Maja Iwaszkiewicz dała polskim czytelnikom fascynującą książkę - Świnia na sądzie ostatecznym. A w Sekretach alchemii jest tylko lepiej! To ciekawa pozycja nie tylko dla fanów ezoteryki i Harry'ego Pottera.
Alchemia to niezwykle ciekawy temat. Zamknięty świat magicznych ingrediencji i tajemniczych przepisów budził fascynację ludzi od zawsze.
Pisarze, a także twórcy filmowi, często po nią sięgali, tworząc mniej lub bardziej udane twory. Właśnie ze względu na tę etykietkę, moim zdaniem, jest dość trudno napisać dobrą książkę, która nie będzie oderwana od rzeczywistości, lewitująca w oparach magii i czarów. Ważne też, by nie była to pozycja naukowa, która zdusi temat racjonalnym podejściem.
Maja Iwaszkiewicz w Sekretach alchemii znalazła ten balans. I do naszych rąk powędrowała książka, którą czyta się błyskawicznie ze względu na treści i styl. Pisarka wykonała kawał dobrej i rzetelnej badawczej pracy. Właśnie tę naukową stronę potrafiła ubrać w słowa tak wspaniale, że od lektury trudno się oderwać.
Pisarka w ośmiu rozdziałach wprowadza nas w tajniki tej tajemniczej nauki i jej twórców. Sporo miejsca poświęca naszym rodzimym alchemikom, Janowi Twardowskiemu czy Michałowi Sędziwojowi. Oczywiście nie ona pierwsza o tym pisze. Zajmował się tym m.in. Roman Bugaj, na którego autorka wielokrotnie się powołuje. Jednak Iwaszkiewicz wychodzi poza Polskę.Nie sięga szczególnie daleko, bo do Czech, ale krótki rozdział poświęca też dworowi Tudorów.
Maja Iwaszkiewicz podkreśla także, że alchemia nie zajmowała się wyłącznie zamianą metalu w złoto, ale też rzucała wyzwanie samej śmierci. Za przykład podaje historię czeskiego Golema, która jest bardzo, ale to bardzo ciekawa. Mnie osobiście spodobało się też ukazanie, jak z alchemii wyewoluowała chemia.
Po zakończeniu lektury miałam duże poczucie niedosytu. Zdecydowanie przeczytałabym coś dłuższego – i tej autorki, i w tej tematyce. Oczywiście obszerna bibliografia daje możliwości działania na własną rękę, ale to nie to samo.