Riverdale Betty i Jughead prowadzą śledztwo w sprawie tajemniczych kaset VHS, które trafiały do mieszkańców miasteczka w poprzednim sezonie. Bohaterowie trafiają na tajemniczy, podziemny klub dla wielbicieli makabrycznych nagrań. W tym czasie Archie stara się o przyjęcie na Akademię Morską. Okazuje się, że jest jeszcze jeden kandydat na jego miejsce. To znajomy Veroniki, KO Kelly. Archie ma stoczyć z nim pojedynek bokserski o miejsce na uczelni. Wielkimi krokami zbliża się bal maturalny. Cheryl i Toni chcą zostać pierwszymi dwoma królewnami balu w historii. Niestety premierowy odcinek, który tak naprawdę miał być jednym z ostatnich poprzedniej odsłony ma bardzo słabo rozpisane wątki. Właściwie są one tylko potrzebne, aby w bezpieczny, spokojny sposób przeprowadzić historię do sekwencji z balu maturalnego. Dlatego zostały one potraktowane bardzo skrótowo, bez odpowiedniego napięcia. Nie ma tutaj elementu fabuły, który mógłby przyciągnąć choć na chwilę przed ekran. Ciekawy aspekt z walką Archiego z KO Kellym gdzieś zniknął w natłoku innych wątków, został przeprowadzony bez zbytniego zastanowienia się nad tematem, na szybko. Zresztą to samo mógłbym napisać o innych elementach fabuły w premierowym odcinku. KO Kelly jest tutaj tylko i wyłącznie jako swego rodzaju cameo, które ma przypomnieć widzom o serialu Katy Keene
Materiały prasowe
Wątek kryminalny, w którym Betty i Jughead prowadzą swoje śledztwo, był w tym epizodzie kompletnie niepotrzebny. Znalazł się w nim tylko po to, aby tych dwoje bohaterów miało po prostu co robić na ekranie. Poza tym był on przeraźliwie nudny i kompletnie nie popchnął całej sprawy do przodu. Twórcy ograniczyli się tylko do sceny w klubie oraz wrzucenia wideo w czasie balu maturalnego. Jednak spokojnie odcinek mógł się bez tego obyć. Sam wątek, co potwierdza nowy epizod, jest zdecydowanie jednym z najsłabszych aspektów serialu w ostatnim czasie. W poprzednich seriach, czy to historia Czarnej Maski czy Króla Gargulców, miały swoje błędy, czasem nawet spore, ale jakoś na początku broniły się samą aurą tajemnicy. Niestety tutaj to ukrywanie tożsamości autora kaset zupełnie się nie sprawdza, jest prowadzone nieudolnie. Przez to w żadnym momencie nie zainteresowało mnie, kto ukrywa się za maską. Szkoda, bo jakiś tam potencjał był, ale został zaprzepaszczony już na początku. Jednak największym nonsensem twórców w tym odcinku było ponowne rozdrapanie wątku związanego z jakimś dziwnym rodzajem uczucia Archiego do Betty. Nie wiem, po co scenarzyści chcą dalej rozwlekać ten element fabuły, który tylko narracyjnie przeszkadza w całej historii. Archie jest w odcinku ustawiany jako ten nadal zakochany w Betty, choć oprócz kilku wypowiedzianych przez niego zdań, nic za tym nie idzie. Nawet Betty kompletnie nie uczestniczyła w tym wątku i jak było widać, zupełnie nie jest zainteresowana żadnymi uczuciami ze strony pięściarza. To wszystko wygląda tak, jakby twórcy musieli w jakiś sposób rozdzielić Archiego i Veronikę przed zapowiadanym przeskokiem czasowym i nie mieli na to pomysłu. Dlatego zdecydowali się sięgnąć po ten bezsensowny aspekt, aby jakoś wytłumaczyć rozstanie pary. Niestety, to tylko raziło w oczy, gdy oglądałem epizod.  Premierowy odcinek 5. sezonu Riverdale powiela błędy poprzedników i nie wnosi żadnych interesujących rozwiązań, które mogłyby zatrzymać na dłużej przed ekranem. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj