Rodzina Borgiów – 01×04
Data premiery w Polsce: 25 czerwca 2011Kolejny odcinek Rodziny Borgiów delikatnie popchnął rozwój fabuły do przodu, pozwalając pokazać się bohaterkom rozgrywki o władzę. Szkoda tylko, że wkradła się nutka przewidywalności, która pozostawiła po emisji mieszane odczucia.
Kolejny odcinek Rodziny Borgiów delikatnie popchnął rozwój fabuły do przodu, pozwalając pokazać się bohaterkom rozgrywki o władzę. Szkoda tylko, że wkradła się nutka przewidywalności, która pozostawiła po emisji mieszane odczucia.
Po 4 odcinkach rzuca mi się w oczy konsekwentne i dobre prowadzenie rozwoju fabuły, przez co twórcy powoli karmią widzów wszelkimi politycznymi szczegółami, nie zostawiając czasu na nudę. Nie ma tutaj prawie także dialogów związanych z wątkami miłosnymi, które powoli zaczęły męczyć. Wydaje się, że producenci odczuli, że trzeba uchwycić pewną równowagę, aby nie przedobrzyć z niektórymi elementami.
[image-browser playlist="609643" suggest=""]
Cały odcinek można tak naprawdę podzielić na dwie części - ślub Lukrecji oraz śledzenie kardynała Della Rovere. Liczyłem, że w tym odcinku aktorka grająca Lukrecję pozytywnie mnie zaskoczy, wzbudzi we mnie jakieś emocje i zainteresowanie jej losem. Uparcie twierdzę, że ta aktorka jest najgorszym elementem serialu The Borgias. Tu nie chodzi już o jej wiek, który kompletnie nie pasuje do postaci, jaką gra. Oceniam samą kreację, która jest na tle brylujących w każdym odcinku Ironsa i Arnauda po prostu bardzo słaba. Holiday Grainger jest sztuczna, nie potrafi nadać swojej postaci jakichkolwiek przekonujących emocji, jest mało wyrazista, a momentami jej przesadnie angielski akcent, nie pasujący do realiów serialu, po prostu irytuje. Nie zrozumcie mnie źle, nie chodzi o to, by mówili typowo dla swych czasów, ale jeśli postać jest z pochodzenia Hiszpanką, a całe życie mieszka w Rzymie, to na Boga, nie może ona mówić z takim akcentem - co sobie myśleli twórcy osadzając taką aktorkę w tej roli?
Sam ślub Lukrecji był nakręcony dobrze i z umiarkowanym przepychem. Kostiumy nadal wiodą prym w tym serialu - są dopracowane w najdrobniejszych detalach. To samo tyczy się scenografii, która bardzo dobrze oddaje klimat epoki i cieszy oko. Niestety cała sytuacja z jej nowym mężem była za bardzo przewidywalna. Lukrecja - naiwne dziecko, nie znające świata, a jej małżonek Giovanni Sforza to dojrzały i brutalny mężczyzna. Od pierwszych sekund sprawia negatywne wrażenie i wszystko zakończyło się wedle oczekiwań - zgwałcił Lukrecję, przez co efekt emocjonalny finału odcinka nie zrobił na mnie takiego wrażenie, jak powinien.
[image-browser playlist="609644" suggest=""]
Ciekawie natomiast rozwinął się wątek krucjaty kardynała Della Rovere. Tym razem udał się do Florencji, gdzie próbował przekonać tamtejszych władców do swojego planu. Della Rovere chce sprowadzić na Włochy wojnę w postaci inwazji Francji - wszystko po to, aby oczyścić kościół. Pobudki kardynała mogą wydawać się słuszne - przynajmniej tak on to sobie tłumaczy. Po prawdzie, nie różni się w niczym od Borgii - to jest typowa walka o władzę, co udowodnił, zabijając z zimną krwią szpiega Cezara Borgii.
W 4. odcinek Rodziny Borgiów wkradło się kilka mankamentów, które pozostawiły niesmak, ale nadal widok wspaniałej gry Ironsa i Arnauda sprawia, że ogląda się to wszystko z zainteresowaniem.
Ocena: 6,5/10
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat