Riverdale w swoim nowym odcinku rozwija zastraszającą liczbę wątków, a dobre mieszają się z tymi słabszymi. Oceniam.
Nowy odcinek
Riverdale wydaje się potwierdzać to, o czym wspominałem w jednej z poprzednich recenzji. Mianowicie twórcy starają się wepchać – i to w wielu miejscach bardzo na siłę – sporą liczbę wątków do odcinka trwającego tylko 40 minut. I w ten sposób te ciekawsze elementy fabuły nie mogą dobrze wybrzmieć, a te o wiele słabsze przeszkadzają w oglądaniu. Niech wyliczę: mamy tutaj wątki z zakładaniem straży pożarnej, przyjaciela z wojska Archiego, nowego seryjnego mordercy w miasteczku, ludzi-ciem, drukowania Riverdolarów czy drużyny cheerleaderek, a spokojnie znalazłoby się jeszcze kilka mniej ważnych. I niestety te elementy nie współgrają ze sobą, niektóre są w ogóle niepotrzebne. Można było spokojnie postawić na jeden główny wątek i wokół niego budować poboczne, tak aby zgrabnie rezonowały ze sobą. To byłaby o wiele lepszy epizod.
Do gatunku wątków, które były kompletnie niepotrzebne w tym odcinku, zaliczyłbym te dotyczące cheerleaderek oraz ludzi-ciem. Pierwszy miał tak naprawdę za zadanie sprowadzić Cheryl do fabuły, aby nie bawiła się cały czas w panią Winchester. Jednak można było znaleźć o wiele ciekawszy sposób do tego. Niestety ten pełnił tylko rolę ozdoby, która gdzieś przewijała się w tle. Natomiast jeśli chodzi o Jugheada twórcy ciągle nie mają pomysłu, co począć z tym bohaterem po przeskoku czasowym. Rozumiem, że chcieli mu dać jakiś solowy wątek, aby stworzył nowy duet śledczy z Tabithą. Jednak po prostu ten element paranormalny bardzo gryzie się z resztą fabuły i nie pasuje do samej postaci Jugheada. Jego śledczy zmysł lepiej prezentowałby się, gdyby scenarzyści wrzucili go do wątku seryjnego mordercy, który kiełkuje od kilku odcinków.
Natomiast na plus notuje wątki Veroniki i Archiego. Historia kobiety – gdyby oderwać ją od tego całego tła związanego z Wall Street i jej mężem – sprawdza się całkiem nieźle. Wreszcie może wybrzmieć ta przebojowość postaci i jej smykałka do interesów, bez podniosłej otoczki Wilczycy z Wall Street. Jeśli chodzi o Archiego – prosty, ale ciekawy wątek zakładania straży pożarnej dobrze komponuje się z głównym motywem opowieści po przeskoku czasowym, czyli ratowaniem Riverdale. Warto dodać, oba wątki tych bohaterów zazębiają się bardzo ładnie z elementem walki o miasteczko. Gdyby historie reszty bohaterów jakoś zgrabnie przepleść z tym fundamentem, to serial nabrałby innego wymiaru.
W końcu jakiegoś kolorytu nabrał również wątek dotyczący zaginięć dziewczyn w okolicach Riverdale. Twórcy potrafili zaprezentować ten aspekt fabuły bez zbytniego popadania w przesadzone, mroczne klimaty. Natomiast całkiem nieźle skupili się na żmudnym śledztwie, z przepytaniami kolejnych osób, które mogły wnieść coś nowego do sprawy, czy długim przeszukiwaniem bagien, aby znaleźć ciało lub ciała. Tylko niepotrzebnie w pewnym momencie zahaczyli o traumę bohaterki i wprowadzili kwestię Śmieciarza. Mam nadzieję, że nie będą chcieli wrzucić do fabuły dwóch seryjnych morderców, bo to byłby typowy przerost formy nad treścią. Natomiast gdyby ze Śmieciarza i mordercy z Riverdale uczynili jedną osobę, to mogłoby wyjść z tego coś ciekawego.
Nowy odcinek
Riverdale wprowadza kilka ciekawych wątków, jednak nie mogą w pełni wybrzmieć, ponieważ twórcy zupełnie niepotrzebnie zaprezentowali ogrom słabszych elementów. Gdyby nie one, ocena byłaby nawet o dwa punkty wyższa, a tak mamy 5/10.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h