Podczas gdy cały kraj pogrążył się w ćwiczeniach, których zadaniem jest nauka zachowania w razie ataku nuklearnego, między parą dotychczas zgranych naukowców atmosfera zgęstniała, a emocje sięgnęły zenitu. Po tym, jak Bill potraktował Virginię ostatnim razem, wyraźnie dając jej do zrozumienia, że badania, które prowadzą, należą do niego, oboje nie mogą dojść do porozumienia. Kłótnie przy pacjentach stały się apogeum ich problemów, na które trzeba było znaleźć rozwiązanie. Na odwagę (znów) zebrała się Virginia, wreszcie głośno wyznając to, co oni i widzowie wiedzieli już od dawna - ich wspólny udział w badaniu był tylko marną wymówką dla rodzącego się romansu. Końcowe sekwencje odcinka są bardzo emocjonalne i zostały świetnie zagrane przez Lizzy Caplan.

Relacje innych bohaterów także ulegają zasadniczym zmianom. Od wydarzeń poprzedniego odcinka minęło kilka tygodni i możemy zobaczyć, jak w tym czasie zmieniła się sytuacja Ethana. Po porzuceniu Vivian młody lekarz ponownie odnalazł szczęście w ramionach Virginii. Jest to całkiem ciekawy wątek, bo pokazuje, jaką drogę ta dwójka musiała przejść, by zrozumieć siebie i swoje potrzeby. Ethan na pewno jest już mądrzejszy, niż był na samym początku, a Virginia może nauczyła się bardziej doceniać stabilność i poczucie bezpieczeństwa, jakie daje jej doktor Haas. Pewnym jest, że nie zaznałaby tego u Williama, który nie dość, że jest żonatym, to jeszcze bardzo skomplikowanym mężczyzną.

Skumulowane napięcie, które nagromadziło się między Billem i Ethanem, też w końcu znalazło swoje ujście. Kiedy przypomnimy sobie, jak tych dwóch panów zaczynało, aż trudno uwierzyć, że ich relacja mogła się potoczyć w ten sposób. Jest to jednak bardzo prawdziwe i zostało pokazane w logiczny sposób, tak że widzowi nie jest trudno uwierzyć we wszystkie oglądane na ekranie emocje. Żaden z nich nie jest bez winy, niełatwo jest też im się nawzajem zrozumieć. Teraz, kiedy Ethan wrócił w ramiona Virginii, ich relacja można stać się jeszcze bardziej skomplikowana.

Kolejną redefinicję swojego życia przeszła Margaret Scully, która wreszcie dowiedziała się, że nie jest odpowiedzialna za niechęć i oschłość własnego męża wobec niej. To dla tej bohaterki wyzwolenie z jarzma kompleksów i ciągłych pytań o własną atrakcyjność. Choć nie jest już najmłodsza, emocjonalnie odmłodniała o kilkanaście lat i być może najlepszy okres jeszcze przed nią. Masters of Sex trafnie pokazało sytuację rozwiedzionych kobiet w latach 60., ale przypadek Margaret Scully udowadnia, że czasem można odnaleźć w sobie wiele odwagi.

Wiele odwagi miała też Virginia, która otwarcie sprzeciwiła się Billowi i podjęła decyzję, której on nie zaaprobował. Po raz pierwszy też ukazano, jak poważne konsekwencje mogą mieć badania na temat ludzkiej seksualności i po jak cienkim lodzie poruszali się Masters i Johnson w rzeczywistości. Z niecierpliwością czekam więc na rozwinięcie całej sytuacji, a także liczę na dobrze dopracowany motyw kobiecej przyjaźni między Virginią i doktor DePaul, której poczynania w tym odcinku także świetnie zarysowały pozycje kobiet w tamtych czasach.

W każdej recenzji zachwycam się dbałością o szczegóły i piękną formą wizualną serialu; dziś chciałabym zachwycić się wyjątkową czołówką, która idealnie wprowadza w klimat każdego odcinka. Naprawdę warto jej się przyjrzeć, bo jest subtelna, wyważona, a jednocześnie odważna i oryginalna, pikantna i seksowna. Dokładnie taka, jak całe Masters of Sex.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj