Reality Winner to analityczka rządowa i tłumaczka języków bliskowschodnich, która w latach 2013-2017 działała w Siłach Powietrznych Stanów Zjednoczonych, a następnie w Narodowej Agencji Bezpieczeństwa USA, gdzie współpracowała przy monitorowaniu sytuacji w Iranie. W 2017 roku kobieta została aresztowana pod zarzutem udostępnienia niepowołanym podmiotom ściśle poufnych informacji, w wyniku czego trafiła do więzienia na 63 miesiące – jest to najdłuższy wyrok za ujawnienie tajnych dokumentów wydany w Stanach Zjednoczonych. Teraz nad tematem aresztowania Reality pochyliło się HBO i zrobiło to naprawdę umiejętnie. Nowy film w reżyserii debiutującej w pełnym metrażu Tiny Satter jest intrygujący, oryginalny i zdecydowanie zapadający w pamięć. Akcja produkcji dotyczy kilku godzin, w których agenci FBI weszli do mieszkania Reality i finalnie ją aresztowali. Twórcy nie tracą czasu na zarysowywanie tła fabularnego czy poruszanie osobistych wątków dotyczących głównej bohaterki, bo zwyczajnie nie tego dotyczy ta historia. Otrzymujemy zatem film surowy (niejako rekonstrukcję prawdziwych wydarzeń), który rozgrywa się wyłącznie w domu głównej bohaterki. Całość spoczywa na barkach trójki bohaterów: podejrzanej oraz dwóch przesłuchujących ją agentów. Produkcja wydaje się bardzo autentyczna, a widz ma wrażenie, jakby uczestniczył w rzeczywistym, ściśle tajnym przesłuchaniu. To przywodzi na myśl inscenizowany film dokumentalny – wykorzystanie autentycznych nagrań, zdjęć i fragmentów przesłuchań tylko dodaje mu wiarygodności, a klaustrofobiczna, zamknięta przestrzeń przypomina teatr (co nie jest przypadkiem, ponieważ Satter specjalizuje się właśnie w pisaniu i reżyserowaniu dramatów teatralnych). Ta nietypowa mieszanka daje świetny efekt, dzięki czemu film ogląda się dosłownie jednym tchem. Bezapelacyjnie największą siłą napędową produkcji jest gra aktorska – wcielająca się w główną bohaterkę Sydney Sweeney znakomicie poradziła sobie z rolą i przed kamerą potrafiła oddać całą paletę emocji, jakie targały główną bohaterką. Obserwujemy ją zarówno w początkowej – jeszcze beztroskiej i zachowawczej – fazie, jak i potem, gdy cała rozedrgana próbuje tłumaczyć się przed agentami FBI w pustym pomieszczeniu we własnym mieszkaniu. W scenach z jej udziałem kamera praktycznie w ogóle się nie rusza. Twórcy położyli cały nacisk na mimikę i gestykulację aktorki – i to właśnie te elementy stanowią główne źródło dynamiki w kadrach. Gra między Reality a agentami w naturalny sposób ewoluuje, a wszystko rozgrywa się głównie na poziomie dialogów, ponieważ pozbawione chociażby podstawowych mebli miejsce akcji skutecznie likwiduje wszelkie inne rozpraszacze. Reżyserka wykorzystała ten motyw bardzo pomysłowo i wycisnęła z niego wszystkie możliwości – w tak surowej scenerii aktorzy mają naprawdę duże pole manewru, z czego w tym przypadku zdecydowanie wychodzą na tarczy (a sam film dużo zyskuje). Choć film trwa niecałe 90 minut, seans upływa w okamgnieniu. Mimo „przegadanej” formuły przesłuchań historia nie wpada w pułapkę monotonii czy dłużyzn. Nastrój jest tu budowany znakomicie – wraz z główną bohaterką płynnie przechodzimy od początkowej beztroski do finalnego ataku paniki; atmosfera sukcesywnie robi się tak gęsta, że trudno wziąć głęboki oddech, bo czujne spojrzenia agentów bacznie obserwują każdy grymas na twarzy. Twórcy budują napięcie głównie obrazem i dźwiękiem, od czasu do czasu pozwalając sobie na zaskakujące przejścia montażowe i przeszywające sygnały dźwiękowe (te zabiegi dotyczą fragmentów objętych ścisłą cenzurą lub wyciętych z oficjalnej transkrypcji). Za sprawą tak wielu oryginalnych rozwiązań film skutecznie wymyka się banałom i nudzie – co więcej, osiąga ten efekt praktycznie bez dynamicznej akcji bieżącej, bo poza rozmowami w fabule nie dzieje się absolutnie nic. Reality to bardzo ciekawy projekt filmowy, zrealizowany minimalistycznie, aczkolwiek z dużą pomysłowością. Twórcy wybrnęli z oczywistego tematu w sposób bardzo oryginalny i świeży. Stworzenie czegoś tak intrygującego na kanwie suchych dialogów i przesłuchań to bowiem nie lada wyczyn. Z technicznego punktu widzenia mamy tu do czynienia z produkcją kompletną, świetnie zmontowaną i stale utrzymującą wysoki poziom napięcia. Reżyserka stara się zachować obiektywizm i pozostawić widzom duże pole do interpretacji własnej – film w zasadzie pozbawiony jest warstwy oceniającej, a o głównej bohaterce możemy mieć zdanie wyrobione na tyle, na ile ona sama jest w stanie się obronić (czyli zupełnie jak podczas prawdziwego przesłuchania lub rozprawy). To jedna z ciekawszych produkcji bazujących na przesłuchaniach, jakie dane było mi zobaczyć w ostatnim czasie. Jeżeli interesuje Was kino nietuzinkowe, koniecznie sprawdźcie ten tytuł – jeżeli nawet nie dla fabuły, to dla Sydney Sweeney, która jest tu naprawdę świetna.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj