Straszliwie razi brak konsekwencji twórców Continuum. W pierwszych dwóch odcinkach mówiono o tym, jak to Kiera ma ważniejsze sprawy niż Liber8 i musi naprawić linię czasu popsutą przez Aleca Sadlera. Od dwóch epizodów nagle to przestaje mieć znaczenie i powracamy do proceduralu, jakby tamte wcześniejsze wydarzenia nie miały w ogóle miejsca. Kiera wraca do policji i pracuje nad sprawami Liber8, jakby nic się nie stało i jakby nie miała tych wcześniej wspomnianych ważniejszych spraw na głowie. Gdyby chociaż fabuła odcinka miała jakiś związek z zadaniem Kiery lub ze śledztwem w sprawie zabicie drugiej Kiery, dałoby się to przełknąć. A tak, trudno zaakceptować fakt, że Kiera zajmuje się zwyczajnymi sprawami w momencie, gdy jej przyszłość wisi na włosku. Jest to wyraźne niedopracowanie i efekt wyjątkowego nieprzemyślenia fabuły. Można było to połączyć tak, by spójnie i wiarygodnie stanowiło sensowną całość.
Sama historia z buntem studentów nie porywa i momentami sprawia wrażenie typowego zapychacza. Nie ma ona większego znaczenia dla wcześniej stworzonych wątków. Wydaje się jedynie pretekstem do poruszenia tematu roli policji w społeczeństwie. Czy mają oni chronić ludzi, czy system, którego są częścią? Problem atrakcyjny, ciekawy, ale jego wykonanie jest banalne i naciągane (zwłaszcza przewidywalna scena postrzelenia demonstrantów). Samo zachowanie policjanta w dymie jest szczytem głupoty: to, że stoi jak kołek i patrzy się wzrokiem tęskniącym za rozumem, jest niedorzecznością. Scena kompletnie traci na wiarygodności i nie potrafi przekonać do prawdziwości zdarzenia. Fakt, że na pewno do niego nikt nie strzelał, był bardziej niż pewny, więc oparcie fabuły na takim śledztwie mija się z celem.
[video-browser playlist="634694" suggest=""]
Zachowanie Carlosa jest w tym odcinku bardzo dziwne. Jego niechęć do tej Kiery może być zrozumiała, tak samo jak jego niepewność i frustracja. Cała sytuacja z podróżnikami w czasie go przerasta. Miało być ciekawie, emocjonalnie, a jest dziwacznie i niepokojąco. Scena picia Carlosa i głaskania trupa Kiery jest czymś, co do tego serialu nie pasuje. Czy naprawdę w Continuum nie ma wątków ciekawszych od tych nieumiejętnie prowadzonych emocjonalnych rozterek bohatera?
Pomysł na rozwój serialu nie jest najlepszy. Z jednej strony powraca Julian i dalej głosi swoje wysmakowane teorie spiskowe. Tylko teraz sprawia to wrażenie odgrzewanego motywu. Czy cały drugi sezon o tym nie wystarczył? Trzeci zapowiadał świeżość i oryginalność, więc po co powracać do tego, co już zakończono? Z drugiej strony mamy dwóch Sadlerów pozostawionych samych sobie, pomiędzy którymi dochodzi do konfliktu. Tak naprawdę trudno powiedzieć, czy będzie z tego coś ciekawego, bo ich wspólna scena poza wyraźnym zasugerowaniem, że bardzo się od siebie różnią, nie daje nic więcej. Finał wątku szpiega na komisariacie to jedynie dowód na brak pomysłów, skoro twórcy powracają do kolejnego zakończonego już motywu.
Continuum w czwartym odcinku prezentuje przeciętną historię pełną odgrzewanych motywów, która nie potrafi rozbudować fabuły, zapewnić emocji i poprawnie rozwinąć najważniejszego wątku serialu.