Zdarza się, że już po pierwszym odcinku serialu, który mam zrecenzować, zdaję sobie sprawę, że czeka mnie mozolna przeprawa. Dwugodzinny film jakoś przecierpię, w końcu przekłada się to na góra parę godzin z życia. Z serialami jest gorzej, a Ruchome piaski są jedną z takich produkcji, polem walki z opadającymi powiekami. Z wojny wyszedłem z tarczą, więc mogę z czystym sumieniem powiedzieć, dlaczego te Ruchome piaski wcale nie są takie wciągające, jak mówią. Spodziewałem się kolejnej produkcji o licealnej młodzieży, jakich Netflix produkuje ilości hurtowe. Wyróżnikiem Piasków miało być umiejscowienie akcji w Szwecji, co jako sympatyk norweskiego serialu SKAM przyjąłem z optymizmem. Pierwsza scena, w której roztrzęsiona nastolatka klęczy w kałuży krwi, raptownie odwiodła mnie od tego założenia. Uzmysłowiłem sobie, że Ruchome piaski są w istocie posępnym dramatem sądowym. Maja trafia do aresztu, bo jest oskarżona o współudział w strzelaninie. Dziewczyna przechodzi przez kolejne przesłuchania, wizje lokalne i narady z adwokatem. W celi aresztu rozpamiętuje wydarzenia prowadzące do tragedii, które oglądamy w formie retrospekcji. Sam szkielet narracji, z tą jej dwutorowością i opowiadaniem historii od końca, jak najbardziej ma sens. Do ostatniego odcinka nie wiemy, co się właściwie stało, dlaczego do tego doszło, kto poniósł śmierć, ani jaki udział miała w tym Maja. Problem w tym, że odpowiedzi na niniejsze pytania miałem kompletnie gdzieś. Jak już jakiś bohater wzbudził we mnie reakcje, to przeważnie negatywne. Postacie są beznamiętne. O tym, że istnieją między nimi jakiekolwiek emocje, dowiadujemy się przeważnie z patetycznych deklaracji. W intrydze o skali odcinka Sędzi Anny Marii Wesołowskiej dałyby radę, ale w sześcioodcinkowym formacie nie sposób ich polubić i poczuć do nich niezbędną empatię. Cały ciężar serialu opiera się na relacji widza z Mają. Dziewczyna wydaje się stłamszoną ofiarą, której chyba powinniśmy kibicować. Jednocześnie poznajemy poszlaki, że Maja jest współwinna makabrycznej zbrodni i gdyby Ruchome piaski działały, przeżywałbym emocjonalny rollercoaster i moja opinia o bohaterce zmieniałaby się w te i wewte. Niestety, bohaterka jest bezczelnie nijaka i trudno mi było pojąć jej motywacje. Możemy sobie dywagować, że podstawowym przyczynkiem całego ambarasu jest toksyczny związek z Sebastianem, rozkapryszonym synalkiem milionera o aparycji prowincjonalnego Dracona Malfoya. Domyślam się, że chłopak z problemami emocjonalnymi i wyrazistymi kośćmi policzkowymi może przypaść do gustu nastoletnim użytkowniczkom tumblra. Mnie za to niekoniecznie, szybko zacząłem życzyć mu wszystkiego najgorszego. Uczciwie przyznam, że sceny, w których chłopaka spotykała krzywda, dawały mi nieco sadystycznej przyjemności. Postać, ekhm, zbuntowanego Seby kontrastuje z gogusiowatym, ułożonym do granic ułożenia Samirem. Chłopak ciekawie wpisuje się w kontekst dzieci imigrantów w krajach skandynawskich i pozostaje moralnie niejednoznaczny, co czyni go w miarę interesującą postacią — przynajmniej porównując go z pozostałymi. Początkowe flashbacki absolutnie nie zwiastują tego, co ma nastąpić. Zachowania bohaterów ani kolejne wydarzenia, w których uczestniczą, również nie tłumaczą nadchodzącej eskalacji w satysfakcjonujący sposób. Brak tu jakiegokolwiek uroku czy subtelności, jeżeli serial próbuje szokować, to robi to dla szokowania. Nie zdradzę Czytelnikowi konkluzji tej historii, mogę natomiast podzielić się emocjami, które odczuwałem, widząc finał: „To wszystko? Poważnie? To dlatego?” Byłem rozczarowany, bo jednak spodziewałem się czegoś, co każe mi przeprosić twórców i zrozumieć, po co w ogóle opowiedzieli mi tę historię.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj