Po 4 odcinkach rzuca mi się w oczy konsekwentne i dobre prowadzenie rozwoju fabuły, przez co twórcy powoli karmią widzów wszelkimi politycznymi szczegółami, nie zostawiając czasu na nudę. Nie ma tutaj prawie także dialogów związanych z wątkami miłosnymi, które powoli zaczęły męczyć. Wydaje się, że producenci odczuli, że trzeba uchwycić pewną równowagę, aby nie przedobrzyć z niektórymi elementami.
[image-browser playlist="609643" suggest=""]
Cały odcinek można tak naprawdę podzielić na dwie części - ślub Lukrecji oraz śledzenie kardynała Della Rovere. Liczyłem, że w tym odcinku aktorka grająca Lukrecję pozytywnie mnie zaskoczy, wzbudzi we mnie jakieś emocje i zainteresowanie jej losem. Uparcie twierdzę, że ta aktorka jest najgorszym elementem serialu The Borgias. Tu nie chodzi już o jej wiek, który kompletnie nie pasuje do postaci, jaką gra. Oceniam samą kreację, która jest na tle brylujących w każdym odcinku Ironsa i Arnauda po prostu bardzo słaba. Holiday Grainger jest sztuczna, nie potrafi nadać swojej postaci jakichkolwiek przekonujących emocji, jest mało wyrazista, a momentami jej przesadnie angielski akcent, nie pasujący do realiów serialu, po prostu irytuje. Nie zrozumcie mnie źle, nie chodzi o to, by mówili typowo dla swych czasów, ale jeśli postać jest z pochodzenia Hiszpanką, a całe życie mieszka w Rzymie, to na Boga, nie może ona mówić z takim akcentem - co sobie myśleli twórcy osadzając taką aktorkę w tej roli?Sam ślub Lukrecji był nakręcony dobrze i z umiarkowanym przepychem. Kostiumy nadal wiodą prym w tym serialu - są dopracowane w najdrobniejszych detalach. To samo tyczy się scenografii, która bardzo dobrze oddaje klimat epoki i cieszy oko. Niestety cała sytuacja z jej nowym mężem była za bardzo przewidywalna. Lukrecja - naiwne dziecko, nie znające świata, a jej małżonek Giovanni Sforza to dojrzały i brutalny mężczyzna. Od pierwszych sekund sprawia negatywne wrażenie i wszystko zakończyło się wedle oczekiwań - zgwałcił Lukrecję, przez co efekt emocjonalny finału odcinka nie zrobił na mnie takiego wrażenie, jak powinien.
[image-browser playlist="609644" suggest=""]
Ciekawie natomiast rozwinął się wątek krucjaty kardynała Della Rovere. Tym razem udał się do Florencji, gdzie próbował przekonać tamtejszych władców do swojego planu. Della Rovere chce sprowadzić na Włochy wojnę w postaci inwazji Francji - wszystko po to, aby oczyścić kościół. Pobudki kardynała mogą wydawać się słuszne - przynajmniej tak on to sobie tłumaczy. Po prawdzie, nie różni się w niczym od Borgii - to jest typowa walka o władzę, co udowodnił, zabijając z zimną krwią szpiega Cezara Borgii.W 4. odcinek Rodziny Borgiów wkradło się kilka mankamentów, które pozostawiły niesmak, ale nadal widok wspaniałej gry Ironsa i Arnauda sprawia, że ogląda się to wszystko z zainteresowaniem.
Ocena: 6,5/10