O Rozdzieleniu mówi się często w odniesieniu do Czarnego Lustra i jest to po części zasadne. Sam pomysł na akcję mógłby spokojnie być ograny w godzinnym odcinku Black Mirror. Doskonale pasuje do idei serialu skupiającego się na zagrożeniach przyszłości oraz ludzkim dążeniu do samozagłady poprzez nowe technologie. Na poziomie konceptu pasuje to jak ulał, ale z czasem historia rozwija się i pogłębia, a całość zaczyna przypominać raczej dokonania Spike’a Jonze’a. Twórcy Rozdzielenia rozkładają na czynniki pierwsze humanizm. Opierają się na futurystycznym punkcie wyjścia i stawiają wiele bardzo interesujących pytań.
Czas wyjaśnić, nad czym tutaj tak się zachwycamy. W serialu poznajemy grupkę ludzi, którzy zatrudnieni są w tajemniczej firmie Lumon. Firma stosuje wobec swoich pracowników nietypową metodę – tytułowe rozdzielenie. Kandydatowi na jedno ze stanowisk zostaje wszczepiony implant, który rozszczepia jego pamięć na dwie części. Pierwsza prowadzi życie codzienne, druga jest aktywna jedynie w budynku firmy, gdzie wykonuje zadania służbowe. W życiu prywatnym osobnik nie pamięta więc nic z tego, co dzieje się w Lumon. W pracy natomiast nie jest świadom wydarzeń poza biurowcem. W momencie przekroczenia drzwi budynku pamięć się przełącza. Fajna perspektywa, prawda? Nie pamiętamy żmudnej pracy, która praktycznie dla nas nie istnieje. Problem rodzi się w przypadku drugiej wersji. Jest ona przecież uwięziona w budynku firmy.
W dwóch pierwszych odcinkach pojawia się wiele interesujących kwestii, które twórcy w inteligentny i przenikliwy sposób eksplorują. Po rozdzieleniu zostaje wykreowany nowy człowiek, zależny od swojej zewnętrznej wersji. Czy może on stanowić sam o sobie? Co się stanie, gdy postanowi zrezygnować z pracy w Lumon? Czy zakończenie rozdzielenia można nazwać śmiercią? Jak prezentują się kwestie moralne takiego stanu rzeczy? To praca czy niewolnictwo? Czy to, co się dzieje z osobą wewnątrz, ma wpływ na osobę na zewnątrz? Co ze znajomościami, relacjami, stosunkami między ludźmi? A jeśli Lumon bez niczyjej wiedzy przekracza moralne granice? A co, jeśli druga wersja zbuntuje się przeciwko pierwszej? Czy obie osobowości będą w stanie się ze sobą komunikować?
Rozdzielenie nie śpieszy się z udzielaniem odpowiedzi. Bardzo powoli i skrupulatnie wprowadza nas w futurystyczny świat serialu. Towarzyszymy dwójce głównych bohaterów próbujących funkcjonować w dwóch rzeczywistościach. Mark niedawno stracił żonę i w życiu codziennym przeżywa prawdziwy kryzys. W pracy jednak dostaje awans i całkiem nieźle radzi sobie z obowiązkami. Helly natomiast dopiero co przeszła rozdzielenie. Jak na razie poznajemy jej służbową wersję, która nie zgadza się na uwięzienie w budynku firmy i robi wszystko, żeby się z niego wydostać. Dzięki tym dwóm postaciom zaznajamiamy się z zasadami rządzącymi dziwacznym światem Rozdzielenia. „Dziwaczny” to dobre słowo, bo wiele rzeczy jest tu przedstawionych w krzywym zwierciadle.
Rozdzielenie to z jednej strony dość defetystyczny komentarz na temat współczesnego świata, z drugiej satyra na korporacyjną rzeczywistość. Punkt wyjścia serialu to samograj, który już na wstępnie stwarza rozległą płaszczyznę dla fabularnych rozważań. Twórcy absolutnie nie marnują potencjału. Prowadzą swoje dywagacje, pamiętając o wartości rozrywkowej. Udziwniają historię poprzez przerysowane postaci, ale nie zapominają o człowieku, który w ogólnym rozrachunku jest tutaj zarówno ofiarą, jak i niewolnikiem samego siebie. Będąc więźniami swojej pracy, próbujemy znaleźć balans między wykonywanym zawodem a życiem osobistym. Utopijne rozdzielenie jest jednak pułapką, bo na poziomie emocjonalnym i psychologicznym istnieje zbyt dużo punktów wspólnych, żeby się rzeczywiście wyzwolić.
Reżyserem wyemitowanych do tej pory odcinków jest Ben Stiller. Tego pana oczywiście nie trzeba nikomu przedstawiać. Uznany komik już jakiś czas temu udowodnił, że jest także świetnym reżyserem. Nie mówimy o wątpliwej jakości Zoolanderze, a o wybitnym serialu Ucieczka z Dannemory i filmach Sekretne życie Waltera Mitty czy Jaja w tropikach. Artysta wybornie łączy groteskę z dramatem i dobrze radzi sobie ze skomplikowaną narracją oraz złożonym scenariuszem. Rozdzielenie ma styl i klimat, jest to ewidentnie zasługa umiejętnej reżyserii. Wśród aktorów mamy natomiast gwiazdy takie jak: Adam Scott, Patricia Arquette, Christopher Walken czy John Turturro. Ten pierwszy wciela się w fatalistycznego protagonistę, z którym praktycznie od razu zaczynamy sympatyzować. Komik tym razem nie śmieszkuje na potęgę, ale jego kreacja w wielu momentach jest subtelnie zabawna. Walken, Arquette i Turturro tworzą charakterystyczne postacie, ale jak na razie o żadnych szarżach nie ma mowy. To już uznane aktorskie marki, więc oglądanie ich w kolejnych osobliwych kreacjach stanowi ucztę dla każdego miłośnika kina.
Dwa odcinki Rozdzielenia za nami, a my chcemy jeszcze – i to jak najszybciej. Dobrze, że ten świetny pomysł nie trafił do Czarnego lustra, bo stałby się pewnie kanwą jednego odcinka i siłą rzeczy nie zostałby wyeksploatowany należycie. Tu jest dużo więcej miejsca na rozważania filozoficzno-psychologiczne oraz świetną opowieść o ludziach i ich dążeniu do samodestrukcji. Fani pesymistycznych wizji podanych jednak z przymrużeniem oka będą zachwyceni.