Salem” z każdym tygodniem coraz bardziej zaskakuje precyzją, z jaką skonstruowany jest świat przedstawiony. Wszystko wydaje się przemyślane, poszczególne wątki powoli zaczynają się ze sobą splatać, a akcja nabiera rumieńców. Mało tego, każda postać wywołuje jakieś emocje, twórcy pogłębiają charaktery i tworzą bohaterów, którzy w końcu są jacyś. W „The Wine Dark Sea” i „III Met By Moonlight” dzieje się dużo, a momentami nawet za dużo. Mnogość wątków sprawia, że scenarzyści nie nadążają z przedstawianiem ich wszystkich, część więc zwyczajnie pominięto. Hrabina Marburg w końcu zawitała do Salem, a jej spotkanie z Mary było momentem, na który czekali wszyscy widzowie. Niestety, na razie obyło się bez krwawych rzezi - panie głównie rozmawiają, a choć zapewniają się o sojuszu, to w zachowaniu obu doskonale widać, że przy dopełnianiu Wielkiego Rytuału jest miejsce tylko dla jednej z nich. Chociaż oczywistym wydaje się, że będzie to Mary, hrabina Marburg może do tego czasu porządnie namieszać, co udowodniła, rozprawiając się z George'em czy pomagając Mercy. Lucy Lawless świetnie sprawdza się w roli bezwzględnej przebiegłej wiedźmy, dlatego cieszy fakt, że coraz częściej pojawia się na ekranie. Wątek obu pań to jeden z jaśniejszych punktów całego „Salem”, dlatego twórcy dozują napięcie i rozgrywają akcję powoli, by zagęścić atmosferę i przygotować widza na ostateczne starcie dwóch czarownic. [video-browser playlist="696825" suggest=""] Coraz więcej czasu dostaje również Anne Hale, która wyrasta na jedną z ważniejszych postaci „Salem”. Młoda czarownica, obawiając się o swój los, rzuca miłosny urok na Cottona, wierząc, że jego reputacja ochroni ją przed zdemaskowaniem. Pomysł jest o tyle udany, że obie postacie miały się ku sobie już dawno, a twórcy znaleźli ciekawy sposób, by umotywować ich połączenie. W innych okolicznościach taki związek byłby jedynie zbędnym motywem, jednak w obecnej formie to doskonałe rozwiązanie fabularne. Niestety jednak sielanka nie będzie zapewne trwać wiecznie, na tropie Anne jest bowiem Alden, który ogarnięty jest chęcią zemsty i poluje na czarownicę. Prędzej czy później więc albo dziewczyna padnie martwa, albo prawda wyjdzie na jaw. Jest to o tyle mierne posunięcie, że wątek Anne jako czarownicy nabiera rozpędu. Twórcy powinni skupić się na pogłębianiu jej zdolności, pokazać widzom, jak wyglądają początki i z jakimi problemami muszą się mierzyć młode adeptki sztuki magicznej, a nie rzucać dziewczynie kłody pod nogi. Wątek Johna Aldena również pozostawia wiele do życzenia. W poprzednim sezonie był jednym z głównych bohaterów, a teraz pojawia się na ekranie jedynie na kilka chwil, głównie kręcąc się w kółko, jakby twórcom „Salem” zabrakło na niego pomysłów lub czasu. W serialu dzieje się wiele, jednak pomijanie jednej z ważniejszych postaci wydaje się błędem. Jego tajemnicza choroba wynikająca z nowych mocy jest wątkiem na tyle ciekawym, że zasługuje na rozwinięcie. Tymczasem w ciągu dwóch epizodów nie wyjaśniło się nic, sprawa zawisła w powietrzu, jakby zabrakło na nią sensownego wytłumaczenia. Całe szczęście końcowa scena z „III Met By Moonlight” daje nadzieję, że Alden zawita na ekranach na trochę dłużej. Czytaj również: Serialowe czarowniceSalem” wie, jak rozbudzić ciekawość widza, choć nie zawsze potrafi ją zaspokoić. Mnogość wątków sprawia, że nie na wszystko wystarcza czasu, a twórcy muszą wybierać, które z nich stanowią priorytet. Całe szczęście w większości przypadku wybór ten jest trafny, dzięki czemu serial ogląda się z przyjemnością.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj