Sekret sprzed lat to nowy thriller odcinkowy, który zadebiutował w maju 2022 roku na Apple TV+. Produkcja ma składać się z ośmiu emitowanych co tydzień epizodów, każdy będzie trwał około 40-50 minut. Akcja zostaje napędzona przez wydarzenie, które miało miejsce w gorący letni wieczór 2000 roku. Oto grupa nastoletnich przyjaciół hucznie świętuje zakończenie roku szkolnego, urządzając sobie zakrapianą imprezę na plaży. W pewnym momencie sytuacja wymyka się spod kontroli i dochodzi do tragedii, a spanikowani młodzi ludzie, w strachu przed konsekwencjami, zawierają pakt milczenia i zacierają ślady łączące ich z dramatycznym wydarzeniem. Wszystko powraca do nich jednak jak bumerang 20 lat później – cała piątka pewnego dnia otrzymuje anonimowe SMS-y od kogoś, kto zdaje się wiedzieć, co zaszło tej pamiętnej nocy... Schemat nowego serialu Apple TV+ jest znajomy, rzec można, że utarty – wystarczy wspomnieć choćby serię filmów Koszmar minionego lata, która bazuje na dokładnie takim samym motywie. Brak oryginalności jest odczuwalny od pierwszych minut. Mimo wysiłków twórców, aby utrzymać historię w napięciu, emocje udzielające się widzowi są raczej znikome. Serial zbudowany jest na zasadzie przeplatanki – opowieść rozpoczynamy w roku 2000, by za chwilę płynnie przejść do lat 20. XXI wieku. W ciągu pojedynczego odcinka wielokrotnie śledzimy retrospekcje, a każda z nich rzuca nowe światło na wydarzenia sprzed dwóch dekad. Technicznie wszystko gra, aktorzy dają z siebie tyle, ile pozwalają im średnio rozpisane role, a jednak całość zawodzi i ostatecznie wypada... słabo. Fakt, że opowieść położono na barkach pięciu bohaterów, pozwala produkcji na pewnego rodzaju różnorodność przekazu, ponieważ każda postać jest inna. Dzieciaki z plaży dorosły, ruszyły w świat swoimi własnymi ścieżkami – teraz mamy tu do czynienia między innymi z cenionym chirurgiem plastycznym czy kandydatem na burmistrza. Nowe wydarzenia i ryzyko wypłynięcia prawdy mogą zrujnować każdego w zupełnie inny sposób. W zamyśle brzmi to pewnie dobrze, ale w praktyce można było to zrobić dużo lepiej. Postacie są niestety rozpisane bardzo schematycznie (żeby nie powiedzieć stereotypowo), a poziom dialogów jest momentami żenująco niski, przez co ich wzajemne rozmowy wydają się zupełnie nieautentyczne i sztuczne. Nie sposób też nie zauważyć braku logiki w wydarzeniach, które mają napędzać fabułę. A widać to już choćby w pierwszym odcinku, gdy bohaterowie otrzymują SMS-y o zlocie absolwentów, który ma odbyć się... jutro. Każdy z nich bez żadnego problemu jest w stanie znaleźć się w Miami w ciągu niecałych 24 godzin, by następnie uciąć sobie niskich lotów pogawędkę przypominającą o tym, co zaszło 20 lat temu. Nie jest to wiarygodne i wypada wręcz śmiesznie. Całą historię śledzi się z przymrużeniem oka. Oczywiście, takie wprowadzenie jak najbardziej mogłoby się sprawdzić, ale nie gdy poświęca mu się ledwie 14 minut, na maksa kondensując bieg wydarzeń i nie przywiązując większej wagi do należytego umotywowania tego, co się dzieje na ekranie. Twórcy na każdym kroku podkreślają tajemniczość tej opowieści – sami bohaterowie również skrywają swoje sekrety, które odkrywamy kawałek po kawałku w każdej kolejnej retrospekcji. Być może miałoby to pozytywny wydźwięk, gdyby fabuła rzeczywiście nasycona była związanymi z tym twistami. Nic takiego jednak nie ma tutaj miejsca, bo opowieść zdecydowano się poprowadzić w rozczarowująco wolnym tempie. Flashbacki z miejsca tragedii czy chwile grozy w akcji bieżącej mają sprawiać wrażenie, że coś się tutaj dzieje, ale tak naprawdę nie spełniają one żadnej innej roli niż wypełnienie czasu ekranowego. Wielokrotnie mówi się tu o tym samym, tylko z nieco innego punktu widzenia; często przedstawia się dynamiczne teledyskowe sceny seksu czy szalonych tańców na plaży, choć poza "wyglądaniem" nie znaczą one nic. Za dużo czasu traci się na puste słowa i nic niewnoszące sceny. W pewnym momencie jest tego wręcz za dużo, a seans zaczyna trochę męczyć. Opowieść staje się zwyczajnie mało wciągająca i trudno oprzeć się pragnieniu, by po prostu przewinąć ją do przodu. Sekret sprzed lat po trzech pierwszych odcinkach raczej nie zachęca do sięgnięcia po więcej. Serial jest prosty, często przewidywalny, mocno schematyczny. Mamy tu do czynienia z przerostem formy nad treścią. Nie rozumiem, dlaczego tę opowieść rozciągnięto do formatu blisko godzinnych odcinków, bo wszystko zostało zbudowane "na szybko", byleby tylko prędko przejść do sedna problemu, bez większych wprowadzeń (na czym wiarygodność tej opowieści w oczywisty sposób traci). Zdaje się, że twórcy postawili na ilość zamiast na jakość, nie potrafili poradzić sobie z możliwościami, jakie daje formuła serialu. Równie dobrze ta opowieść mogłaby być filmem i pewnie nic by na tym nie straciła. Szybko okazuje się, że brak tu jakiegoś wyrazistego pomysłu, który popchnąłby to nieco dynamiczniej do przodu. Myślę, że w telewizji wiele jest ciekawszych propozycji o podobnym motywie – ta tutaj prawdopodobnie uleci z głowy szybciej, niż upłynie jej seans. Po trzech pierwszych odcinkach ode mnie 4/10.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj