Mark Millar z biegiem lat zmienia się w komiksową wersję Remigiusza Mroza. Tłucze scenariusze ponad miarę, nie obraca się w ramach tylko jednego gatunku i daje czytelnikom historie różnorodne tematycznie. Jest obrotny do tego stopnia, że stworzył własną linię wydawniczą (czy nawet multimedialną) pod nazwą, jakżeby mogło być inaczej - Millarworld. I wydaje się, że mimo sarkań wielu komiksowych czytelników na poziom jego twórczości, najzwyczajniej w świecie wydaje się tym nie przejmować, wciąż wymyślając nowe historie. Ot, facet bez kompleksów. Taką nową i autentycznie świeżą fabułą - takie odnosimy wrażenie, rozpoczynając lekturę - jest Odrodzona. Pierwszy zeszyt tej opowieści niezwykle efektownie wprowadza w intrygującą fabułę i to w taki sposób, że przewracając kolejne strony, pochłonięci, nie zastanawiamy się głęboko nad jej sensem. Oto obserwujemy serię kilku wydarzeń związanych ze śmiercią członków pewnej rodziny na przestrzeni wielu lat. Tę wiedzę przekazuje nam narratorka, kobieta u schyłku życia, opowiadając wprost o niesprawiedliwym losie, który po kolei odebrał jej bliskich. W międzyczasie mamy tajemnicze przerywniki, pokazujące całkiem inny, fantastyczny świat, do którego koniec końców, po naturalnej śmierci trafia tytułowa odrodzona, Bonnie Black I wówczas zaczyna się prawdziwa jazda, na którą zabiera nas Mark Millar i odpowiedzialny za warstwę graficzną, znany z głównego runu Batmana w ramach Nowego DC, Greg Capullo.
Źródło: Mucha Comics
+4 więcej
Millar wciąż potrafi zaskakiwać. Tym razem ucieka od wszelkich filozoficznych przesłanek łączących się z tematyką życia po śmierci, ucieka od mistyki i ontologii w dziwaczą, freudowską formę rozrywkowego fantasy. Oto po śmierci można bowiem trafić do świata, w którym autentycznie można walczyć z mrocznymi przejawami zła w postaci smoków i potworów. Ów fakt, zarówno czytelników i odrodzonych wprawia w niemałą konsternację. Pogłębia ją jeszcze fakt, że w tym świecie działają odmienione fizycznie osoby z życiowego kręgu bohaterki, zarówno tego bliższego jak i dalszego. Nie będzie to więc tylko ojciec Bonnie, ale także jakiś pośledni sprzedawca z odwiedzanego przez nią sklepu. Tak jakby kosztowała zupełnie innej wersji przeżytego już życia, stawiającego przed nią całkiem nowe wyzwania. Millar skupia się przede wszystkim na tychże wyzwaniach, dając pole do popisu Gregowi Capullo, który może tu graficznie zaszaleć i uciec na chwilę od batmanowego mroku. Jego rysunki każą traktować tę historię z przymrużeniem oka i w tym właśnie szkopuł. W scenariuszu postawiono bowiem na szaloną akcję i użycie oczywistych schematów z opowieści fantasy, marnując okazję do ciekawej polemicznej gry z koncepcjami życia po śmierci. Koncepcje poszły w kąt, w pewnym momencie w zasadzie o nich zapominamy, próbując podążać za błyskawicznie rozwijającą się fabułą, w której Bonnie, uznawana za nadzieję nowego świata walczy z siłami zła i jednocześnie szuka w tym świecie nowego wcielenia zmarłego męża.
Odkreślamy kolejne zwroty akcji, aż w pewnym momencie cały ten fantasy galimatias Millara ani nas ziębi, ani nas grzeje. Jakby nagle umarł potencjał tej historii, w chwili kiedy autorzy skupili się przede wszystkim na jej widowiskowych atrakcjach, uwidaczniając tym samym rosnącą miałkość Odrodzonej.  Smutne to wrażenie, tym bardziej, że na komiksie widnieje logo Netflixa, który ma zamiar pracować z Millarem nad serialowym uniwersum scenarzysty. Jeśli seriale na podstawie twórczości Brytyjczyka będą wyglądał tak jak Odrodzona, nikomu nie wyjdzie to na dobre.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj