Wiemy, że Freya została pozbawiona mocy przez swoją teściową. Bohaterki próbują jej jakoś pomóc, lecz nic nie przynosi skutku, więc Wendy prosi o wsparcie starego przyjaciela. W tym momencie dowiadujemy się, że jest to ojciec, który mieszka rzut beretem od rodziny. Wątek nie jest najlepszy, bo zamiast skupić się na tym, by pociągnąć fabułę i dostarczyć widzom wrażeń, twórcy oferują nam przeciętną obyczajówkę o tym, jak córki reagują na powrót ojca. Jedyna różnica pomiędzy tym a telenowelą to kwestia bycia czarownicami, która w tej historii akurat nie ma żadnego znaczenia. Nikt nawet nie próbuje wyjaśnić dziewczynom przyczyn zniknięcia ojca, tak jakby fakt czynu Joanny nie miał miejsca, a Victor był jedynie złym człowiekiem porzucającym rodzinę.
Penelope ma plan, który zaczyna się coraz bardziej klarować. Kobieta powoli zdaje sobie sprawę, że Joanna i Wendy depczą jej po piętach, więc umiejętnie lawiruje pomiędzy nimi, zbijając je z tropu. Problem z tą postacią i jej motywami jest tak naprawdę jeden: okropna sztampowość zachowania. Rozumiem, że Witches of East End to serial lekki i skierowany do konkretnego targetu, ale czy Penelope, grana przez utalentowaną Virginię Madsen, musi zachowywać się jak łotr z kreskówki, ze złowieszczym spojrzeniem i śmiechem? Zamiast stworzyć charyzmatyczną postać, która dostarczałaby emocji, mamy w tym miejscu nutkę parodii, która sprawia jedynie negatywne wrażenie. Co z tego, że jest bezwzględna i bez mrugnięcia okiem zabija koleżankę Dasha? W kontraście z innymi zachowaniami nie ma to żadnego znaczenia.
[video-browser playlist="635510" suggest=""]
Relacja Frei z Dashem i Killianem zaczyna się także klarować i wygląda na to, że twórcy kierują ten wątek w zupełnie inną stronę. Niby Dash kocha kobietę, ale czy w istocie jest taki, jak mówi Kilian? To by nawet pasowało - bogaty bawidamek, który do ślubu będzie czarujący, a po nim, gdy już zdobędzie nagrodę, zmieni się nie do poznania. Wygląda na to, że jednak Dash będzie tym niszczycielem, o którym mówiła Wendy. Lepiej wygląda historia Ingrid i pisarza, który odkrywa jej tajemnicę. Przynajmniej nie trąci kliszą.
Odcinek przeciętny, ale zdecydowanie lepszy niż większość tego sezonu, bo coś się w końcu tutaj dzieje. Szkoda, że świetny potencjał fabularny nadal jest niszczony przez nie najlepszą egzekucję konceptu.