Lucy topi smutki w winie. Ale czy tylko ona jest smutna? Jak pokazały poprzednie sezony, przy alkoholu pani wójt troszeczkę się zmienia i inaczej podchodzi do pewnych ludzi, czego zgrabny przykład mieliśmy i w tym epizodzie. Pociągnięty też został wątek zazdrosnego Czerepacha. Tym razem w mniejszej dawce, jednak znów był świetny - zwłaszcza kiedy Czerepach był gotów przejmować satelity NATO, a Senator zdał sobie sprawę z kosztów całej tej zabawy. Jednak dla wilkowyjskiego mistrza intrygi nie ma rzeczy niemożliwych - od czego wszak jest Duda, będący w takim stanie, że byłby gotów nawet na misję samobójczą?
Oj, nie wie człowiek, kiedy te 6 odcinków minęło, a tu zostało tylko 7 do końca. To wydaje się dużo, ale przy takim poziomie Rancza chciałoby się więcej. Ogląda się aż za dobrze. Już czuję, że pożegnanie w finale z Wilkowyjami będzie smutne.
Ocena: 8,5/10