{{f|Sędzia}} ("The Judge") - opowieść o mężczyznach. Popisówka dwóch Robertów D. Każdy z nich osobno jest powodem, by wybrać się do kina, ale gdy na ekranie spotykają się Duvall i Downey Jr., to wiem, że będę mieć do czynienia z filmową ucztą. I faktycznie. Jestem zachwycony i na pewno do tego filmu jeszcze wrócę, choć nie jest to kino wybitne czy uniwersalne. Choć składa się z zestawu ogranych klisz i schematów, które w Hollywood od dekad są w każdym podręczniku dla początkujących scenarzystów, to nie jest to film dla każdego. Choć aktorzy zagrali popisowo, to niektórych będzie to nużyć, będą mówić, że za długie. Już mówią. Przynajmniej moje znajome. A ja na pokazie się śmiałem i wzruszałem od pierwszej do ostatniej minuty. Serio.
[video-browser playlist="630518" suggest=""]
To opowieść o Hanku, cynicznym i sarkastycznym prawniku (oczywiście Downey Jr.), który musi wrócić do małego rodzinnego miasteczka na prowincji (by nie użyć słowa zaczynającego się od zad) na pogrzeb matki. Do miasteczka, z którego przed laty wyjechał i do którego nie miał zamiaru wracać. Przez ojca. Poważanego lokalnego sędziego, który był dla syna ostry i wymagający. Chciałoby się rzec niesprawiedliwy, ale życie nie jest sprawiedliwe. Oczywiście z przyjazdu na jeden dzień zrobiła się naprawdę poważna sprawa - Hank musi użyć wszystkich swych prawniczych umiejętności, by ratować ojca, a przy tym spotyka miłość sprzed lat (świetna Vera Farmiga). Jeszcze jeden obsadowy powód, by obejrzeć {{f|Sędzia|Sędziego}}, to prokurator, z którym Hankowi przychodzi się zmierzyć – gra go Billy Bob Thornton, który chyba jeszcze nie do końca wyszedł z roli po serialu Fargo.
Czytaj również: "Agenci T.A.R.C.Z.Y." - Robert Downey Jr. chce zagrać w serialu
Co mnie w tej historii urzekło? Nie tylko świetne aktorstwo, ale i wzorcowo wygrany pojedynek pomiędzy dorosłym synem i ojcem, dwoma samcami alfa, którzy nie potrafią ustąpić ani na krok. Świetnie pokazane przemijanie życia, ludzi, konfliktów i uczuć. To opowieść o sprawiedliwości, o ludzkiej pamięci i o tym, że słowami można zarówno rozbawić, jak i niemal zabić. To po prostu dobry film. Nie wybitny, nie przełomowy, nie wystrzałowy – dobry. Wprowadzający nas w lekko nostalgiczny, dobry nastrój i wywołujący w nas tęsknotę za dzieciństwem. Ale ja tam ciągle o sobie – idźcie i sami się przekonajcie. Polecam.