Nie pierwszy raz Baz Luhrmann bawi się w kontrasty historyczne i kolizje konwencji. Jednym z jego ulubionych narzędzi jest muzyka, którą po raz kolejny powierzył człowiekowi świetnie czującemu się w dźwiękowych anachronizmach – Craigowi Armstrongowi. To właśnie on w 1999 roku uzupełnił film "Plunkett & Macleane" cudownie bujającym się hip-hopem, a później, już we współpracy z Luhrmanem, wprowadził do paryskiego kabaretu "Moulin Rouge" Stinga i jego "Roxanne" oraz "Smells Like Teen Spirit" Nirvany. Tym razem artyści ze szczytów notowań list przebojów najdalej z zeszłego tygodnia zostają przez niego wystrojeni w retro kostiumy z epoki Fitzgeralda.

Jak mawiają mieszkańcy Nowego Jorku, opisując ostatnią imprezę: "byli tam Wszyscy". Na salonach "Wielkiego Gatsby’ego" nie zabrakło wyrobionych nazwisk (Jay-Z, Beyoncé Knowles), one-hit Wonderów (Gotye) ani świeżych odkryć z uroczym, brytyjskim akcentem (The xx). Są tu objawienia YouTube (Lana Del Rey), zjawiska intrygujące (Florence Welch) i rockowi buntownicy (Jack White). Nikt nie wbił się na tę imprezę z pustymi rękami – większość z piosenek została napisana specjalnie dla Gatsby’ego. Nawet jeśli są coverami.

Jak na każdym przyjęciu, Armstrong ustalił odpowiedni dresscode. W tym przypadku obowiązuje "cały ten jazz", kabaret i kroki do charlestone’a. Stąd dobrze znany hit Beyoncé (choć tym razem na wokalu pojawia się Emeli Sandé), "Crazy In Love" usłyszymy w aranżacji na mocno jazzujące trąbki w wykonaniu orkiestry pod przewodnictwem znanego z Roxy Music Bryana Ferry’ego. Panią Knowles natomiast możemy usłyszeć w przeróbce innego przeboju, "Back to Black" Amy Winehouse, jednak jej wersja w stylu down tempo wypada bardziej smętnie niż intrygująco. Natomiast wspomniany Ferry pojawił się raz jeszcze, coverując samego siebie w "Love is the Drug".

[image-browser playlist="590732" suggest=""]©2013 Warner Bros

Producentem wykonawczym albumu jest Jay-Z, który powiedział w jednym z wywiadów, że "energię, która w tamtych czasach była uchwycona w jazzie, współcześnie możemy odnaleźć w hip-hopie" - nie mogło zatem zabraknąć i tego gatunku w najczystszej postaci. Jay-Z wniósł do Gatsby’ego utwór "100$ bill" oraz "No Church in the Wild" wykonany wraz z Kanye Westem, Frankiem Oceanem i The-Dream. Pojawiają się takie smaczki, jak jazzowe sample "z epoki", a will.i.am w "Bang Bang" stara się scatować do klasycznego charlestona uzupełnionego dość irytującymi bitami. Elektronicznego dzieła dopełni dubstepowy duet Nero oraz Fergie ze swoim "A Little Party Never Killed Nobody (All We Got)". Wszystko po to, aby oczarować widza zderzeniem epok. Jedni pokochają, inny znienawidzą.

O wiele mocniej przyciąga druga część albumu – liryczna, emocjonalna i depresyjna. Po pierwsze, świetnie wypada na tle kontrastujących do niej tępych techno-bitów. Po drugie, tak jak do części "imprezowej" zaangażowano artystów, którzy umieją się bawić, tak i tutaj zatroszczono się o odpowiednią ekipę. Zaczynając od niezwykle szczerego i emocjonalnego "Love is Blindness" Jacka White'a po świetną, jak zawsze, Się i jej "Kill and Run". Florence Welch już przy współpracy z Jamesem Newtonem Howardem do filmu "Królewna Śnieżka i Łowca" pokazała, że potrafi pisać utwory z orkiestrowym, hollywoodzkim rozmachem. Tym razem jednak oddała Armstrongowi liryczną balladę "Over the Love" (nie wiadomo tylko, po co zachęcono brytyjskiego DJ-a SBTRKT do stworzenia remixu tej piosenki).

Gdybyśmy żyli jeszcze w latach 90., piosenka Florence wybrzmiałaby z powodzeniem na literach końcowych, ale to nie jej przypadł honor spointowania obrazu Luhrmanna (zamiast tego znalazła się w trailerze, czyli tam, gdzie jej miejsce). Końcowymi scenami zajął się bowiem sam Armstrong, komponując klasyczny utwór na wzruszające smyczki - "Gatsby Believed in the Green Light". Jego dźwięki poruszają niezwykle mocno, czyniąc ostatnie sceny filmu najbardziej zapamiętywanymi z całego chaosu zabawy, cekinów i podniesionych w kłótni rozhisteryzowanych głosów. Po nim natomiast, wraz literami końcowymi, rozpoczyna się idealnie dopasowane "Together" The xx. Armstrongowi gratulujemy świetnie wyważonej pointy.

Rynek muzyczny dawno nie widział dobrej składanki utworów napisanych specjalnie dla konkretnego filmu. W czasach, kiedy brakuje dobrych piosenek oryginalnych (co najlepiej widać po nominacjach do Oscarów w tej kategorii), OST do "Wielkiego Gatsby’ego" jest naprawdę cenną pozycją. Ścieżka dźwiękowa wyprodukowana przez Craiga Armstronga jest chyba najmocniejszym atutem średniego obrazu Luhrmanna. Utworów, które nazwać możemy wybijającymi się, znajdziemy kilka, ale jako koncept "Wielki Gatsby" broni się bez problemu.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj