W Riverdale Jughead otrzymuje nagranie, na którym aktorka w masce Betty udaje, że zabija postać w masce z jego podobizną. Młody pisarz łączy siły z Charlesem, aby znaleźć prześladowcę. Trop prowadzi ich do Ethel. W międzyczasie, w ramach aplikacji na studia, Jughead tworzy opowiadanie o zemście na dyrektorze liceum. Natomiast Archie i Betty walczą z uczuciem, jakim siebie darzą, a Veronica musi uporać się z konkurencją, która za cel obrała sobie jej firmę sprzedającą rum. Fikcyjna opowieść o zabójstwie pana Honeya była nawet ciekawa. Rozwiązanie fabularne, w którym nasi bohaterowie powoli stają się beznamiętnymi czarnymi charakterami, to dobry i sprawnie poprowadzony pomysł. Chciałbym zobaczyć, jak serial w którymś z odcinków zmierza z bohaterami w tę mroczną stronę, a postacie pokazują swoje złe oblicza. Jednak już rozwiązanie w rzeczywistości, czyli usunięcie dyrektora ze stanowiska, nie było w żadnym stopniu ciekawe, pełno tu klisz, prostych, bardzo skrótowych rozwiązań. Sam prank przeprowadzony na dyrektorze, odwołanie balu i jego powrót po interwencji rodziców, to wszystko było tak schematyczne i bezsensowne, że w pewnym momencie po prostu zaczynało wiać nudą. A już uczynienie z niego naśladowcy prześladującego, który wysyła kasety VHS, było bardzo przewidywalnym rozwiązaniem. Brakowało tylko, żeby Honey na czole miał napisane, że to on odpowiada za nowe wideo wysłane do szkoły.
The CW
+2 więcej
Jak dla mnie najbardziej bezsensownym wątkiem w tych dwóch ostatnich odcinkach sezonu był ten z "romansem" Betty i Archiego. Nie wiem w ogóle, po co twórcy wrzucali go do historii, ponieważ nie był w niej w ogóle potrzebny. To jest książkowy przykład standardowego zapychacza czasu, bo twórcy musieli rozpisać wątek dla dwójki ważnych bohaterów, ale za bardzo nie wiedzieli, co z nimi zrobić. Uczucie tych postaci, które było mało ważne w pierwszych odcinkach 1. sezonu, już dawno zostało zapomniane, a tutaj scenarzyści wrzucają go ponownie bez żadnego przemyślenia. To jest ewidentne potwierdzenie tezy, że twórcy nie mają za bardzo pomysłu na swoich bohaterów i niektóre aspekty fabuły są ciągnięte na siłę. Nie widzę prawie żadnego potencjału w wątku prześladowcy, który wysyła kasety naszym bohaterom. W całym tym elemencie fabuły najciekawszy był cliffhanger z wideo, na którym osoby w maskach głównych postaci serialu dźgają osobę w masce Honeya. Jednak to mają do siebie cliffhangery, że muszą zbudować jakieś napięcie, byśmy czekali na kolejny odcinek. Jednak ta zagadka kryminalna jest napompowana taką powagą, że w pewnym momencie staje się wręcz irytująca. Jak na razie ta intryga ogranicza się tylko do kaset wideo i pomieszczenia z nagranymi morderstwami z Riverdale. Jednak to wszystko jest bardzo słabo prowadzone, nie ma tutaj pomysłu, aby ten wątek jakoś płynnie przeplatał się z innymi aspektami historii, wszystko jest bardzo topornie ukazane. Jednak przede wszystkim sam ten wątek wydaje się mało interesujący, a twórcy postanowili na tym niestabilnym podłożu budować intrygę. Według mnie w tym momencie nie ma przyszłości dla tej historii. Wątkiem, który udowadnia, że twórcy nie mają za bardzo pomysłu na ten serial, jest ten związany z filmami z łaskotaniem. Cały ten element fabuły wydaje się absurdalny i karykaturalny. Jednak twórcy, podobnie jak w wątku z prześladowcą, naładowali ten wątek pompatycznością do granic możliwości. Aspekt fabuły, który powinien wprowadzić trochę humoru, został doprowadzony do roli kryminalnej intrygi z gangiem w interesie internetowego łaskotania. To wszystko nie za bardzo kleiło się ze sobą i zamiast intrygować, wzbudzało niezamierzony, szyderczy śmiech. Nowe odcinki Riverdale mają kilka ciekawych pomysłów fabularnych, jednak znowu powielają błędy poprzedników. W tym momencie nie  za bardzo widzę jakikolwiek potencjał na dalszy rozwój tego serialu.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj