Coraz bardziej twórcy pozbywają się równowagi pomiędzy bohaterkami, umieszczając w centrum Amy, a historię Karmy pozostawiając na drugim planie. Wykazują się oni świetnym wyczuciem, bo rodzinne perypetie Amy są praktycznie pozbawione wzmianek o romansie Karmy z Liamem i skupiają się na zupełnie innych aspektach. Relacja Amy z matką oraz Lauren ukazana jest prawdziwie, ciekawie i z odpowiednią dawką emocji. Dobrze, że twórcy czasem korzystają z ocenzurowanych wulgaryzmów - dodaje to wiarygodności scenie, w której bohaterka musi solidnie przekląć, gdyż inaczej nie może zareagować na zaistniałą sytuację. Wydarzenia podczas imprezy rodzinnej umiejętnie rozbudowują osobowość kilku postaci i potrafią rozbawić, gdy szalone perypetie zaczynają wymykać się spod kontroli.
Liam z Shane'em wyruszają na podryw do baru dla homoseksualistów, gdzie heteroseksualne kobiety szukają pocieszenia po złych rozstaniach. Tutaj twórcy świetnie bawią się kliszami, potrafiąc wprowadzić tyle humoru, ile akurat w danym momencie potrzeba. Bryluje Shane, którego reakcje i zachowanie potrafią porządnie rozbawić. I nawet tutaj scenarzyści nie zapomnieli o delikatnej rozbudowie postaci Liama.
[video-browser playlist="635156" suggest=""]
Przez cały odcinek Karma odbudowuje sympatię, którą trochę utraciła zbyt skrajnym oddawaniem się romansowi z Liamem. Większe skupienie na jej relacji z Amy pozwoliło na nowo polubić tę bohaterkę i pokazać ją z zupełnie innej strony. Raczej było do przewidzenia, że prędzej czy później jej obsesja na punkcie Liama wróci, ale nie sądziłem, że w takiej formie. Propozycja trójkąta jest szalenie zabawna i na pewno dostarczy jeszcze więcej śmiechu w kolejnych odcinkach.
Faking It to serial zaskakująco dobry. Jest mądrze, z sercem i naprawdę zabawnie.