Najlepsze sceny dziewiątego odcinka to wszystkie te, kiedy nasza ulubiona grupa przyjaciół występuje na ekranie razem. Twórcy serialu wrócili do korzeni i to się jak zwykle sprawdza. Czas honoru zawsze bazował na ukazaniu wojny, a potem czasów powojennych, poprzez pryzmat przyjaźni między ludźmi, którzy wtedy żyli. Stopniowo zmieniające się relacje między postaciami sprawiały, że widz się z nimi identyfikował; wzbudzały emocje i budowały dynamikę kolejnych odcinków.

Bardzo interesująco wypadł przede wszystkim wątek polowania i ostatecznie schwytania Rainera, który stanowi swego rodzaju domknięcie historii. Niestety samo jego rozwiązanie jest średnio udane. Ile razy bowiem Lars Rainer może się wymknąć sprawiedliwości i karze? Przez ostatnie sezony oglądaliśmy to średnio raz na trzy odcinki. To wszystko sprawia, że losy byłego szefa Gestapo rozmydlono do tego stopnia, iż powoli już przestają kogokolwiek obchodzić.

[video-browser playlist="634265" suggest=""]

Wydaje się, że coś w końcu pójdzie do przodu w związku z sytuacją Rudej, bo powoli wydawało się, że przyjaciele i narzeczony o niej zapomnieli. Całkiem interesująco zapowiada się też dalsza historia Lenki. Podczas gdy w początkowych odcinkach pojawiała się ona bardzo rzadko i pełniła rolę praktycznie tylko statystki, tak teraz na niej skupia się ważna część fabuły. Szkoda jednak, że scenarzyści tak szybko zrezygnowali z pomysłu połączenia jej i Michała, który najwidoczniej wybrał Celinę. Choć może to ona wybrała jego? Jakby na to nie patrzeć, nie ma w tym ani krzty oryginalności, a wszystko trąci odgrzewanym kotletem. Poza tym między nimi nie ma już za grosz chemii. To kolejna rzecz, która w tym serialu uległa rozmydleniu.

Bardzo mało interesujące są zapychacze w postaci wątku Heleny czy Emilki i Karkowskiego. Historia Otto też specjalnie nie porusza, a Maria od dawna nie miała nic do zagrania. Jestem niezwykle zawiedziona postacią Ady Lewińskiej - dałam jej sporo czasu na pokazanie charyzmy i charakteru. Miała cały 5. sezon na to, by się rozwinąć. I co? Nic z tego nie wyszło. Jest mdło i bezbarwnie. Zresztą największą wadą całego odcinka jest brak stopniowanego napięcia. Scenariusz jest zbyt rozmyty i dlatego nie oczekuje się kolejnego epizodu z niecierpliwością.

To nie był najgorszy odcinek Czasu honoru w 6. serii, ale daleko mu też do tego, by można było nazwać go dobrym. Trzeba przyznać, że serial ten stracił już swoje najjaśniejsze kolory i teraz głównym powodem, dla którego się go ogląda, jest sentyment.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj