Ta historia tak naprawdę zaczęła się w 2018 roku. Platforma Showmax zaprezentowała swój pierwszy oryginalny serial kryminalny, który momentalnie stał się wielkim hitem. Nic więc dziwnego, że po upadku tego serwisu streamingowego Netflix bardzo szybko zgarnął produkcję do siebie i wypuścił w 2021 roku drugi sezon – Rojst '97. Ten też przypadł do gustu widzom i krytykom. Udowodnił tym samym, że reżyser Jan Holoubek ma spójną i ciekawy pomysł na tę historię. Trzy lata później dostajemy finałowy rozdział zatytułowany Rojst Millenium. Tym razem produkcja skupia się na losie kierownika (Piotr Fronczewski). Pokazuje nam jego mroczną przeszłość i tłumaczy, jak to się stało, że został on tak znaczącą i szanowaną personą. Młodą wersję szefa hotelu zagrał wyśmienicie Filip Pławiak, który dzięki pewnym kosmetycznym poprawkom i podrasowanym komputerowo głosie do złudzenia przypomina Fronczewskiego. Zacznijmy jednak od początku.

Akcja zaczyna się na przełomie lat 1999 i 2000. W hotelu odbywa się huczna impreza – urodziny pana kierownika. Są na niej wszyscy. Nawet ci, którzy nie byli zaproszeni, ale aspirują do tego, by być wielkimi personami w mieście, więc chcą się pokazać i uścisnąć rękę solenizanta. Tyle że ten ku zaskoczeniu zgromadzonych nie pojawia się na uroczystości. W tym samym czasie sierżant Anna Jass (Magdalena Różczka) bierze udział w obławie, która nie idzie tak, jak zakładała. Poza tym przechodzący na emeryturę sierżant Adam Mika (Łukasz Simlat) stara się rozwiązać ostatnią w swojej karierze sprawę. Odnaleziona została bowiem dziewczyna, którą ewidentnie uprowadzono. Problem w tym, że nie mówi ona po polsku, a do tego jest mocno straumatyzowana. Redaktor Piotr Zarzycki (Dawid Ogrodnik) stara się na nowo ułożyć życie u boku ukochanej (Vanessa Aleksander), z którą wychowuje swoją córkę z poprzedniego związku. A nie jest to łatwe, bo dziewczyna nie może się pogodzić z tragedią, która nie tak dawno ją spotkała. Jak to w tym serialu bywa, losy wszystkich bohaterów – czy tego chcą, czy nie – wiele razy się przecinają, a sprawy, którymi się zajmują, łączą się ze sobą.

Tradycyjnie akcja serialu toczy się w dwóch płaszczyznach czasowych. Zaczynamy na przełomie 1999/2000, ale przeskakujemy także do lat 60., w których ludzie kombinują, jak mogą, by wyjść na swoje. Młody kierownik doskonale się orientuje, co dzieje się w mieście, i potrafi wszystko załatwić. Jest początkującym alfonsem, który dostarcza dziewczyny do towarzystwa bogatym niemieckim gościom hotelu. Przez cały czas przyświeca mu jeden cel – wyrwać się z biedy i dać szansę swojemu synowi na lepszą przyszłość.

Holoubek nie zapomina ani przez sekundę, dlaczego widzowie tak bardzo pokochali ten serial. Dostajemy kilka powiązanych ze sobą zagadek kryminalnych. Podoba mi się to, że nie są one powiązane na siłę. One przenikają się w bardzo naturalny sposób i przynoszą rozwiązania do wątków, które pojawiły się w pierwszym czy drugim sezonie. Rojst Millenium spina wszystko spójną klamrą. Oczywiście pozostaje kilka rzeczy bez odpowiedniego zakończenia, ale to jakaś drobnica, która w ogólnym rozrachunku nie ma większego znaczenia dla losu naszych bohaterów. W odróżnieniu od Rojst’97 w tej opowieści Piotr Zarzeczny odgrywa większą rolę, znów przebija się na pierwszy plan, a partnerujący mu kiedyś Witold Wanycz spada tym razem na drugi. I nie ma w tym nic dziwnego, bo jego historia została praktycznie wyczerpana w poprzedniej odsłonie.

fot. Robert Pałka // Netflix
+33 więcej

Pojawiają się za to nowi bohaterowie – np. grany przez Janusza Gajosa romski biznesmen, który chce wyrównać rachunki z kierownikiem. Jest mu coś winien i nie spocznie, dopóki nie spłaci długu.

Niekwestionowaną gwiazdą tej odsłony jest Filip Pławiak, który perfekcyjnie naśladuje ruchy i sposób mówienia Fronczewskiego. Oczywiście barwa głosu została zmodyfikowana za pomocą nowoczesnej technologii. Niemniej aktor gra świetnie, a widz wierzy w to, że śledzi losy młodego kierownika. Podoba mi się też, że Holoubek wraca do niektórych bohaterów zaprezentowanych w pierwszym sezonie i daje im możliwość odkupienia. Pokazuje tym samym, że ludzie się zmieniają – wyciągają wnioski i starają się naprawić błędy.  

Rojst Millenium to wspaniały popis umiejętności aktorskich całej obsady. Nie ma tutaj słabszych, gorzej zagranych czy źle napisanych postaci. Wszyscy bohaterowie, moim zdaniem, wyszli perfekcyjnie. Nikt nie obniża lotów. Każdy dostarcza emocji. I nie ma znaczenia, czy jest to większa rola jak ta Magdaleny Różdżki, czy mniejsza jak ta Vansessy Aleksander. Rojst jest jak obrazek złożony z puzzli – by wyszedł dobrze, każdy element musi być na odpowiednim miejscu. I tak jest. Na seansie  widz siedzi na krawędzi kanapy i zastanawia się, co będzie dalej. Jest to jeden z tych seriali, który ogląda się w całości za jednym posiedzeniem. Mogę nawet zaryzykować stwierdzenie, że Jan Holoubek w trzecim sezonie dał nam najciekawszą historię z całego serialu. Trochę szkoda, że musimy się pożegnać z tym światem i jego bohaterami. Jednak zakończenie jest tak wspaniałe, że jesteśmy w stanie to twórcom wybaczyć.

 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj