Niestety dzieło dwóch wielkich serialowego świata wciąż bardziej przypomina niedzielny familijny film przygodowy niż serialowy hit sezonu 2012/2013. Fakt, świetnie się ogląda plenerowe ujęcia Chicago po blackoutcie, które zostały wygenerowane komputerowo. Nie jest to może klasa światowa, ale nie razi też sztucznością. Za to należy bez wątpienia pochwalić ekipę Revolution. Także nieźle prezentują się sceny akcji, gdzie możemy oglądać walki na miecze. Jest to miła odmiana od tępych strzelanin, które obserwujemy na codzień w wielu proceduralach.
Niestety dużo gorzej wygląda już warstwa fabularna. Wciąż brakuje wyraźnego, interesującego wątku głównego, a i poboczne nie zachwycają. Pościg za bandą, która uprowadziła Danny’ego jest prowadzony w bardzo przewidywalny sposób i raczej nie jest w stanie nas niczym zaskoczyć. Także nie bardzo wychodzi twórcom kuszenie nas tajemnicą blackoutu podczas ostatniej sceny każdego odcinka. Nie jest to w stanie zaciekawić na tyle, żeby można było powiedzieć: „Wow, o co chodzi?”, prędzej zirytować, bowiem widać, że ma to być wątek przewodni, a póki co, z niewiadomych przyczyn, jest praktycznie nieeksploatowany.
[image-browser playlist="598641" suggest=""]©2012 NBCUniversal, Inc.
Także średnio wypadają flashbacki. Jest ich zdecydowanie za mało, są za krótkie i niezbyt konkretne, przez co nie wnoszą za wiele do fabuły. Widać już pewne połączenia, jak chociażby spotkanie po latach Charlie ze swoim oprawcą. Co ciekawe, znowu oboje w tych samych rolach. Jednak jest to wciąż jakby łapanie się różnych form, żeby zaciekawić widza, a żadna z nich nie przynosi oczekiwanego efektu. Wydaje się, że pomysł na serial rzeczywiście jest, ale już poukładanie tego w logiczną całość przerosło Abramsa i Kripke, co jest niezbyt miłym zaskoczeniem.
Aktorsko zdecydowanie można podzielić obsadę dokładnie według wieku. Starsza część mając większe doświadczenie prezentuje się o niebo lepiej od młodych, dopiero stawiających pierwsze kroki w świcie kina i telewizji. Zresztą podobnie było w Terra Nova, gdzie zatrudnienie młodszej części obsady podyktowane było familijnym charakterem produkcji. Ta sama sytuacja ma miejsce w Revolution i niestety, nieważne jak bardzo można sympatyzować z przepiękną Tracy Spiridakos, to urodą nie nadrobi się braków w warsztacie aktorskim. A szkoda, bo przecież nawet w takim młodzieżowym Glee, 17-letnia Melissa Benoist wypada dużo bardziej przekonująco niż jej starsza koleżanka, nawet biorąc pod uwagę tematykę tych dwóch seriali, która jest diametralnie różna. Co do starszej części obsady, ta stara się trzymać przyzwoity poziom, co niewątpliwe ratuje sporo scen.
[image-browser playlist="598642" suggest=""]
©2012 NBCUniversal, Inc.
Revolution drugim odcinkiem potwierdza, że będzie raczej serialem do niedzielnego rodzinnego obiadku niż produkcją trzymającą w napięciu. I w sumie nie miałbym nic przeciwko temu, gdyby za tym nie stały takie nazwiska jak Abrams i Kripke. Chociaż wpadka pierwszego z nich jakoś specjalnie nie dziwi (w końcu ma ich już parę na koncie), tak już dużo bardziej dziwi, że Eric dał się wplątać w coś, co raczej nie nada większego prestiżu jego nazwisku, a przyniesie wręcz odwrotny skutek. Jeśli więc fabularnie nie będzie szybkiej poprawy w następnych odcinkach, to serial podzieli los zeszłorocznego hitu Terra Nova. I choćbym chciał bardziej optymistycznie spojrzeć w przyszłość, po prostu się nie da.
Ocena: 5/10