Od lat wielu nowych fanów komiksów czekało na wznowienie polskiego nakładu Sagi o Potworze z Bagien. Bez dwóch zdań mamy tu bowiem do czynienia z pozycją legendarną, która na dobre zmieniła reguły gry i stanowiła zapowiedź wielkiej rewolucji w świecie powieści graficznych. Alan Moore zdecydował się odkurzyć nieco już zapomnianą postać, by za jej pomocą ukazać, że tworzenie komiksowego medium może być pełnoprawną formą sztuki. Scenarzyście pomaga w tym przede wszystkim prowokacyjność i zupełnie nowatorskie podejście do prowadzenia narracji, jakie zaproponował czytelnikom - w połowie lat 80. XX wieku tego typu zabiegi dopiero raczkowały, a praca Moore'a położyła fundamenty pod przeobrażenia, które miały dopiero nadejść. Być może największa siła Sagi o Potworze z Bagien tkwi w tym, że nawet po ponad trzech dekadach od premiery jej uniwersalny wydźwięk wciąż jest w stanie podbić serca i umysły odbiorców. Saga o Potworze z Bagien. Tom 1 opowiada historię naukowca Aleca Hollanda - pracował on nad formułą poprawiającą wzrost roślin, lecz wybuch kadzi z chemikaliami doprowadził do jego śmierci w człowieczej postaci; od tej pory jako Potwór z Bagien przemierza on mokradła Luizjany, stając się jedynym w swoim rodzaju strażnikiem Matki Natury. W toku lektury czytelnik coraz częściej będzie zdawał sobie jednak sprawę, że geneza protagonisty ma znaczenie drugorzędne. Moore zawiesza bowiem stworzonego przez Len Wein i Berni Wrightson bohatera pomiędzy przeróżnymi biegunami tej samej opowieści: życiem a śmiercią, światłem a mrokiem, "zielonym" światem szczęścia i "czerwoną" rzeczywistością zła. Potwora z Bagien poznajemy w kilku historiach, które wprowadzają nową perspektywę w odbiorze postaci. Znajdzie się tu miejsce na dywagacje anatomiczne, anarchizm, wegetarianizm, przekaz ekologiczny, wizytę niepozornego przybysza z Kosmosu, seks symbolizujący związek człowieka z naturą czy wreszcie wizytę w zaświatach, rozpisaną na modłę Boskiej komedii Dantego. Nie liczcie na żadne superbohaterskie fajerwerki; nawet gościnny występ Ligi Sprawiedliwości ma za zadanie wprowadzić jedynie kontrast dla naszego osobliwego obcowania z protagonistą.
Źródło: Egmont
Potwór z Bagien to postać tragiczna; trudno stwierdzić, czy to roślina imitująca człowieka czy raczej człowiek zaklęty dla świata pod postacią rośliny. Z kart tomu uderzają wszędobylski smutek i aura nostalgii, potęgowane zwłaszcza wówczas, gdy bohater wchodzi w interakcje z osobami, które znały jego ludzką powłokę. Atmosfera tajemnicy to po prostu wypadkowa intuicyjnej narracji Moore'a - metapoziomowej, nieoczywistej, znajdującej dopełnienie w psychodelii, z której utkana jest warstwa fabularna. Mnóstwo tu niedopowiedzeń i alegorii; scenarzysta tasuje nimi niczym wytrawny pokerzysta, systematycznie wchodząc coraz głębiej w psyche protagonisty i próbując jednocześnie oddać ducha i klimat świata przedstawionego. O Moorze powiedziano kiedyś, że musi mieć "fioletowe orchidee w głowie"; sęk w tym, że na kartach Sagi o Potworze z Bagien te wcale nie chcą rozkwitać, lecz więdną gdzieś beznamiętnie w poetyce grozy, z jakiej czerpie twórca. Świat wyobrażeń jest kluczem do całej opowieści - lęki czają się za każdym rogiem, a wydawałoby się namacalna rzeczywistość ustępuje pola onirycznym czy ezoterycznym pejzażom, które z biegiem czasu ustawiają tonację całej historii. Nie wiemy nawet kiedy wizyta w umyśle Potwora z Bagien zamienia się w podróż przez własną psyche. Wizja Moore'a musiała znaleźć dopełnienie w kapitalnej warstwie wizualnej, za którą odpowiadają przede wszystkim Stephen Bissette i John Totleben. Ich praca doskonale wpisuje się w zamysł scenarzysty; twarze bohaterów są momentami powykrzywiane jak w Krzyku Muncha, robaki i inne potwory czyhają na czytelnika w rogach poszczególnych kadrów a kolory stają się na przemian ciepłe i zimne, podkreślając atmosferę grozy, która przepełnia cały tom. Rysownicy proponują czytelnikom przewrotną optykę, serwując nam - dosłownie i w przenośni - "odwróconą rzeczywistość", jawiącą się jak kronika majaczenia pacjenta szpitala psychiatrycznego. Nawet feeria barw nie chce tu doczekać się pełnego rozbłysku. Nie ma się jednak czemu dziwić, skoro jej obecność również warunkuje cykl natury i zmieniające się pory roku.
Unikalność zamysłu Moore'a to wreszcie zabawa klasyczną konwencją horroru. W Sadze o Potworze z Bagien to kreatura jest ofiarą, a oprawcami my wszyscy. Takie podejście rezonuje w tym, czym de facto horror towarzyszący działaniom tytułowego bohatera z biegiem czasu się staje. Gdzieś na najgłębszym poziomie to przecież zapis procesu traumy opanowującej ludzki umysł: jest tu gniew, rozpacz, depresja, pytania o akceptację i wreszcie pogodzenie się ze swoim losem. Wirtuozeria Moore'a nie ma końca; Saga o Potworze z Bagien. Tom 1 między innymi z tego tylko powodu powinna znaleźć się na półce każdego fana komiksów. W dodatku nowe wydanie, wzbogacone jeszcze o cztery teksty wprowadzające, w tym Neil Gaiman, zawiera więcej materiałów niż to, które mogliśmy nabyć wcześniej. Dzięki temu mamy okazję zapoznać się z jedną z najlepszych powieści graficznych w historii. Dziełu, które przetrwało próbę czasu i odcisnęło wielkie piętno na całej popkulturze.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj